sobota, 20 grudnia 2014

34 rozdział

"Tu ot­wierał się in­ny, odręby świat, do nicze­go niepo­dob­ny; tu pa­nowały in­ne, odębne pra­wa, in­ne obycza­je, in­ne na­wyki i od­ruchy; tu trwał mar­twy za życia dom, a w nim życie jak nig­dzie i ludzie niezwykli. "
~ Fiodor Dostojewski
Sakura nigdy nie spodziewała się po kapitanie ich drużyn tak pięknych słów. Przedzierając się przez zarośla w szybkim tempie, wspominała przemowę jaką specjalnie do nich skierował. Poczuła się wtedy jak w wiosce, znowu w domu. Nigdy nie myślała, że Pain wiążę jakieś wspomnienia związane z towarzyszami i mocnymi uczuciami do nich. Zawsze wyobrażała go sobie jako człowieka wiecznie samotnego, nie wiedzące co znaczy termin „przyjaciel”, jednak okazało się na odwrót. Wspominał coś o nowej erze Akatsuki. Tak jakby ci członkowie ją tworzyli. Czy więc to znaczy, że kiedyś byli inni, z innymi ideami i celami? Troszczącymi się od siebie i słynącą z dobrej reputacji?
Dużo by dała by zobaczyć takie Akatsuki. Może po tej wyprawie wszystko się zmieni? Może wreszcie ich zgorzkniali towarzysze, którzy mają siebie nawzajem głęboko w poważaniu, nagle znowu tak jak tamta era zaczną się o siebie troszczyć?
W tej samym momencie przypomniała jej się wioska i to dlaczego tu odeszła. Spojrzała ukradkowo na Sasuke. Z jednej strony rozumiała dlaczego nie wracał do domu. W końcu w Akatsuki nie było źle, był tam jego brat, którego kochał najbardziej na świecie, a do tego być może wolność była dla niego zbyt wielką pokusą? Tak samo jak Sakura, gdy jej zasmakowała niemal od razu zapomniała powód swojego odejścia, ale to nie tylko przez to.
W Akatsuki odnalazła już swoje małe miejsce, które piastuję. Niemal każdy przyzwyczaił się do ich obecności w tamtym miejscu, tak jakby były tam od zawsze. Być może, przez to Sakura czuła się tu jak w domu. Do tego pokochała Sasoriego, miała tu Sasuke, Itachiego i Hinate oraz nawet tego głąba, Deidare i innych. Owszem, mocno tęskniła za Naruto, Ino, czcigodną Hokage, ale jakoś nie czuła by miała ich nigdy nie spotkać. Oczywiście, że tęsknota czasami pożerała ją od wewnątrz, lecz nie miała serca rozstawać się z tą organizacją. Naprawdę ją mocno pokochała. Trudno wytłumaczyć ten rodzaj przywiązania, ale dopiero teraz, będąc tutaj zrozumiała, że teraz wreszcie żyję!
- Zachowajcie ostrożność. Właśnie dostałem wiadomość od sensorów, że chyba kogoś namierzyli. Podobno jest ich czterech, jednak nadal starają się zidentyfikować kto tam jest. –zakomunikował Pain.
- Zrozumiano! – Sasuke i Sakura powiedzieli to niemal jednocześnie. Spojrzeli na siebie i posłali sobie, pokrzepiające uśmiechy. Haruno przez chwilę zapomniała co się zdarzyło dzisiaj nad ranem, jednak bardzo szybko to do niej znowu wróciło. Przeniosła wzrok pod nogi, by przez te swoje przemyślenia się nie potknąć i ich nie spowolnić.
Sasuke Uchiha. Jej niedawny sens życia, wyznał jej dzisiaj miłość, kradnąc jej tym samym pocałunek. Nie ukrywała, że mocno namieszał w jej głowie i być może dlatego była na niego wkurzona. Ponieważ, akurat w tym momencie, kiedy zaprzestała szukać w nim jakiekolwiek odwzajemnienia, a znalazła je w osobie, którą wkrótce pokochała, on nagle wszedł brudnymi buciorami i podeptał jej wszystkie uczucia. Teraz sama nie wiedziała do kogo co czuję i nie wiedziała czemu wystarczyła ta jedyna chwila, by młodszy Uchiha przekonał ją do siebie? Być może to było za wcześnie na stwierdzenia, że odkochała się w nim do końca. Być może jakaś mała cząstka jej serca dalej jej mówiła o tym, że jednak Sasuke nie jest jej, aż taki obojętny.
Zagryzła wargi. Do diabła z nim! Sześć przepłakanych lat zmarnowanych, nie pozwoli, by kolejne również stały się takie same jak poprzednie. Dopiero Sasori jej pokazał, że nawet zimny drań, jeśli kocha to może okazywać swoje uczucia i troszczyć się o kogoś na kim mu zależy. Sasuke udowadniał jej to tak wiele razy, że mogłaby zliczyć to wszystko na palcach jednej ręki!
~*~
- Zrobili postój! – Hyuuga momentalnie zatrzymała się na gałęzi jednego z wyższych drzew, a za nią Kisame, Itachi i Zetsu. Ich wrogowie właśnie co zatrzymali się i już zaczęli rozkładać śpiwory.
- To na pewno oni? – spytał Itachi.
- Pytasz się już o to drugi raz! – syknął Kisame. – Jak mówi, że to oni, to oni!
- Myślałem, że nigdy tego nie zrobią, ciemno jak w dupie u murzyna, a oni dalej biegną. – Nikt nawet nie zwrócił uwagi na narzekania białego Zetsu, podczas, gdy ten nie tracąc swojego dobrego humoru, dalej zagadywał ich tanimi tekstami.
- Przekazałem wiadomość Painowi, a ten powiedział, że każdy ma zrobić postój. Hinata masz zrobić sobie przerwę na całą noc, teraz śledzeniem ich zajmie się czarny Zetsu. – zakomunikował biały, gdy każdy już się ułożył na swoim miejscu.
- Zrozumiałam!
- Chyba nie zamierzasz się obijać przez tą noc, Hinata? – powiedział Kisame, nagle wstając.
- Co masz na myśli, mistrzu?
- Pójdziemy teraz trenować, wojownicy wydają się silni, a ty nie znasz praktycznie żadnej techniki.
- No jasne, przecież na pewno w ciągu jednej nocy opanuję jutsu klasy A i S. – powiedziała sarkazmem. Czasem jej mistrz był po prostu szalony!
- Kto powiedział, że masz ich się uczyć do perfekcji? Wystarczy, że będziesz znała zarys. Przypominam również, że twoje pomoce to Kori i Mizu. Uwierz mi, że Mizu może zdecydowanie zwiększyć efektowność twoich technik.
- Kisame. – zaprotestował Itachi. – Rozumiem, że chcesz ją na jutro przygotować, ale jest nam potrzebna, nie dość, że będzie niewyspana to jeszcze będzie jej doskwierał brak chakry. To pewna śmierć oraz niepowodzenie misji.
- Itachi, będąc moim partnerem powinieneś wiedzieć, że posiadam nienaturalne pokłady chakry.
- A niby jak chcesz ją przekazać?
I wtedy Kisame z uśmiechem wskazał na zabandażowany miecz.
- Samehada nie tylko umie pożerać chakre, choć nie ukrywam nie lubi się nią dzielić, jednak jeśli się ją ładnie poprosi, to potrafi być naprawdę hojna.
Itachi zmarszczył brwi i znowu miał coś powiedzieć, jednak Kisame go uprzedził.
- A co do niewyspania to chyba nie sądzisz, że Pain będzie na tyle głupi, żebyśmy nie zrobili przed atakiem postoju, by zregenerować siły, Hinata przez jedną noc będzie trenowała, a przez następną sobie odpocznie, a teraz wybacz, ale nie możemy marnować całej nocy.
I Kisame ruszył w głąb lasu, a za nim nieco wystraszona Hyuuga.
~*~
Chciała, by Nica położyli tuż obok niej i tak się stało. Byli do siebie skierowani twarzami. W bladej poświacie księżyca jego oczy wyglądały na bardziej matowe niż są za dnia. Gapił się na nią z niemym przerażeniem i troską. Sam się bał. Ale nie tego co mu się stanie. Tylko tego czy ona ucierpi. Dobrze znała jego każde odczucia. W końcu spędziła z nim całe życie. Od zawsze miała tylko jego. On jako jedyny zawsze się o nią troszczył, kiedy byli dziećmi to on zdobywał dla nich pożywienie i znajdował schronienie. To głównie dzięki niemu przeżyli, choć byli niechcianymi wyrzutkami, przez rozpadający się klan Yuki.
Chciałaby znów, żeby ją przytulił i powiedział, że „Wszystko będzie dobrze”, jak to zwykł robić, kiedy byli dziećmi i Nishi bała się wszystkich i wszystkiego. Westchnęła głęboko i coraz mocniej zatapiała się w wspomnieniach o ich jednocześnie smutnym jak i radosnym dzieciństwie.
- O czym myślisz? – To Nico do niej szeptał. Nawet nie zauważyła, kiedy jego usta się poruszyły, choć ani na chwilę nie spuszczała wzroku z jego twarzy.
- O tym jak byliśmy dziećmi.
- Leżąc tutaj powinnaś myśleć nad rozwiązywaniami naszego problemu, a ty jak nigdy ani trochę niesentymentalna osoba najzwyczajniej w świecie rozmyślasz o przeszłości.
- Czasem to jest potrzebne. Trzeba zajrzeć w dal, żeby ujrzeć swoje błędy, zobaczyć dobre uczynki oraz przekonać się, że wtedy jeszcze nie było tak źle. Czasem to człowieka pogrąża, ale mnie to dziwnie… odpręża.
- Kiedyś mieliśmy tylko siebie, szczerze mówiąc, myślałem, że będzie tak zawsze.
- Żałujesz?
- Niespecjalnie. Widzę, że jesteś tam szczęśliwa i tylko to się dla mnie liczy. – Zauważyła jak jego kąciki ust zmierzają w górę, a ona też nie mogła powstrzymać tego odruchu.
- Nie waż mi się słodzić w takiej chwili.
- A co masz do tej chwili?
- Jest zupełnie nieodpowiednia.
- Nie ma nieodpowiedniej chwili na słodzenie. – I wtedy usłyszała swój własny śmiech, który zawsze sam i zupełnie nieproszony wydostawał się z jej ust, tylko wtedy, gdy jej brat powiedział lub zrobił coś co można uznać za jednocześnie śmieszne i miłe.
~*~
Sasori, nie będąc obok Sakury dziwnie się poczuł, budząc dziś rano. Wstał i ujrzał nadal rozgwieżdżone niebo, które jednak nie było już tak mocno granatowe, a jedynie ciemno niebieskie z domieszką fioletu. Gdzieś tam promyki słońca zaczęły przeganiać samotną i zimną noc. Jednak wiedział, iż trzeba wstać tak wcześnie tylko dlatego, że możliwe, że ich wrogowie zapragną ruszyć o świcie albo jeszcze wcześniej!
Podniósł się z ziemi i omiótł wzrokiem teren wokół niego. Po Zetsu nie było śladu, ale to normalne, może siedzi w jakimś drzewie, albo nawet właśnie po nim drepta bo ukrył się w ziemi, natomiast Deidara chrapał rozwalony, zupełnie jakby spał na wygodnym łóżku i przytulał swój płaszcz coś mamrocząc.
Zaintrygowany Sasori podszedł bliżej i szturchnął go stopą w podbrzusze, ale ten jakby nie zareagował. Jedynie to jego pomruki stawały się wyraźniejsze i głośniejsze. Sasori wytężył słuch, łapiąc parę pojedynczych słów.
- Hinata… włosy… pyszny tort… SZTUKA! – I natychmiastowo podniósł się do pozycji siedzącej, jakby to słowo wywołało w nim tyle emocji, że musiał się podnieść, by zaraz znów to miało z niego ulecieć i natychmiast opadł. Zignorował jego dziwny odruch.
Czy on czasem nie wspominał coś o Hinacie? Oczywiście Sasori wiedział od początku, że jest coś na rzeczy, ale od kiedy blondynowi zaczęło się to śnić i że można już to tak nawet powiedzieć: „przyznał się do swoich uczuć” to teraz Sasori może go już oficjalnie męczyć. Tak samo jak i go wszyscy.
„O zakochany!”, „Jaka ładna para! Taki drań i księżniczka!”, „Czyli miłość jednak istnieję!”. A gówno was to za przeproszeniem obchodzi! Skoro świruję z Sakurą to tylko i wyłącznie jego sprawa, no i po części Hinaty, bo to jej przyjaciółka, no i też trochę tak Sasuke, bo on też ją chyba kocha.
Momentalnie głowa go rozbolała od tych wszystkich związków, nie związków i innych! Po prostu zaraz obudzi Deidare, przyrżnie mu jakimś tekstem, który go zgasi i nie będzie się zachodził w dalsze przemyślenia, bo cokolwiek co zaczynał i tak jakimś sposobem schodziło, na miłość, czyli na Sakure.
A nie mógł o niej myśleć podczas ważnej misji, bo naraziłby na coś siebie, ją i innych. Musi teraz trzymać emocje na wodzy. Z jednej strony dziękował Nagato, że nie przydzielił jego i Sakure do jednej drużyny, z drugiej przeklinał, że to właśnie z nią ma być Sasuke!
~*~
Hinata zdrzemnęła się może z godzinkę, po czym mistrz ją obudził i powiedział, by patrolowała teren. Godzina snu, choć może i krótka jednak ją trochę orzeźwiła, a do tego Samehada chyba ją mocno polubiła, bo wcale nie żałowała jej chakry. Czuła, że może teraz przenosić góry, nawet jeśli pod powiekami czuła monotonny piasek. Ale wiedziała, że to jej odruch na ranną godzinę, kiedy słońce wzejdzie ponad horyzont, będzie o niebo lepiej.
Musiała przyznać, że Mizu niesamowicie jej pomogła w tym treningu. Okazała się być niekończącym się źródłem wody, który pomaga jej uformować niemal każdą technikę. Poznała wszystkie, które używał jej mistrz, co oznacza, że teraz jak wróci musi jedynie je poćwiczyć, choć nie ukrywa, że nawet te najtrudniejsze, choć nieidealne szły jej całkiem, całkiem. Oczywiście nadal mowa tu o nieopisanej pomocy Mizu.
Spoglądała cały czas na wciąż nieruszające się sylwetki przeciwników, jednak nagle jeden drgnął. Po czym dosyć szybko powstał.
- Zetsu! Szybko zawiadom odziały! Nasz cel właśnie się obudził i zaraz zacznie się przemieszczać!
- Ok!
~*~
I tak przez cały dzień wszystkie pięć grupek co i róż biegło lub maszerowało. W zależności od tego co robili ci, których śledzili. Jak na razie wszystko szło po ich myśli. Nie zauważyli ich i raźno zmierzali wprost do krańca kraju ziemi. Lecz chyba nie zamierzali iść do wioski, bo jedną bramę już ominęli. To oznacza, że być może ich lokum znajduję się na jakiejś wyspie, których obok kraju ziemi nie brak. A ponieważ Tsuchikage nie specjalnie przejmuję się tamtymi terenami, baza byłaby idealna. Pod koniec dnia dotarli w końcu do brzegu, a właściwie, ci którzy porwali Nica i Nishi dotarli. Hinata patrzyła jak idą po morzu wprost po wyspie, na której widać było parę roztrzaskanych wież. Jakiś stary i mocno zniszczony przez starość zamek.
- Tam się znajduję ich baza! Co robimy? – spytała Hinata i niemal natychmiastowo wyłączyła byakugana, by chwilę odsapnąć. Nie uszło to uwadze Painowi.
- Przez noc zbieramy siły, zaatakujemy następnego dnia o zmierzchu, do tego czasu, macie odpocząć i zregenerować swoje siły, łapiecie?
Wszyscy zgodnie przytaknęli i od razu rozproszyli się po całym terenie. Hinata razem z mistrzem poszła i usiadła koło jakichś krzaków. Niefortunnie zaplątała w nich swoje włosy. Dość spora kupka została przyczepiona do nieznośnego chwastu.
- O matko! – burknęła Hyuuga i już wyjęła kunaia, by obciąć parę kosmyków.
- Wykluczone! – zawołał Kisame i natychmiast zaczął je rozplątywać.
- O co chodzi mistrzu?
- Masz takie no... długie i w ogóle... - Trudno mu było znaleźć idealne słowo, choć mógł po prostu powiedzieć ładne, jednak to chyba oczywiste, że nie przeszłoby mu to przez gardło.- fajne włosy! Nie waż się ich obcinać!
- Już nigdy nie będę mogła ich ściąć? - Niemal zaczęła sobie sama współczuć, przecież ona nie chcę mieć całe życie coraz dłuższych włosów!
- Dopiero kiedy ja kopnę w kalendarz, wtedy możesz się obciąć nawet dotąd! – Najwidoczniej nie przyszło mu nawet na myśli na łyso, bo wskazał długość nieco za uszami.
- W takim razie bardzo długo ich nie obetnę.
- Nigdy nic nie wiadomo. – westchnął Hoshigaki, wyplątując ostatnie kosmyki.
- Nawet tak nie mów!
Zaśmiał się i był to jeden z jego szczerych uśmiechów.
- Byłoby by miło, gdybym doczekał się tego jak stajesz się silniejsza ode mnie. – I już myślał, że Hyuuga odpowie coś w stylu „ Tobie nigdy nie dorównam, mistrzu!”, na co już przygotował ciętą ripostę na temat, że się nie docenia, ale ona uwielbiała go przecież zaskakiwać.
- No pewnie, że się doczekasz!
I wtedy uśmiechnął się jeszcze szerzej.
~*~
Sakura nie miała ochoty spędzać swojego wolnego czasu z Sasorim i z Sasuke, lecz ci jak na złość poszli za nią oprzeć się koło drzewa. Czy mężczyźni są aż tacy ślepi?! Opanowała się jednak i postanowiła udawać dla obojga miłą, by nie wzbudzać podejrzeń, zwłaszcza, że następnego dnia, mają wyruszyć wprost na teren wroga, co oczywiście mogło się skończyć tragicznie i zapewne nigdy by sobie nie wybaczyła, gdyby swoje ostatnie słowa skierowane do nich brzmiały „Odwalcie się” albo coś w tym stylu.
A jednak jakimś dziwnym sposobem, kiedy Sasori wplótł swoją dłoń w jej, jakoś nagle przełamał jej barierę, jedyna jaka pozostała to Sasuke, który siedział tuż obok niej tyle, że po drugiej stronie.
- Boisz się? – spytał Sasori.
- Nie, mam was i to dodaję mi otuchy.  – Oczywiście specjalnie powiedziała to w liczbie mnogiej. Nie chciała nikogo wyróżniać, a tym bardziej Sasoriego, w tym dziwnym momencie, w którym waha się czy kocha Sasuke. Teraz musiała trzymać go bardziej na dystans (z resztą drugiego tak samo) ze względu na to, iż nie była po prostu pewna swoich uczuć i nie chciała go zranić.
- A właśnie… - Sasuke zaczął wyszukiwać wzrokiem pewnej osoby, aż w końcu na nią natrafił. – Pain! Jak się dzielimy po wejściu na teren wroga?
Jednak ten wzruszył ramionami.
- Robicie co chcecie. Tam już nie będzie dowódców, no chyba, że już wydam ten rozkaz, to wtedy macie go spełnić. – Natychmiast sprostował, widząc uradowaną minę Hidana.
Noc minęła im dość szybko, ale tym razem nie wstali o świcie, tylko każdy spali do tego momentu, w którym będą się czuł wyspany i pełen sił. Hinata oczywiście przespała prawie, że cały dzień.
~*~
- Czemu dzisiaj nie zaczynamy?! – Zza ich pokoju dobiegło ich zniecierpliwione głosy Naokiego i Murao. Jednak ich rozmówca budził w nich chyba respekt, bo ani razu nie powiedzieli nic, aby mu wypomnieć spóźnienie lub choćby to, że choć prostym językiem, to jednak mówili do niego z szacunkiem.
- Po prostu… nieco przełożyliśmy plan, Madara nadal jest trochę… jakby to powiedzieć… nadal musi chwilę odpocząć i przystosować się do ciała ludzkiego.
- Czy to konieczne?
- Ależ oczywiście, w końcu Kaguya musi być przywitana jak należy.
Nishi i Nico oczywiście słyszeli o Madarze. Może i nie wychowywali się tak jak inni dzieci shinobi, ale tak jakoś od zawsze wiedzieli kim jest Madara i Hashirama. Tak jakby się rodzili i od razu znali imiona dwóch najsilniejszych shinobi wszech czasów. Jednak o tej całej Kaguyi nigdy nie słyszeli. Może była mniej znana od tamtych, ale jednak nadal ważna, a to oni po prostu nie wiedzą o kogo chodzi, bo są zacofani? Ale to niemożliwe, bo znali prawie wszystkich ninja, którzy zasłynęli się z historii wojen i nie wojen. A może ona jest jakimś nowym talentem?
W każdym razie jej imię i to w jaki sposób je wypowiedział nie budziło w nich pozytywnych uczuć, a już zwłaszcza sens jego słów „…Madara nadal jest trochę… jakby to powiedzieć… nadal musi chwilę odpocząć i przystosować się do ciała ludzkiego.” To przecież niemożliwe by…
- Czy oni powiedzieli…? – Dopiero po paru minutach ciszy bliźniacy spojrzeli na siebie przerażeni. Tak długo zajmowali myśli o tej całej Kaguyi, że kompletnie zapomnieli o czym mówił tamten, a to co mówił nie wróżyło nic dobrego, a kłamać raczej przy swoich towarzyszach nie musiał.
- To przecież niemożliwe. Madara już dawno umarł.
- No właśnie. – zgodziła się. – A on przecież powiedział: nie może przystosować się do ludzkiego ciała. – powiedziała dając nacisk na ostatnie słowa. – To znaczy, że ktoś wskrzesił Madare. To naprawdę źle dla nas lokuje, zwłaszcza, że skoro to oni wskrzesili Madare, to on jest ich sprzymierzeńcem, a skoro jest ich sprzymierzeńcem to znaczy, że i wrogiem Akatsuki.
~*~
Itachi stał na brzegu i patrzył na zachodzące słońce. Chociaż nie. Bardziej spoglądał na chmury jak zawsze wtedy zatapiając się w wspomnieniach o wiosce. Nie wiedzieć czemu, ale kiedyś nienawidził tej organizacji i się w niej dusił, ale od kiedy te dwie się zjawiły jakby Akatsuki nabrało uczuć i ciepła towarzyszy. Czuł, że one powoli ich zmieniają na lepsze i że jeśli dalej tak będzie, może nawet zostanie w Akatsuki na dłużej? Do tego jego partner z którym nigdy się nie mógł dogadać, bo był po prostu nieludzki, nagle zaczął przejawiać uczucia i to typowo ciepłe i rodzinne, przez co okazało się, że z tym gościem można jednak porozmawiać, choć nie ukrywał, iż dalej działał mu na nerwy.
- Chyba czas już ruszać. – Ostatnie promienie słońca topiły się w falach, a nad nimi zapadł zmrok. Idealny moment na atak. – Pójdziemy tam w ciszy. Na spokojnie się przebijemy, a kiedy będziemy w środku, chciałbym by bardziej pewni siebie faceci (no i kobiety, żeby nie było) zaczęli robić dużo hałasu. – powiedział Pain uśmiechając się szeroko.
- Hałas to moja specjalność. – powiedział Deidara, a Hidan mu przytaknął.
- Pokażemy im co to znaczy zadzierać z Akatsuki!
- Ruszamy!
I wszyscy poderwali się do biegu. Morze zachlupotało pod nimi, a wiatr zawiał w rytm marszu pogrzebnego. Tylko dla której z stron?


No i cóż mam wam powiedzieć? Niedługo święta, a ja wam tu daję takie smutne rozdzialiki :C
No niestety... Planuję zrobić jakiś bonus świąteczny, ale jeszcze dokładnie nie wiem co i jak niby miałabym z nim zrobić. Tutaj trwa jakaś smutna akcja, więc zapewne bonus napisałabym bardzo radośnie, ale nie wiem czy byłby taki jaki w tamtym roku, czy może jakiś paring z tego opowiadania w świątecznym stylu? No to może tak... jeśli wybieracie drugą opcję to jaki paring najbardziej chcielibyście ujrzeć? (oprócz SasoSaku i DeiHina, bo tych jest już dużo xD)
No dobra to chyba tyle ^ ^
No to pa :* ~~~

2 komentarze:

  1. czytam od początku i jak nigdy nie dodawałam komentarza to dziś coś pękło. sprawdzam średnio dwa razy tygodniowo czy jest nowy rozdział i tak się ciesze jak go zastanę! czytam głównie dla Hinaty i Deidary, więc błagam, aby było ich jak najwięcej! chociaż wątek Sakury i Sasoriego no i troszkę Sasuke również mi się podoba, jednak me serce nalezy do Hinaty <3 ale chaotycznie haha
    rozdział świetny. ALE ZE MADARA?!

    od początku istnienia mojego bloga jestes w czytanych i dodam jeszcze, ze juz nie moge doczekac sie kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle pojawiam się w porę xD
    Jestem zaskoczona, że ułożenie drużyn zrobiło się takie... zagmatwane.
    Sasuke z Sakurą... no czuję, że coś wisi w powietrzu. ŁO ALE FAZA BĘDZIE
    A jeśli Sasori się z Różową nie pożegnał, to niech teraz gnije z tym blondwłosym pedałem (jezu, obraziłam Deidarę >_<). Jeśli już razem idą, to w sumie możesz ich ze sobą przespać. Tak dla zasady i urozmaicenia.
    Coś czuję, że mimo tak pięknej przemowy, któreś z nich jednak nie wróci. Mam nadzieję, że to tylko takie bezsensowne przypuszczenia, bo jeśli komuś coś się stanie, to nie ręczę za siebie.
    "no i też trochę tak Sasuke, bo on też ją chyba kocha" - myslący Sasori xDDDD
    Świąteczne SasoDei xDDDD
    Sakura zamiast skupić się na walce, siedzi sobie między tymi debilami i myśli kogo kocha, muj musk XD
    Jako iż nie jestem pewna, czy przed świętami jeszcze będziemy mieć kontakt, to życzę Ci wesołych świąt, po choinkę tonę weny i radości i uśmiechu i spełnienia marzeń <3

    OdpowiedzUsuń