niedziela, 24 stycznia 2016

45 rozdział

"Miłość jest jak narkotyk. "
~ Paulo Coelho
Tydzień minął bardzo szybko. Cała organizacja była bardzo zabiegana w związku z nowym celem. Hidan i Kakuzu już zostali wysłani na misję, która miała polegać na dyskretnym dowiedzeniu się o problemach wioski skały i piasku. Wysłani zostali oddzielnie. Sasori i Deidara jutro mieli wyruszyć na misję do chmury i liścia, natomiast sam Pein wyruszył do wioski mgły. Nikt nie spodziewał się takiego szybkiego obrotu spraw. Sasuke miał zostać w organizacji by pomóc Obito w nowych sprawozdaniach od Kakuzu i Hidana (zwłaszcza tego drugich, gdyż były trudne w zrozumieniu). Itachi i Sakura mieli dzisiaj wyruszyć na trening, Nico wyruszył razem z Pein do wioski mgły, a Nishi i Hinata szły właśnie do Obito, gdyż dowiedziały się o nowym zadaniu dla nich. W gabinecie już czekał na nich przywódca. 
- Dobrze, że jesteście. – powitał ich Obito. – Misja ta nie dotyczy bezpośrednio planu, a ma na celu zwerbowanie nowego członka Akatsuki. 
Dziewczyny spojrzały na nich zdziwione. Akatsuki już i tak przyjęło dużo osób, na co im jeszcze ktoś inny? Oczywiście chętnych nigdy zbyt wiele, ale jeśli mowa o zwerbowaniu to znaczy, że ten ktoś jeszcze nie wie, że ma być ich członkiem.
- Właściwie jest to bardziej delikatna sprawa. Dziewczyna ma na imię Heiwa, jest medykiem, aktualnie przebywa w wiosce trawy. Nie powinniście mieć z nią problemu, a macie ją przyprowadzić za wszelką cenę. Jest bardzo ważna.
- Jeśli można spytać, to czemu akurat ona? – zdziwiła się Nishi, a obok niej nie mniej zdziwiona Hinata przytaknęła.
- Nie będę owijał w bawełnę. – powiedział Obito – Jest to córka Konan.
- W takim razie czemu jej tutaj nie było?
- Konan zdecydowała, że najlepiej będzie, jeśli zostanie w bardziej bezpiecznym miejscu niż Akatsuki. Przed naszą ostatnią wyprawą wyznała, że Heiwa może wreszcie wrócić.
- Rozumiem, chyba nie będzie żadnych problemów?
- Prawdopodobnie nie, Heiwa mieszka z pewnym małżeństwem, podam wam ich namiary, ci wiedzą, że mają puścić Heiwe, możecie wyruszyć jutro.
- Rozumiemy. W takim razie jutro wyruszymy.
- Powodzenia!
Po wyjściu z gabinetu poszły do pokoju Hinaty, gdzie tam zastały Sasoriego i Sakure. Skorpion pomagał jej się pakować, choć robił wszystko z kwaśną miną, z resztą Haruno wcale lepszej nie miała. Przywitały się i również postanowiły jej pomóc, przy okazji również, pakując Hyuge. 
- Na czym polega misja? – spytał Sasori.
- Mamy sprowadzić Heiwe, córkę Konan. – odparła Nishi.
- Konan ma córkę? – zdziwiła się Sakura i spojrzała na Sasoriego. – Wiedziałeś o tym?
- Nie, sam jest zaskoczony. Ani Konan ani Nagato nic nie mówili o dziecku, Nagato jest ojcem?
- Nie wiadomo, myślę, że tak, aczkolwiek nie będę mówiła tej Heiwie kto nim jest, bo nic nigdy nie wiadomo. – uznała Hinata. 
- Masz rację, ale to dziwne. Nie spodziewałam się takiej informacji, współczuje jej, jeśli ma zobaczyć swoją matkę w tym stanie. – powiedziała Sakura
- Ale ona jest medykiem, być może będzie potrafiła się nią lepiej zająć niż ktokolwiek z nas pod twoją nieobecność. – powiedziała Nishi.
Wkrótce potem każda się rozeszła. Hinata poszła do Deidary, Sakura razem z Sasorim do jego pokoju i Nishi udała się w stronę swojego. Przed swoimi drzwiami spotkała Sasuke. Miał akurat pukać, zauważył ją i uśmiechnął się do niej. Przywitali się i Nishi zaprosiła go do swojego pokoju.
- Co tam? – spytała, kiedy tylko oboje usiedli na łóżku. Ostatnio spędzali ze sobą dużo czasu, w którym Nishi zdążyła się w nim szaleńczo zadurzyć, a Sasuke mocno polubić. Była jedną z dziewczyn w jego typie zarówno jeśli chodzi o wygląd i charakter. Nishi była ładna, miała długie włosy, co bardzo lubił oraz ogólnie prezentowała się dobrze, a z charakteru chyba była jego ideałem. Cicha, skromna, nie pytała niepotrzebnie, wiedziała kiedy przestać drążyć temat i wiedziała jakimś cudem jak go uspokajać, kiedy jego myśli chłonął szaleńczy wir. Wydawała się dla niego bezpieczną przystanią, nie to co Sakura, która dopytywała się o wszystko, nie baczyła na to czy trafi w czuły punkt czy nie. Zastanawiał się nad tym godzinami dlaczego się w niej zakochał, starał się spędzać coraz więcej czasu z Nishi, jego ideałem, by móc zapomnieć o Haruno. I tak było, kiedy tylko znalazł się koło swojej bezpiecznej przystani naprawdę zapominał o bodajże całym świecie, potrafiła go odciągnąć od wszelkich problemów i od uczuć do innej, ale kiedy tylko zostawał sam Sakura znowu wkradała się w jego myśli depcząc po nim i wyśmiewając się z tego jak nieudolny jest. To było mocno dekoncentrujące, ale tliła się w nim nadzieja, że być może uczucie do Nishi wygra, bo było coraz lepiej. Robił małe kroczki w kierunku do swojej spełnionej miłości. 
Lubił również nieśmiałość Nishi, kiedy się do niej zbliżał. Nigdy nie wiedziała co robić, pozostawała na jego łasce, czuł wtedy, że ona powierza mu siebie i to on jest tutaj górą. Było to również słodkie, jej czerwienienie, rozbiegany wzrok i nerwowe przygryzanie warg. 
Zarzucił swoją dłoń na jej ramię, obejmując ją i popchnął ją na łóżko razem ze sobą. Przybliżył się do niej i wtopił w jej niebieskie włosy. Chwilę później poczuł jak Nishi niepewnie obejmuję jego ramię i zaciska na nim delikatnie palce. Uśmiechnął się do siebie. 
- Mam ostatnio męczące dni. Całymi dniami wypełniam te gówniane dokumenty z Obito. Nie spałem już trochę, więc jeśli pozwolisz…
- Jasne. – odparła natychmiast, nieco się jąkając. 
~*~
Sasori i Sakura siedzieli na łóżku w siebie wtuleni i rozmawiali. Tak po prostu. Tak o niczym. Dużo czasu spędzali razem, ale to wydawało się niczym w porównaniu do rozłąki jaka ich będzie czekać. Wydawało im się, że jutro wcale ma nie nastąpić, że to tylko złudzenie, a oni będą trwali tak na wieki. Pomimo złej sytuacji w człowieku zawsze znajdzie się krzta bzdurnej nadziei, która trzyma przy dobrej myśli, nie pozwalając ludziom się załamać. Nawet tłumaczyli sobie, że to tylko rok, że pewnie szybko minie, ale strach straty i zmian był silniejsi. Oboje bali się o różne rzeczy, o to, że drugiemu coś się stanie, że znajdzie kogoś innego, a pierwszy pójdzie w niepamięć, że już nigdy nie wróci. Wyolbrzymiali niektóre sprawy, to fakt. Ale czy zakochani właśnie nie wyolbrzymiają? Nie kochają tak mocno, że wszelkie zagrożenie, te najmniejsze staję się dla nich powodem do obaw? Chyba właśnie tak jest. Sasori i Sakura, nie przyznając się do swoich uczuć w pewnym sensie i tak wiedzieli, że to co do siebie czują jest wzajemnie. Słowa i gesty w końcu uczuć nie oddają, ale oni podświadomie czuli, że jednak mają siebie nawzajem i prędko to się nie zmieni. 
- Co zamierzasz zrobić w najbliższej przyszłości? – spytała ciekawa Haruno, uśmiechając się lekko. 
- Zawsze marzyłem o założeniu rodziny, takiej w której dzieci nie będą czekały same na swoich rodziców. – powiedział po chwili zastanowienia.
- Założysz ją? – palnęła, chwilę później klęła na siebie w myślach za tak durne pytanie. 
- A chcesz mieć dzieci? – odpowiedział pytaniem na pytanie z wielkim bananem na twarzy. Haruno zmarszczyła czoło, uważnie go lustrując i zastanawiając się co jedno ma do drugiego, choć odpowiedź leżała na tacy.
 - Chcę. – powiedziała przeciągając ostatnią literę i dalej się w niego wgapiając.
- A więc założę. 
- Słucham? Masz na myśli… że… ja i… ty… my…
- Coś w tym stylu. – odparł, wybuchając śmiechem i całując ją w czubek głowy. – Zobaczysz, będzie fajnie.
- Jesteś niemożliwy. – fuknęła, mocniej się w niego wtulając. 
- Może i jestem. A tak a propos. Jak jutro mnie pożegnasz?
- Co ty znowu masz na myśli?
- No chyba nie zamierzasz mnie tylko przytulić? – spytał oburzony.
- A co ty chcesz jeszcze?
- Może pocałunek, co? Nie sądzisz, że mi się należy?
- Pomyślę nad tym. – odparła, wcierając głowę w jego tors. Chciała go bardzo pocałować, ale nie ona sama nie wiedziała czy ma tyle odwagi by to zrobić. Nie była tak pewna siebie, zwłaszcza jeśli ma patrzeć reszta Akatsuki. To by było zawstydzające, ale przecież nie takie straszne rzeczy już przeżyła. Postanowiła, że jutro na pożegnanie pocałuję Sasoriego Akasune oraz… - Po treningu wyznam ci co czuję. – dopowiedziała na głos w pełni świadoma swoich słów. Poczuła jak Sasori mocniej ją ściska, a sam zamknęła oczy, wsłuchując się w szeptane słowa Skorpiona:
- Ja też to zrobię.
~*~
- Nie! Wstydzę się. – krzyknęła Hinata, zakrywając dłonią swoją buzię. Twarz Deidary była bardzo blisko, a jej była bardzo czerwona.
- Oj, przestań już to robiliśmy!
- To krępujące!
- Jakie krępujące? Nie wygłupiaj się!
- Nie jestem gotowa!
- Wczoraj byłaś, a dziś nie?
- My… my nawet nie jesteśmy razem. – bąknęła, robiąc się jeszcze bardziej czerwona.
- Myślałem, że już jesteśmy!
- Nie spytałeś mnie! – I nie wiadomo czemu Deidara usiadł okrakiem na Hinacie, zdjął jej ręce z twarzy, przytrzymując sztywno przy pościeli. Hinata już zamykała oczy, mocno się krępując całą sytuacją, ale pocałunek nie nastąpił przez dłuższy czas. Uniosła powieki i zobaczyła Deidarą, którą miał tak poważną minę jak chyba nigdy wcześniej. – Co robisz?
- Kocham cię! Zostaniesz moją dziewczyną? – Jego twarz sama zrobiła się czerwona, co w porównaniu z jego niezachwianą powagą wyglądało wprost komicznie, nic więc dziwnego, że Hyuga parsknęła śmiechem. – Ej no! Z czego się śmiejesz? Niedawno byłaś tak poważna jak ja! Najpierw karzesz mi robić coś zawstydzającego, a potem sobie rżysz.
Ale Hinata zaśmiewała się do rozpuku i nie przestawała, słysząc słowa Deidary. W końcu uspokoiła, łapiąc oddech. Deidara puścił jej ręce, a Hinata podniosła się na łokciach dalej z szerokim uśmiechem. 
- Zostanę twoją dziewczyną. – powiedziała i Deidara wreszcie się uśmiechnął i zaraz potem Hinata znowu wybuchnęła śmiechem, a zaraz za nią Deidara. Ich śmiech dopiero przerwał pocałunek, między przerwami powtarzali sobie dwa słowa, jakby tylko takie pozostały w ich słowniku. Kocham cię.
NO NIE JA WAS PROSZĘ CZY TO TRZY ROZDZIAŁY W JEDNYM MIECHU?! ŁATAFAK?!
<jeśli zobaczycie błędy, to powiedzcie pls>
Ja nie wiem co powiedzieć xD
Grimmjow: Ja też, zwłaszcza, że dawno mnie tu nie było... Jestem z ciebie po prostu dumny. *chlip*
Ale naprawdę nie wiem co powiedzieć xD Chyba to, że koniec III sagi i za niedługo wkraczamy w IV. Miałam w tym rozdziale zamieścić już odejście tych tamtych ciot, ale zdecydowałam, ze zrobię to w następny, a co!
No to do zobaczenia w następnej sadze! <3
(jak nic zrobię edit)

5 komentarzy:

  1. Ło kutwa... Rzeczywiscie sie rozpedzilas z tymi rozdzialami... ale to bardzo dobrze!! i oby tak dalej xd
    Bardzo spodobal mi sie moment tych przemyslen Sasuke. Nie lubie go, to fakt. Ale jednak ciekawi mnie co tam sie w jego glowie dzieje... I mam odpowiedx - leci na Nishi chociaz dalej ciagnie go do Sakury. :3 lubie to!
    Konan ma dziecko. Oj cos czuje ze ta nowa namiesza w Akatsuki... O!! Weź ją zesfataj z Hidanem!!! :o ale by bylo super! Xd
    Scena DeiHina - *o* aaaaa!!!*.* choć krótka to najlepsza!! <3
    Kurde... Tera bd tylko czekac na ten pocalunek Sasoriego i Sakury przy duzej widowni.
    Co to sie bd dzialo. Chyba sie poplacze...
    Ale mam nadzieje ze szybko zaczniesz IVsage ^^ nie daj czekac latami...

    wybacz bledy ale pisze z komorki i jestem mega zmeczona... :(

    wciaz nienasycona JA ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały, poruszający rozdział :D Nie wiem co powiedzieć mam nadzieję, że kolejny będzie nie długo. Bardzo się wkręciłam w Twoją historię i wręcz nie mogę się doczekać kolejnej notki. Bardzo mocno kibicuję Sakurze i Sasoriemu by przetrwali ten rok.

    Życzę Ci mnóstwa weny do pisania dalej tak samo wspaniałych lub jeszcze lepszych rozdziałów ;) Pozdrawiam cieplutko :D

    OdpowiedzUsuń
  3. TAK! To takie słodkie jak Dei się jej zapytał o3o *rzygam tęczą*

    OdpowiedzUsuń