niedziela, 27 listopada 2016

47 rozdział

"Każdy może współczuć cier­pieniom przy­jaciół, lecz trze­ba mieć wspa­niały cha­rak­ter, by móc cie­szyć się po­wodze­niem przyjaciela." 
~ Oscar Wilde 
Następnego dnia każdy powrócił do swych obowiązków. Hinata razem z Nishi wyruszyły do wioski trawy, Sasori do chmury, Deidara do liścia, natomiast Nico do wioski mgły. Sasuke i Obito szykowali już nowe misje dla członków Akatsuki, myśląc również o tym, że przydałoby się zwerbować nowych członków, ponieważ spraw było od groma. Mimo wszystko nie wiedzieli skąd mają brać nowych rekrutów, którzy byliby im lojalni oraz potrzebni. Póki co musieli dawać sobie radę,
~*~
Hinata i Nishi niemalże po jednym dniu drogi były na miejscu. Jesień powoli dawała się we znaki, chłodny wiatr podwiewał ich płaszcze, a liście wirowały nad głowami. Krajobraz niewiadomo kiedy zmienił się nie do poznania. Zamiast wszechobecnej zieleni oraz czystego nieba, pojawiły się żółte, czerwone i brązowe kolory oraz zachmurzone niebo, przez które raz na jakiś czas przemykało słońce.
- Znajdujemy się na obrzeżach wioski – powiedziała Nishi, wyjmując ze swojego plecaka mapę – Obito powiedział, że Hoshi powinna gdzieś tu mieszkać.
- Trzeba ruszyć bardziej na wschód. – Zdecydowała Hyuga, przyglądając się mapie i zaznaczonym na niej punkcie. Ruszyły w wyznaczoną stronę, początkowo w zupełnej ciszy. Hyuga bacznie przyglądała się swojej przyjaciółce. Nie rozmawiała z nią nigdy o Sasuke, a ostatnio z tym chłopakiem jest coś na rzeczy. Zdecydowała, że to najlepsza chwila do podjęcia konwersacji.
- Ostatnio cały czas widać cię z Uchihą. – Podjęła, a Nishi niemal od razu oblała się wielkim rumieńcem. Takie zachowanie było jej bardzo znajome. – Czyli jest coś na rzeczy? – Zaśmiała się.
- Bardzo lubię Sasuke i w ogóle. On chyba też mnie lubi, tylko nie wiem czy w tym sensie jakim chce.
- Postaraj się do niego zbliżyć. Sasuke zdał sobie sprawę, że Sakura niestety jego już nie będzie. Nie myśl wcale, że jesteś jakimś zastępcą. Sasuke nie rozmawia z byle jaką dziewczyną, co znaczy, że musisz mu się w jakimś stopniu podobać. Moim zdaniem nigdy nie szukałby zastępcy.
- Ta sprawa mnie najbardziej nurtuje. Boję się, że jednak jest tak załamany, że szuka jakiejkolwiek deski ratunku. – Nishi spuściła głowę, poczuła piekące łzy pod powiekami, lecz uznała, że to nie czas i miejsce na rozklejanie się.
- To nie byłoby w jego typie – powiedziała dobitnie Hyuga, spoglądając na przyjaciółkę, która dalej wyglądała na przybitą – Jeśli tak bardzo cię to dręczy, to porozmawiaj z nim. Spytaj się na czym stoicie.
Kiedy Hyuga to mówiła wydawało jej się to takie łatwe, a tymczasem jej samej trudno było poruszać niektóre kwestie z Deidarą. Lubiła innym doradzać, mówiła wszystko jakby było to łatwe, podczas gdy wszystko było dziesięć razy trudniejsze. Jednak Nishi podniosła głowę z wielkim uśmiechem, tak jakby była bardzo zdeterminowana.
- Tak! Jeśli już będziemy szczerze rozmawiać to później nie będzie problemów! Spróbuję!
Hinata uśmiechnęła się zadowolona z efektu jaki osiągnęła tą rozmową. Nadal z uśmiechem przeniosła wzrok na otoczenie. Zauważyła na prawo od nich małą chatkę z drewna. Wskazała na nią palcem. Obje kiwnęły głowami na znak, że czas rozpocząć prawdziwą część misji. W ciszy podeszły pod drzwi i jak gdyby nigdy nic zapukały. Na początku odpowiedziała im cisza. Wkrótce jednak domownik zaczął się krzątać i po chwili otworzyła im dziewczyna, która była prawdopodobnie w ich wieku. Miała długie, rude włosy, ubrana była w długą zieloną sukienkę. Była dość ładna. Patrzyła na nich dużymi, zdziwionymi oczami.
- Dzień dobry. – Pierwsza odezwała się Hinata. – Heiwa, prawda?
- Dzień dobry, tak. – Dziewczyna spojrzała na ich płaszcze, a w jej oczach pojawiło się coś na wzór przerażenie. Wiedziała już, że są z Akatsuki. Zapewne teraz zastanawiała się czego od niej mogą chcieć.
- Możemy wejść? – spytała Hinata, na co Heiwa po długiej chwili zaskoczenia kiwnęła głową i ich przepuściła.
Chatka nie była taka mała, kiedy się weszło. Było tu przestronnie, wszystko było wysprzątane, zachowane w idealnym stanie. Heiwa skierowała ich do pomieszczenia, które zapewne było czymś w rodzaju salonu połączonego z kuchnia i jadalnią. Wszystkie usiadły przy stole.
- Czy mogę wiedzieć co was tu sprowadza? – spytała cicho Heiwa. Najwidoczniej cały czas była przerażona.
- Nie bój się. Nie mamy złych intencji – powiedziała Hyuga. – Gdzie twoi rodzice, Heiwa?
- Zmarli pięć lat temu. – odpowiedziała, spuszczając głowę. Wyglądała jakby to co się stało tak dawno temu nadal wywierało na nią ogromny wpływ.
- Co wiesz o swoich rodzicach? – Tym razem Nishi zabrała głos, patrząc z współczuciem na dziewczynę.
- Chodzi wam o to, że tak naprawdę nimi nie byli? Wiem o tym, ale traktowali mnie zawsze jak córkę. Mówili, że kiedyś przyjdą po mnie prawdziwi rodzice, tylko wtedy kiedy będę wystarczająco silna.
- To jest właśnie ten czas – powiedziała Hinata – Zabieramy cię do twojej biologicznej matki.
- Dlaczego Akatsuki? – spytała zdziwiona cały obrotem spraw. Przybrana rodzina mówiła, że jej rodzice żyją w niebezpiecznym środowisku i dlatego musi trenować, by tam nic jej się nie stało. Mimo wszystko nie widziała w tym wszystkim Akatsuki.
- Same nie znamy wiele szczegółów – powiedziała Hinata – Rozumiemy, że to ciężkie, ale postaraj się nas wysłuchać od początku do końca. Twoja matka, to Konan. Jest ona członkiem Akatsuki, o twoim ojcu nie wiemy niczego. Nasza organizacja jest aktualnie po ciężkiej walce, a Konan znajduje się w śpiączce. Jej życzeniem przed tym było, by jej córka wróciła do organizacji. Akatsuki nie jest już straszną organizacją.
- Chcemy być poszła z nami. Jesteś medykiem, który mógłby pomóc Konan. Zajmiesz się nią, wysłuchasz co ma ci do powiedzenia, gdy się obudzi. Jeśli uznasz, że nie chcesz tam zostawiać po prostu odejdziesz. – dopowiedziała Nishi.
Heiwa słuchała uważnie co mają do powiedzenia i długo potem siedziała w ciszy, zastanawiając się co ma im odpowiedzieć. Nishi i Hinata siedziały w skupieniu przypatrując się dziewczynie. Miały przyprowadzić ją za wszelką cenę, ale uznały, że najpierw pogadając z nią jak człowiek z człowiekiem.
- Sama nie wiem. – Heiwa w końcu zabrała głos. – To co mówicie pokłada się z tym o czym opowiadali mi rodzice. Ale… jesteście Akatsuki, nie wiem czy można wam ufać.
- Jak widzisz nie przypieramy cię do muru, nie walczymy z tobą. Dajemy ci wolny wybór – powiedziała Hinata, choć wiedziała, że jeśli się nie zgodzi, natychmiast ją usypiają i wleką do domu siłą.
- Chciałabym spróbować – powiedziała, na co dziewczyny z Akatsuki odetchnęły z ulgą. – Tylko jest jeszcze jedna sprawa. Mam tutaj przybraną siostrę, jest teraz na misji. Jeśli wróci i mnie nie będzie, to na pewno będzie się martwiła.
- Napisz list – podpowiedziała Nishi – Jeśli to twoja siostra i ufasz jej to nie ma problemu. Ale musisz zaznaczyć, by nie zawiadamiała o tej sprawie nikomu. Nie chcemy mieć problemów. – Przeszedł ją dreszcz, gdy wyobraziła się wściekłego Obito.
- Dobrze, tak zrobię.
~*~
Sakura i Itachi niemal bez przerwy parli na przód. Starszy Uchiha wytłumaczył jej mniej więcej gdzie zmierzają. Mieli udać się w góry nieopodal wioski skał. Jest to niebezpieczny teren, nie ma tam więc dużo ludzi, którzy nie przepadają za kapryśną naturą.
Sakura niemal przez całą drogę myślała o Sasorim. Minął chyba jeden dzień, a ona zdążyła ze sto razy pomyśleć jak bardzo się za nim stęskniła. Czasem rozmawiała z Itachim, wtedy jej myśli przynajmniej parły w innym kierunku. Jednak Uchiha nie był zbyt chętny do pogaduszek, a Haruno nie zamierzala na siłę go zagadywać. I tak skończyło się to zbywaniem z jego strony.
- Jak ty dasz sobie radę bez tego Sasoriego. – Usłyszała Itachiego, który przyglądał się jej z rozbawieniem. Najwidoczniej miała tak zbolałą minę, że panicz nawet się do niej odezwał.
- Przestań, przecież jest okej – powiedziała odrobinę naburmuszona.
- Jak będziesz miała taką minę cały trening to w końcu zrobi mi się ciebie szkoda. – Itachi nadal sobie z niej żartował, przy czym ona jeszcze bardziej się wkurzała.
- Niby jesteś cichy, ale jak już się odezwiesz to potrafisz wkurzyć człowieka.
- To ty jesteś nerwowa, Sakura. Jako twój starszy kolega i niedoszły brat staram się rozmawiać z tobą o tym co cię boli.
- Ty chyba jesteś czasem nienormalny – fuknęła tylko i wyprzedziła go o parę kroków, na co Itachi się tylko zaśmiał.

- Ach, te nastolatki. – westchnął i z uśmiechem spojrzał w górę, wprost na zachmurzone niebo.

Jak ktoś jeszcze czyta...
to przepraszam D:

wtorek, 16 sierpnia 2016

46 rozdział

"[...] a po­całunek, który po­tem nastąpił, był niczym włas­ne ma­giczne króles­two, miał włas­ny szczególny język oraz geog­ra­fię, fan­tastyczne mi­ty i cu­da od wieków"
~ Nicholas Sparks 
Sakura w końcu zebrała się i udała się do swojego pokoju, zostawiając Sasoriego samego w swoim mieszkanku. Powiedział, że on również musi się na jutro spakować, więc będzie dopiero na jej pożegnaniu. Haruno nie chciała odchodzić stąd na tak długo, a zdenerwowanie wywołane przyszłym pocałunkiem z Sasorim wcale nie dodawało jej otuchy. Z jednej strony chciała, a z drugiej zawstydzenie nie pozwalało jej na cieszenie się w pełni bliskością Akasuny. 
W pokoju zastała Hinate, miała czerwone wypieki na twarzy, z resztą jak zawsze, kiedy wracała od Deidary, ale tym razem również można było u niej zaobserwować głupawy uśmiech. Sakura zanim postanowiła cokolwiek zrobić w związku ze swoim sprawdzeniem rzeczy i spakowaniem reszty, usiadła na brzegu łóżka przyjaciółki. Spojrzała na nią zdziwiona, aczkolwiek podekscytowana nowinkami jakimi zapewne zaraz zaszczyci ją Hinata.
- Co tam się stało? – spytała od razu bez zamiaru zaczęcia subtelnie tematu.
- Jestem z Deidarą – odpowiedziała nadal się szczerząc, na co Sakura wydała z siebie krótki pisk i przytuliła Hinate.
- Mówisz poważnie?
Hyuga kiwnęła głową. Sakura nie widziała jej takiej od czasu, gdy Hinata była zakochana w Naruto i ten rzucił jej jakieś spojrzenie, bądź jej dotknął. Cieszyła się, że w końcu znalazła kogoś, kto odwzajemnia jej uczucia i sprawia, że jest szczęśliwa. 
- To naprawdę wspaniale! – powiedziała, nie mogąc znaleźć jakichś innych słów opisujących te niesamowite wieści.
- Też jestem szczęśliwa, teraz tylko ty i Sasori musicie się zejść.
- Powiedziałam mu, że po treningu wyznam mu swoje uczucia, a on uznał, że zrobi to samo.
- Co za nonsens. Nie możecie już teraz tego zrobić? – odparła zdziwiona postępowaniem tych dwojga, oboje teoretycznie mówiąc to, już wyznali co do siebie czują. 
- Mam wrażenie, że lepiej to zrobić po treningu. Nigdy nie wiadomo, czy taka przerwa nie zniszczy naszych uczuć, a co jeśli zakochamy się w kimś innym, bądź po prostu miłość od tak sobie wyparuję? Przy naszym następnym spotkaniu okaże się, czy naprawdę możemy być razem. 
- To ma trochę sensu, ale i tak jesteście dziwni, coś jeszcze w związku z Sasorim? – spytała, a Sakura już nie wiedziała czy Hinata śmieję się nadal z ich pomysłu, czy też to jednak sprawa Deidary.
- Taaak – powiedziała, przeciągając słowo. – Dzisiaj się z nim pocałuje na pożegnanie.
- Skąd wiesz? 
- Bo tak ustaliliśmy.
- Wy jesteście naprawdę nienormalni! Jak można ustalać takie rzeczy! Chyba tylko takie chłodne umysły jak ty i on potraficie coś takiego zrobić! – Hinata zanosiła się śmiechem, nie mogąc się nadziwić jak ich romans tak mocno zakwitł, kiedy oni wszystko w nim planowali.
- To nie było tak do końca, Sasori powiedział, że on chcę na pożegnanie, żebym go pocałowała, a ja powiedziałam, że nad tym pomyślę. 
Mimo wszystko Hinata dalej się śmiała, na co Sakura zareagowała tylko lekkim rumieńcem i odwróceniem głowy w bok. Nic jej przecież nie mogła powiedzieć, dzisiaj właśnie zaczęła chodzić z chłopakiem, którego kocha. Ciekawa była czy ona i Sasori również wytrzymają taki upływ czasu. Jakąś wątpiła czy w jej uczuciach się coś zmieni, jeśli o Akasunę chodziło raczej też nie powinien zmieniać tak szybko osoby z którą chce być. Ale czasem los bywa okrutny. 
~*~
Na pożegnanie Sakury i Itachiego wyszła cała organizacja Akatsuki, która aktualnie przebywała w bazie. W jej skład wchodzili Hinata, Nishi, Tobi, Sasuke, Sasori oraz Deidara. To nie był zadawalający komplet, lecz od kiedy organizacja obrała nowy cel, nie było czasu na odpoczynek. Itachi rozmawiał akurat z Tobim, więc Sakura poszła się żegnać z przyjaciółmi. Na samym wstępie mocno uściskała się z Hinatą. Obie prawie płakały, kiedy trzymały się w objęciach. Nishi i Deidare również uściskała, przy Sasuke zawahała cię co ma zrobić, lecz kiedy ten rozłożył swe ramiona, zrobiła pierwszy krok i przytuliła się do niego.
- Trzymaj się tam. – Usłyszała jego szept tuż koło swojego ucha. – Bądź silna.
- Będę – odpowiedziała hardo. 
Na koniec nastała kolej na Sasoriego, mocno denerwowała się przed sposobem pożegnania jaki ustalili. Mimo wszystko, kiedy tylko do niej podszedł nagle jej obawy całkowicie zniknęły. Liczył się tylko on, to że za chwilę się rozstają i potrzeba jego bliskości. Wyglądało na to, że Sasori odczuwał to samo. Kiedy znalazł się wystarczająco blisko położył dłonie na jej policzkach, patrząc jej głęboko w oczy, chwila ta trwała długo, zupełnie jakby chciał zanotować w głowie każdy odcień jej źrenic. Sakura zacisnęła palce na jego koszulce w chwili, kiedy złożył na jej wargach pocałunek. Poczuła znajomy zapach drewna. Nie otwierała oczu dopóki Sasori nie oderwał od niej swoich ust. Uczucia jakie jej towarzyszyły były nie do opisania. Chciała by znów ją pocałował, chciała by ją przytulił, zabrał ją stąd, gdziekolwiek, byleby tylko zostali sami. 
Myślała, że to już koniec, kiedy Sasori powędrował ustami w okolice jej czoła, składając na nich delikatny pocałunek. 
- Nie zapomnij o mnie – szepnął, a ona zacisnęła powieki by się nie rozpłakać.
- Nie zapomnę – wykrztusiła zanim od niej odszedł. Potem wszystko działo się szybko. Ona i Itachi odwrócili się i machając jeszcze w stronę Akatsuki ruszyli w sobie znaną stronę.

Wiem rozdział krotki jak na taką dlugą przerwę, ale jak na złość nie mam laptopa. Mogę prosić tylko o wybaczenie.

czwartek, 12 maja 2016

Info #4

Na początek pragnę was z całego mojego serduszka przeprosić za tak długą nieobecność. Nie wiem kiedy nadrobię rozdziały. Nie wiem kiedy pojawi się następny. Chciałabym tylko powiedzieć, że przepraszam za brak odzewu i chęć kontynuowania opowiadania. Niczego nie zamierzam zawieszać. Po prostu trochę się działo w moim życiu prywatnym i nie miałam czasu, żeby napisać cokolwiek. Postaram się żeby rozdział pojawił się jak najszybciej. Jeszcze raz was przepraszam i mam nadzieję, że już wkrótce zagości tu nowy rozdział. Całuję mocno i dziękuję za cierpliwe czekanie tym, którym historia choć trochę utkwiła w pamięci. Do następnego!

piątek, 5 lutego 2016

IV SAGA - Nadzieja

"Wszys­tko, co nas spo­tyka – zdro­wie czy cier­pienie, dob­ro czy zło, chleb czy głód, przy­jaźń ludzka czy niechęć, dob­ro­byt czy niedos­ta­tek – wszys­tko to w ręku Bo­ga może działać ku dobremu."
~ Stefan Wyszyński
W pewnym przytulnym domku w wiosce trawy o wczesnym poranku słychać było już tupot stóp. Jegomość latał od jednej strony do drugiej najwyraźniej, poszukując ważnych rzeczy i wykrzykując coś do dziewczyny, która stała oparta o framugę drzwi i patrzyła z politowaniem na ten widok. 
- Heiwa, jak długo jeszcze mam czekać, zaraz muszę wyruszać. – powiedziała w końcu się niecierpliwiąc. 
- Jeszcze tylko dam ci parę rzeczy, Hoshi i możesz ruszać. – odparła w pośpiechu, dodając do jej torby coraz to nowe rzeczy. – Ty wszystkiego jak zawsze zapominasz!
- Biorę na misję tylko najpotrzebniejsze rzeczy. – fuknęła Hoshi.
- A co ja ci niby pakuje? Same najpotrzebniejsze rzeczy! – powiedziała oburzona na koniec, pakując ładnie zwinięte jedzenie. 
- Taa… Dzięki. –Hoshi już była przy drzwiach, lecz zatrzymała ją jeszcze Heiwa, delikatnie ciągnąc za materiał jej koszulki.
- Ej, Hoshi, będziesz na ich rocznicę, prawda? – spytała Heiwa z smutkiem w oczach, na co druga rozczuliła się i delikatnie poczochrała ją po włosach. 
- Nie martw się, będę jak zawsze. – powiedziała i wyszła.
- To już parę lat od śmierci twoich rodziców. – dopowiedziała jeszcze sama do siebie i z cichym westchnięciem zamknęła drzwi na klucz i weszła w głąb domu.
Wprowadzenie napisane dzień po rozdziale 46, ale postanowiłam chwilę odczekać do momentu, w którym będę miała choć trochę rozdziałów (może jeden chociaż ;___;)
Nie mam jednak ani jednego, ale zdecydowałam się wstawić, bo tak xD
Chciałabym wam polecieć serial The Walking Dead, bo fajny xD
I to wszystko xD Pozdrawiam i przesyłam buziaki, do nowego rozdziału nowej sagi :) <3

niedziela, 24 stycznia 2016

45 rozdział

"Miłość jest jak narkotyk. "
~ Paulo Coelho
Tydzień minął bardzo szybko. Cała organizacja była bardzo zabiegana w związku z nowym celem. Hidan i Kakuzu już zostali wysłani na misję, która miała polegać na dyskretnym dowiedzeniu się o problemach wioski skały i piasku. Wysłani zostali oddzielnie. Sasori i Deidara jutro mieli wyruszyć na misję do chmury i liścia, natomiast sam Pein wyruszył do wioski mgły. Nikt nie spodziewał się takiego szybkiego obrotu spraw. Sasuke miał zostać w organizacji by pomóc Obito w nowych sprawozdaniach od Kakuzu i Hidana (zwłaszcza tego drugich, gdyż były trudne w zrozumieniu). Itachi i Sakura mieli dzisiaj wyruszyć na trening, Nico wyruszył razem z Pein do wioski mgły, a Nishi i Hinata szły właśnie do Obito, gdyż dowiedziały się o nowym zadaniu dla nich. W gabinecie już czekał na nich przywódca. 
- Dobrze, że jesteście. – powitał ich Obito. – Misja ta nie dotyczy bezpośrednio planu, a ma na celu zwerbowanie nowego członka Akatsuki. 
Dziewczyny spojrzały na nich zdziwione. Akatsuki już i tak przyjęło dużo osób, na co im jeszcze ktoś inny? Oczywiście chętnych nigdy zbyt wiele, ale jeśli mowa o zwerbowaniu to znaczy, że ten ktoś jeszcze nie wie, że ma być ich członkiem.
- Właściwie jest to bardziej delikatna sprawa. Dziewczyna ma na imię Heiwa, jest medykiem, aktualnie przebywa w wiosce trawy. Nie powinniście mieć z nią problemu, a macie ją przyprowadzić za wszelką cenę. Jest bardzo ważna.
- Jeśli można spytać, to czemu akurat ona? – zdziwiła się Nishi, a obok niej nie mniej zdziwiona Hinata przytaknęła.
- Nie będę owijał w bawełnę. – powiedział Obito – Jest to córka Konan.
- W takim razie czemu jej tutaj nie było?
- Konan zdecydowała, że najlepiej będzie, jeśli zostanie w bardziej bezpiecznym miejscu niż Akatsuki. Przed naszą ostatnią wyprawą wyznała, że Heiwa może wreszcie wrócić.
- Rozumiem, chyba nie będzie żadnych problemów?
- Prawdopodobnie nie, Heiwa mieszka z pewnym małżeństwem, podam wam ich namiary, ci wiedzą, że mają puścić Heiwe, możecie wyruszyć jutro.
- Rozumiemy. W takim razie jutro wyruszymy.
- Powodzenia!
Po wyjściu z gabinetu poszły do pokoju Hinaty, gdzie tam zastały Sasoriego i Sakure. Skorpion pomagał jej się pakować, choć robił wszystko z kwaśną miną, z resztą Haruno wcale lepszej nie miała. Przywitały się i również postanowiły jej pomóc, przy okazji również, pakując Hyuge. 
- Na czym polega misja? – spytał Sasori.
- Mamy sprowadzić Heiwe, córkę Konan. – odparła Nishi.
- Konan ma córkę? – zdziwiła się Sakura i spojrzała na Sasoriego. – Wiedziałeś o tym?
- Nie, sam jest zaskoczony. Ani Konan ani Nagato nic nie mówili o dziecku, Nagato jest ojcem?
- Nie wiadomo, myślę, że tak, aczkolwiek nie będę mówiła tej Heiwie kto nim jest, bo nic nigdy nie wiadomo. – uznała Hinata. 
- Masz rację, ale to dziwne. Nie spodziewałam się takiej informacji, współczuje jej, jeśli ma zobaczyć swoją matkę w tym stanie. – powiedziała Sakura
- Ale ona jest medykiem, być może będzie potrafiła się nią lepiej zająć niż ktokolwiek z nas pod twoją nieobecność. – powiedziała Nishi.
Wkrótce potem każda się rozeszła. Hinata poszła do Deidary, Sakura razem z Sasorim do jego pokoju i Nishi udała się w stronę swojego. Przed swoimi drzwiami spotkała Sasuke. Miał akurat pukać, zauważył ją i uśmiechnął się do niej. Przywitali się i Nishi zaprosiła go do swojego pokoju.
- Co tam? – spytała, kiedy tylko oboje usiedli na łóżku. Ostatnio spędzali ze sobą dużo czasu, w którym Nishi zdążyła się w nim szaleńczo zadurzyć, a Sasuke mocno polubić. Była jedną z dziewczyn w jego typie zarówno jeśli chodzi o wygląd i charakter. Nishi była ładna, miała długie włosy, co bardzo lubił oraz ogólnie prezentowała się dobrze, a z charakteru chyba była jego ideałem. Cicha, skromna, nie pytała niepotrzebnie, wiedziała kiedy przestać drążyć temat i wiedziała jakimś cudem jak go uspokajać, kiedy jego myśli chłonął szaleńczy wir. Wydawała się dla niego bezpieczną przystanią, nie to co Sakura, która dopytywała się o wszystko, nie baczyła na to czy trafi w czuły punkt czy nie. Zastanawiał się nad tym godzinami dlaczego się w niej zakochał, starał się spędzać coraz więcej czasu z Nishi, jego ideałem, by móc zapomnieć o Haruno. I tak było, kiedy tylko znalazł się koło swojej bezpiecznej przystani naprawdę zapominał o bodajże całym świecie, potrafiła go odciągnąć od wszelkich problemów i od uczuć do innej, ale kiedy tylko zostawał sam Sakura znowu wkradała się w jego myśli depcząc po nim i wyśmiewając się z tego jak nieudolny jest. To było mocno dekoncentrujące, ale tliła się w nim nadzieja, że być może uczucie do Nishi wygra, bo było coraz lepiej. Robił małe kroczki w kierunku do swojej spełnionej miłości. 
Lubił również nieśmiałość Nishi, kiedy się do niej zbliżał. Nigdy nie wiedziała co robić, pozostawała na jego łasce, czuł wtedy, że ona powierza mu siebie i to on jest tutaj górą. Było to również słodkie, jej czerwienienie, rozbiegany wzrok i nerwowe przygryzanie warg. 
Zarzucił swoją dłoń na jej ramię, obejmując ją i popchnął ją na łóżko razem ze sobą. Przybliżył się do niej i wtopił w jej niebieskie włosy. Chwilę później poczuł jak Nishi niepewnie obejmuję jego ramię i zaciska na nim delikatnie palce. Uśmiechnął się do siebie. 
- Mam ostatnio męczące dni. Całymi dniami wypełniam te gówniane dokumenty z Obito. Nie spałem już trochę, więc jeśli pozwolisz…
- Jasne. – odparła natychmiast, nieco się jąkając. 
~*~
Sasori i Sakura siedzieli na łóżku w siebie wtuleni i rozmawiali. Tak po prostu. Tak o niczym. Dużo czasu spędzali razem, ale to wydawało się niczym w porównaniu do rozłąki jaka ich będzie czekać. Wydawało im się, że jutro wcale ma nie nastąpić, że to tylko złudzenie, a oni będą trwali tak na wieki. Pomimo złej sytuacji w człowieku zawsze znajdzie się krzta bzdurnej nadziei, która trzyma przy dobrej myśli, nie pozwalając ludziom się załamać. Nawet tłumaczyli sobie, że to tylko rok, że pewnie szybko minie, ale strach straty i zmian był silniejsi. Oboje bali się o różne rzeczy, o to, że drugiemu coś się stanie, że znajdzie kogoś innego, a pierwszy pójdzie w niepamięć, że już nigdy nie wróci. Wyolbrzymiali niektóre sprawy, to fakt. Ale czy zakochani właśnie nie wyolbrzymiają? Nie kochają tak mocno, że wszelkie zagrożenie, te najmniejsze staję się dla nich powodem do obaw? Chyba właśnie tak jest. Sasori i Sakura, nie przyznając się do swoich uczuć w pewnym sensie i tak wiedzieli, że to co do siebie czują jest wzajemnie. Słowa i gesty w końcu uczuć nie oddają, ale oni podświadomie czuli, że jednak mają siebie nawzajem i prędko to się nie zmieni. 
- Co zamierzasz zrobić w najbliższej przyszłości? – spytała ciekawa Haruno, uśmiechając się lekko. 
- Zawsze marzyłem o założeniu rodziny, takiej w której dzieci nie będą czekały same na swoich rodziców. – powiedział po chwili zastanowienia.
- Założysz ją? – palnęła, chwilę później klęła na siebie w myślach za tak durne pytanie. 
- A chcesz mieć dzieci? – odpowiedział pytaniem na pytanie z wielkim bananem na twarzy. Haruno zmarszczyła czoło, uważnie go lustrując i zastanawiając się co jedno ma do drugiego, choć odpowiedź leżała na tacy.
 - Chcę. – powiedziała przeciągając ostatnią literę i dalej się w niego wgapiając.
- A więc założę. 
- Słucham? Masz na myśli… że… ja i… ty… my…
- Coś w tym stylu. – odparł, wybuchając śmiechem i całując ją w czubek głowy. – Zobaczysz, będzie fajnie.
- Jesteś niemożliwy. – fuknęła, mocniej się w niego wtulając. 
- Może i jestem. A tak a propos. Jak jutro mnie pożegnasz?
- Co ty znowu masz na myśli?
- No chyba nie zamierzasz mnie tylko przytulić? – spytał oburzony.
- A co ty chcesz jeszcze?
- Może pocałunek, co? Nie sądzisz, że mi się należy?
- Pomyślę nad tym. – odparła, wcierając głowę w jego tors. Chciała go bardzo pocałować, ale nie ona sama nie wiedziała czy ma tyle odwagi by to zrobić. Nie była tak pewna siebie, zwłaszcza jeśli ma patrzeć reszta Akatsuki. To by było zawstydzające, ale przecież nie takie straszne rzeczy już przeżyła. Postanowiła, że jutro na pożegnanie pocałuję Sasoriego Akasune oraz… - Po treningu wyznam ci co czuję. – dopowiedziała na głos w pełni świadoma swoich słów. Poczuła jak Sasori mocniej ją ściska, a sam zamknęła oczy, wsłuchując się w szeptane słowa Skorpiona:
- Ja też to zrobię.
~*~
- Nie! Wstydzę się. – krzyknęła Hinata, zakrywając dłonią swoją buzię. Twarz Deidary była bardzo blisko, a jej była bardzo czerwona.
- Oj, przestań już to robiliśmy!
- To krępujące!
- Jakie krępujące? Nie wygłupiaj się!
- Nie jestem gotowa!
- Wczoraj byłaś, a dziś nie?
- My… my nawet nie jesteśmy razem. – bąknęła, robiąc się jeszcze bardziej czerwona.
- Myślałem, że już jesteśmy!
- Nie spytałeś mnie! – I nie wiadomo czemu Deidara usiadł okrakiem na Hinacie, zdjął jej ręce z twarzy, przytrzymując sztywno przy pościeli. Hinata już zamykała oczy, mocno się krępując całą sytuacją, ale pocałunek nie nastąpił przez dłuższy czas. Uniosła powieki i zobaczyła Deidarą, którą miał tak poważną minę jak chyba nigdy wcześniej. – Co robisz?
- Kocham cię! Zostaniesz moją dziewczyną? – Jego twarz sama zrobiła się czerwona, co w porównaniu z jego niezachwianą powagą wyglądało wprost komicznie, nic więc dziwnego, że Hyuga parsknęła śmiechem. – Ej no! Z czego się śmiejesz? Niedawno byłaś tak poważna jak ja! Najpierw karzesz mi robić coś zawstydzającego, a potem sobie rżysz.
Ale Hinata zaśmiewała się do rozpuku i nie przestawała, słysząc słowa Deidary. W końcu uspokoiła, łapiąc oddech. Deidara puścił jej ręce, a Hinata podniosła się na łokciach dalej z szerokim uśmiechem. 
- Zostanę twoją dziewczyną. – powiedziała i Deidara wreszcie się uśmiechnął i zaraz potem Hinata znowu wybuchnęła śmiechem, a zaraz za nią Deidara. Ich śmiech dopiero przerwał pocałunek, między przerwami powtarzali sobie dwa słowa, jakby tylko takie pozostały w ich słowniku. Kocham cię.
NO NIE JA WAS PROSZĘ CZY TO TRZY ROZDZIAŁY W JEDNYM MIECHU?! ŁATAFAK?!
<jeśli zobaczycie błędy, to powiedzcie pls>
Ja nie wiem co powiedzieć xD
Grimmjow: Ja też, zwłaszcza, że dawno mnie tu nie było... Jestem z ciebie po prostu dumny. *chlip*
Ale naprawdę nie wiem co powiedzieć xD Chyba to, że koniec III sagi i za niedługo wkraczamy w IV. Miałam w tym rozdziale zamieścić już odejście tych tamtych ciot, ale zdecydowałam, ze zrobię to w następny, a co!
No to do zobaczenia w następnej sadze! <3
(jak nic zrobię edit)

wtorek, 19 stycznia 2016

44 rozdział

"Zmienność, która jest charakterystyczna dla wszelkich procesów życiowych, stwarza u człowieka perspektywę przyszłości"
~ Antoni Kępiński
 Obito z Peinem ogłosili zebranie w salonie, Hinata, Sakura, Deidara i Sasori szli, prowadząc ożywioną dyskusję czego to może dotyczyć. Na miejscu byli praktycznie wszyscy. Brakowało Hidana oraz organizatorów całego zejścia. Wkrótce przyszedł Obito razem z prawdziwym ciałem Peina – Nagato. Brakowało jedynie Jashinisty, który zjawił się, kiedy wszyscy już zaczynali się niecierpliwić. Powitał wszystkich uśmiechem i pytaniem „czemu są źli?”, a kiedy wszyscy już zamierzali zmieszać go z błotem zostali uciszeni przez Obito.
- Witam. Mamy zebranie przez wzgląd na obecną sytuację oraz poprzednie walki naszej organizacji. Można powiedzieć, że straciliśmy pewien cel. Powiem wprost. Nie ma sensu dalej być w Akatsuki. Porponuje rozwiązanie naszej grupy. – powiedział Obito.
- Jak to?! A co z Konan?
- Właśnie w związku z nią. – odezwał się Nagato. – Prosiłbym cię o doglądanie jej, a przynajmniej robienie to po twoich planach dotyczących treningu, jeśli oczywiście to nie problem.
- Nie, to żaden problem, tylko… - Sakura spuściła głowę, zerkając w stronę Hinaty, której twarz wyglądała na równie przybitą. Obie nie chciały stąd odchodzić. Znalazły tu w pewien sposób swoje schronienie. Zżyły się z członkami organizacji i pomimo miłości do wioski nie chciały by grupa się rozpadła. Wzięła głęboki w dech. – To nie może się tak skończyć! No co wy ludzie! Akurat teraz, kiedy nasza organizacja się na tyle zżyła, może nie jako przyjaciele, ale jako kompani, akurat teraz kiedy Kisame i Konan poświęcali dla nas swoje życia.
-  Naszym celem… - przerwał jej Obito, a Sakura postanowiła nie kontynuować i posłuchać co ma do powiedzenia. – było wskrzeszenie Madary i pogrążenie całego świata w nieskończone Tsukuyomi, aby na świecie panował pokój.
- Mamy cel! Skoro naszym celem jest, by na świecie zapanował pokój to czemu byśmy mieli dalej tego nie kontynuować! – powiedziała Hinata.
- Niby jak mamy to zrobić, jedynym sposobem było zamknięcie ludzi w gen-jutsu, tak by nikt nie mógł zrobić sobie  i komuś krzywdy, inaczej zawsze będzie istniało na świecie zło i nienawiść.
- Pokój to nie taka łatwa sprawa. – Podjął temat Sasuke. – Nie jest on prosty do osiągnięcia, a więc i droga do niego jest kręta i pełna niebezpieczeństw, ale dlaczego byśmy mieli czegoś nie spróbować. Jak na razie odpocznijmy, niech każdy coś wymyśli, Sakura wyruszy na trening, Nico pozałatwia wszystkie niedokończone sprawy, a zresztą każdy mógłby zrobić coś dla siebie przez ten rok. Zamiast rozwiązywać Akatsuki po prostu spróbujmy na nowo obrać naszą ścieżkę, na razie odpoczywając, a potem wznowimy działania jako nowe Akatsuki. Odmienione.
Przez chwilę w pokoju zapadła cisza, chwilę później każdy z członków zaczął wyrażać pozytywne opinie na temat spekulacji Sasuke, nawet Kakuzu i Hidan wyrazili aprobatę, pomimo, że sprawy pokoju mało ich obchodziły. „ Ja mam to gdzieś, ważne, żeby było fajnie!” – tak uznał Hidan, natomiast Kakuzu powiedział również coś w tym stylu, tylko jak zawisze napomniał coś o pieniądzach i swoich interesach. Jedynie dwójka przywódców milczała, w końcu Obito po namyśle uciszył wszystkich.
- Cóż… jeśli naprawdę nie chcecie rozwiązywać Akatsuki, to… ech jesteście po prostu kłopotliwi. Ma ktoś może już jakieś propozycje?
Hinata niepewnie podniosła dłoń, a Obito kiwnął głową, żeby mówiła.
- Cóż… może to się wydać głupie i naiwne, ale co jeśli w każdej wiosce powstała by legalna siedziba Akatsuki, która zapobiega wojnom, zajmuje się łagodzeniem konfliktów w razie czego pomaga pięciu wielkim nacjom. Cóż to tylko taki tam pomysł… właściwie to nic…
- To nie byłby zły pomysł. – Wszyscy ze zdziwieniem spojrzeli na Nagato. – Moja nienawiść do pięciu wielkich nacji osłabła. W końcu sami niegdyś wojnę prawie wywołaliśmy. Nie chcę by powtórzyło się coś równie strasznego w przyszłości. Jednak musielibyśmy sobie czymś zasłużyć na ich zaufanie, pomagając im tak, by nie zostać samemu złapanym. W końcu jakby nie było nadal jesteśmy przestępcami.
- Z perspektywy czasu, kiedy sobie wszystko przemyślałem zrozumiałem, że również miałem złe idee. Zamknięcie ludzi to nie jest zbyt pokojowe. Jeśli rzeczywiście ma być ciężko to lepiej zacząć już od razu. Od teraz będziemy mieli pełne ręce roboty. Będziemy odkrywali cele wiosek i pomagać im. Łapać przestępców, uciekinierów, rozwiązując ich problemy. Pomagając. Może nam się uda, a może nie. Ale nigdy się tego nie dowiemy, póki nie spróbujemy.
Wszyscy z radością podnieśli swe ręce w górę z wesołymi okrzykami. Tego dnia wszyscy spędzali ze sobą towarzystwo. Co zmieniło podejście Obito i Nagato? Kto wie? Może ich własne przemyślenia lub ostatnie wydarzeni, ale może był też inny powód. W każdym razie pomimo przeciwności Sakura i Hinata zaczynały żyć w odmienionym Akatsuki, przekonując się, że to tylko zagubione osoby z pewnym bolesnymi sekretami, które podkusiły ich do obrania niewłaściwej ścieżki w celu wspaniałej idei. Jeśli Akatsuki zostałoby legalną organizacją dziewczyny były pewne, że zostałyby w niej do końca swoich dni.
Rozdział mega krótki, ale mogę powiedzieć o nim jedno: "nic dodać, nic ująć". Sprawdziłam tylko powierzchowne błędy jak coś to piszcie mi co i jak źle. Pewnie wszyscy zdziwieni nagłym obrotem spraw, ja sama jestem zdziwiona zachowaniem Nagato i Obito, ale ebać xD WSZYSCY SĄ DOBRZY KUTWA XD Nie no... ja nie wiem xD Ja chyba w mojej głowie widzę ich tylko jako dobrych ludzi i sram na ich złe cechy xD Ja nie wiem co jest ze mną nie tak xD
Dobra buziaki i pa <3

środa, 6 stycznia 2016

43 rozdział

"I chociaż nasze życia to walka dwóch różnych światów, bez ciebie moje życie byłoby jak ogród bez kwiatów"
~ Bezczel
Słońce chyliło się ku zachodowi, kiedy Nishi siedziała samotnie w pokoju i rozmyślała nad rozmową z Nico, która miała miejsce tydzień temu. Nie zmieniło się od niej nic. Ona spędzała czas z Sasuke, a jej brat jej unikał. Nie potrafiła powiedzieć mu słów, które sprawiłyby, że Nico byłby wreszcie wolny od niej. Było to dość egoistyczne z jej strony, ale taka była naprawdę. Ukrywając się za maską poważnej przywódczyni, przedstawiała sobą szlachetne i dobre cechy. 
~*~
Sakura spędzała cały czas zajmując się Konan, rozmawiając z Hinatą oraz „romansując” z Sasorim. Dni mijały jej jak z bajki, chociaż mocno bała się tego co Skorpion powie na jej plan o rocznym treningu. Roz-mawiała o tym z Itachim. Wyraził na ten pomysł aprobatę i uznał, że w najbliższym czasie porozmawia z Tobim.
Wszystko powróciło do starego stanu, po za tym, że nadal można było odczuć stratę Kisame i Konan. Pein ani razu nie wyszedł ze swojego pokoju (co akurat aż tak dziwne nie było). Sakura zdążyła go przez chwilę zobaczyć, kiedy akurat wchodziła do pokoju Konan, by się nią zająć. Trzymał wtedy jej dłoń, a głowę miał spuszczoną. Przez długi czas się nie odzywała, a kiedy w końcu spytała się czy wszystko w porządku ten wyszedł. 
Było jej go szkoda. Od zawsze on i Konan byli dla siebie przyjaciółmi, a może i nawet kimś więcej. Musiał być to dla niego olbrzymi cios. 
Po wyjściu z pokoju kobiety udała się do gabinetu Tobiego, gdyż dzisiaj mieli rozmawiać na temat ich misji. Znajdując się pod nim zauważyła, że już się nie denerwuję jak za każdym razem. Czuła jedynie lekki niepokój jaki czasem jej towarzyszył, gdy pukała do gabinetu pani Tsunade. Zapukała i po usłyszeniu pozwolenia na wejście, wśliznęła się do pomieszczenia, gdzie już siedział Itachi, a za biurkiem Tobi. Ustała za swoim mistrzem i przywitała się.
- No to rok? – spytał na wstępie. Tobi, a właściwie Obito nie nosił już maski, gdyż uznał to za bezsensowne. Nie wyglądał zbyt dobrze, a właściwie wręcz przeciwnie. Był trochę smutnawy, nie przypominał już pewnego siebie i budzącego strach Tobiego. 
- Tak, myślę, że tyle wystarczy. Będziemy podróżować incognito, bez płaszczów, aby nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Będziemy przebywać na odludnionych terenach. Będę również wysyłać ci co miesiąc raport. – wytłumaczył Itachi.
- Dobrze, rozumiem. Idziecie tylko wy?
- Tak. Proszę nie puszczać nikogo za nami, chciałbym, by Sakura skupiła się głównie na treningu. 
- Nie ma problemu, kiedy zamierzacie wyruszyć?
- Za tydzień. – odpowiedziała tym razem Sakura.
- Dość szybka decyzja, z resztą bardzo dobrze. Miejmy nadzieję, że trening będzie owocny.
Po wyjściu udała się zaraz do Sasoriego. Postanowiła dzisiaj z nim porozmawiać o swoim treningu. Stojąc pod jego drzwiami, czuła nasilający się strach. Obawiała się tej rozmowy, nie miała pojęcia jak zareaguje Sasori. 
Stała bez ruchu dłuższą chwilę, aż w końcu uznała, że kiedyś musi to nadejść. Zapukała i nawet nie słysząc odpowiedzi weszła. Sasori jak zawsze był zajęty lalkami, lecz od razu odwrócił się w jej stronę, słysząc otwierane drzwi. Uśmiechnął się do niej i zdjął z włosów gumki, pozostawiając je w nieładzie. 
Podszedł do niej i od razu ją przytulił, Sakura wtuliła się w niego, czując znajomy zapach drewna. Uspokoiło to ją nieco.
- Muszę ci coś powiedzieć. – Po tych słowach zapadła niezręczna cisza. 
- Jesteś w ciąży? – spytał, zaczynając się śmiać, na co ona tylko się zarumieniła i nakrzyczała na niego.
- Jezu! Ty naprawdę masz poważny problem ze sobą! 
- Dobrze, przepraszam. – powiedział nadal się wesoło uśmiechając. Oboje usiedli na łóżku, gdzie Sasori złapał ją za dłoń i ścisnął. Pomimo radosnej mimiki twarzy Sakura zauważyła, że również się boi.
- Za tydzień idę na misję. – zaczęła i wzięła głęboki oddech. – Na rok, będę trenowała przez ten czas.
- To świetnie. – skwitował. – Idę z tobą.
- No i właśnie o to chodzi. Chcę to przetrwać sama, idzie ze mną jedynie Itachi w roli trenera. Nie chcę, żeby ktokolwiek mnie rozpraszał i chcę się skupić jedynie na tym.
Zapadła długa cisza, w której wzrok Sasoriego beznamiętnie świdrował postać Sakury. Gorzej niż ona mógł się poczuć tylko on. Pomyślała, że zaraz karzę jej wyjść, puści ją albo nawyzywa, ale on przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił.
- Nie możesz mnie zostawić na tak długo. – szepnął wprost do jej ucha, a ona tylko mocniej się w niego wtuliła, czując jak łzy cisną się jej do oczu. 
- Też chciałabym, abyś szedł ze mną. Ale ty… ja za bardzo… skupiam się na tobie, by kontynuować trening. 
- Jak ja bardzo w tej chwili mam ochotę cię udusić. Czy ty naprawdę myślisz, że ja wytrzymam tak długo bez ciebie obok?
- Dla mnie to też jest trudne, żegnam się również z Hinatą. 
- Boże, zabiję cię. – powiedział i przytulił ją mocniej, kładąc się na łóżko. W tamtym momencie oboje milczeli, ściskając się wzajemnie aż brakowało tchu. Chcieli zapamiętać ten dotyk na jak najdłużej, by przypomnieć go sobie w chwilach, gdy nie będą ze sobą. 
~*~
Siedziała ze swoim bratem w jednym pokoju w ciszy. Nico leżał odwrócony do niej plecami, a ona sie-działa, patrząc wprost na niego. Postanowiła, że dzisiaj z nim poważnie porozmawia, ale do tej pory myślała i nadal nie wiedziała jak wymyślić początek tematu. Pozostało jej jedynie wgapiać się w jego plecy
- Długo tak zamierzasz się lampić? – Usłyszała w końcu jego głos i aż podskoczyła. Uznała, że teraz już nie ma odwrotu, skoro sam zaczął. 
- Musimy porozmawiać.
- Musimy? Ja nic nie muszę. – odpowiedział nonszalancko, lecz odwrócił się do nie, opierając głowę o rękę i spojrzał na nią wyczekująco. – Ale powiedzmy, że jestem ciekaw co takiego moja kochana siostrzyczka ma mi do powiedzenia.
- Ja… chciałabym ci tylko powiedzieć, że przepraszam cię za wszystkie chwile, kiedy musiałeś wybierać i rezygnować z wielu rzeczy ze względu na mnie. Teraz nie musisz już tego robić, możesz zająć się sobą, ja dam sobie już radę sama.
Zapanowała chwila cisza, którą przerwał Nico:
- Planuje załatwić parę spraw z osobą, którą zostawiłem na rzecz przyjścia tu z tobą. Nie opuszczę Akatsuki, bo nie jest źle, ale może namowie ją do przyjścia tutaj i wybaczenia mi.
- Ją?! Masz dziewczynę?!
- Miałem, póki nie kazałaś mi od tak szukać Hinaty.
- Przepraszam, Nico! – Rzuciła się na niego, mocno go przytulając na to ten bardzo się zdziwił, ale zaraz przybrał uśmiech i delikatnie ją objął, poklepując po ramieniu.
- Dobrze, dobrze. Skoro już sobie wszystko wyjaśniliśmy, to ja idę do Tobiego powiedzieć o swoich za-miarach. – powiedział i podszedł do drzwi, już miał wychodzić, kiedy jeszcze raz spojrzał na nią, a jego mina wyrażała powagę – Uważaj na tego Uchihe. 
I wyszedł tak po prostu. 
~*~
Deidara i Hinata siedzieli przy jednym stole, śmiejąc się i wesoło rozmawiając. Dzisiaj wspólnie trenowali, a zaraz po prysznicu spotkali się u Deidary i tam spędzili pół dnia. Oboje świetnie się ze sobą dogadywali i dobrze się czuli w swoim towarzystwie, choć czasem robiło się niezręcznie, gdy przypominał im się pocałunek. 
- Wiesz, że Sakura wyrusza na roczny trening? – spytała.
- Nie, nic mi o tym nie wiadomo. – przyznał zdziwiony. – Kiedy wyrusza? Idziemy z nią i Sasorim?
- Och, nie. Ona idzie sama z Itachim. – wytłumaczyła.
- Jak to? Bez Uchihy i Sasoriego?
- Uznała, że będzie jej się łatwiej skupić bez nikogo. 
- Kiedy wyrusza? – spytał blondyn. 
- Za około tydzień, szybko podjęła decyzję. Jeny ona jest niemożliwa. Dzisiaj miała rozmawiać z Sasorim. Zastanawiam się jak zareaguję. 
- On nie cierpi czekać. – Uśmiechnął się jakby sam do siebie i spojrzał na Hinate, łapiąc za jej dłoń pod stołem. Oboje na siebie spojrzeli i ich twarze momentalnie spoważniały. – Ty chyba nie zamierzasz mnie zostawić ? – spytał cicho, ale Hyuga była na tyle skupiona, że usłyszała każdą literkę wypowiedzi. 
- Nigdy tego nie zrobię. – odszepnęła i w jednym momencie jakby na zawołanie zbliżyli do siebie swoje twarze. Deidara ścisnął jej rękę, a drugą dłoń wplótł w jej włosy i przyciągnął do siebie bliżej. Oparł się o jej czoło i patrzył jej prosto w oczy.
- Chcę cię teraz pocałować. Jeśli jutro zamierzasz zapomnieć, olać to co się stanie nie będę tego robił. Mamy być w pełni świadomi. Też chcesz mnie pocałować? – spytał, na co ona zawstydzona spuściła wzrok.
- Chcę. – powiedziała cichutko.
- Mogłabyś głośniej, bo nie usłyszałem? – odparł na to, uśmiechając się zadziornie, na co Hyuga spojrzała na niego wściekle. Rany! Ona nie jest na tyle śmiała, a on tym wie i oczywiście robi to wszystko specjalnie!
- Cholera! Chcę cię pocałować! – Nim zdążyła dokończyć poczuła na swoich ustach jego. Oplotła rękoma jego szyję, a on przeniósł ją na swoje kolana i położył dłonie na jej biodrach, całując się cały czas. Chmara motyli w ich brzuchach wzbiła się wysoko w górę. Teraz już nic się dla nich nie liczyło, tylko jedno, świadome uczucie, które buzowało w nich, dodając energii. 
No i w końcu! Dodałam? Dodałam!
Po baaardzo długim czasie, ale się udało xD
Nowy rok! Kurczę, jak to szybko mija ;___; o ile się nie mylę to w tym roku będzie trzecia rocznica bloga xD No nieźle tyle się męczyć z 43 rozdziałami xD To jest skandal xD
Trochę nie mogę się doczekać, aż wreszcie skończę tego bloga, a z drugiej odczuwam smutek na samą myśl, że dwie sagi i koniec :C
A idź ty!
Dobra pozdrawiam i kończę ! <3
~ Edit
na stronie "Historia" pojawił się spis rozdziałów do samego końca, nie jestem do końca pewna czy będzie 60, czy 65 rozdziałów, ale się zobaczy. więc ok 20 rozdziałów i koniec :C