wtorek, 2 grudnia 2014

33 rozdział

"Możecie sobie na nas pluć, oblewać nas gorzałą czy obrzucać jedzeniem. W większości przypadków skwitujemy to tylko śmiechem i zapomnimy o sprawie. Jednak nigdy, ale to nigdy, nie wybaczymy tym, którzy krzywdzą naszych przyjaciół!"
~ Shanks (One Piece) 
Cała organizacja zebrana w jednym miejscu, szeptała między sobą co może być powodem pilnego zwołania przez nadal nowo przybyłą towarzyszkę- Hinate Hyuuge i ich starego druha- Deidare. Mimo wszystko siedzieli skupieni i odprężeni, patrząc to na Deidare to na Hinate. A oni niecierpliwie czekali, aż znowu jakiś kolejny członek Akatsuki zjawi się tutaj, wchodząc lekkim krokiem.
- To już wszyscy? – spytała Hinata, kiedy Hidan ze swoją kosą powlókł się na swoje miejsce.
- Brakuję tylko Tobiego, zaczynajmy bez niego. 
Hinata przytaknęła i wzięła głęboki oddech. Nie lubiła przemawiać przed publicznością, ale jeśli chodziło o jej towarzyszy to była skora do poświęceń.
- Słuchajcie! Wrogowie wtargnęli do naszej bazy, przebijając się przez barierę gen jutsu. Porwali naszych dwóch członków Akatsuki Nishi i Nico Yuki. Uważam, że trzeba ruszyć w pogoń za naszymi wrogami i…
- No chyba sobie jaja robisz, ślicznotko?! – Hidan głośno się wydarł, a za nim poszło wiele pomruków zgód.
- Nie ma w tym żadnego zysku. – dopowiedział Kakuzu i nagle w cichym pomieszczeniu do głosu chciał dojść każdy, chcąc przekonać Hyuuge, że wyprawa, na którą chcę zabrać całe Akatsuki nie ma sensu i że lepiej ich zostawić. Pomieszczenie niemal odbijało echem, wszystkie puste słowa, na co Hyuuga zacisnęła mocno swoje powieki. Nie myślała, że okażą się takimi egoistami. Ale czego się dziwiła? To w końcu Akatsuki. Organizacja dla której nie liczą się towarzysze. 
- Cisza! – Dopiero stanowczy głos Konan doprowadził wszystkich do pionu. – Ona może mieć rację. Po pierwsze. Wrogowie, którzy tu wtargnęli jakimś sposobem wiedzieli, że to nie jest zwykła chatka, tylko złudzenie i spokojnie wtargnęli przez nie, nie uruchamiając alarmu. Musieli od dawna zbierać informację o naszej bazie co źle nam lokuję. To już pierwszy powód za którym choćby mamy ruszyć w pogoń za nimi i ich wybić zanim nam zaszkodzą. Po drugie Nishi i Nico jak by nie było poznali nasze poufne informację i nie możemy pozwolić, by tak po prostu nam ich odebrano i nareszcie po trzecie… to nasi towarzysze. Musimy w końcu nauczyć się na sobie polegać. – Powiedziała ostatnie zdanie ciszej, jakby przywiązywała do tego jakiś sentyment.
- Bądź co bądź Konan ma rację. – Dopiero teraz zobaczyli stojącego w drzwiach rudowłosego faceta i drugiego przyodzianego w maskę. Ten z rinneganem jako jedyny się odezwał. – To jest dla nas ważna sprawa, skoro byli na tyle silni, że ukryli swoją obecność, przełamując barierę to coś jest na rzeczy. 
- Co ty na to, Tobi? – Konan już od razu zwróciła się do szefa ich organizacji. Wolała znać reakcje z góry.
- To co mówicie ma sens, wyznaczę do tej misji parę osób i po kłopocie. 
- Pójdźmy tam razem, jako towarzysze broni! – nalegała Konan.
- Może niech pójdzie ten, kto chcę iść, co? No? Kto chętny?
Oczywistym było, że Sakura i Hinata jako pierwsze podniosły swe dłonie, Sasuke po chwili zastanowienia również ją podniósł. Bądź co bądź przypomniały mu się stare czasy w wiosce, a po za tym nawet jeśli wcześniej z zimną krwią zostawiał towarzyszy to zawsze później tego żałować. Później ręce podnieśli Sasori i Deidara. Ci dwaj oczywiście nie chcieli zostawiać ważnych dla nich osób samych. Następne ręka Kisame i Itachiego jednocześnie wystrzeliły w górę. Kisame nie mógł pozwolić, by jego mała uczennica została w tym sama, a Itachi? Chyba pchał go taki sam powód co Sasuke. Nie wiadomo czemu, lecz Zetsu też podniósł swą dłoń, może po prostu chciał się w końcu rozerwać i ruszyć z tej bazy? Konan oczywiście również podniosła rękę. 
- Ej no kurwa nie żartuj! Jesteśmy pieprzonymi wyjątkami, Kakuzu! – wydarł się Hidan.
- Mam to w dupie!
- Będzie zajebista rzeź, Come on, Kakuzu! Może znajdziesz coś tam zyskownego. – Po przeciągłym westchnięciu, Kakuzu również podniósł swą dłoń, a za nim ucieszony Hidan. 
- A ty? – burknął Tobi do Paina. – Nawet Zetsu idzie.
- Wyślę tam trzy ścieżki. Shuradō, Ningendō oraz tą. – Wskazał na siebie.
- A co z przywołującym, a jeśli się coś wydarzy?
- Idzie całe Akatsuki, Konan. Ja i tak jestem zbyt uprzedzony, bo wysyłam, aż trzy, a powinienem na taką misję, wysłać maksimum jedną.
- Skoro tak mówisz, a ty, Tobi?
- Ja zostaję. Jeśli coś się będzie działo nie pomyśli, Nagato mi to przekażę i oboje ruszymy.
- No więc ustalone! – zapowiedziała Konan. – Nagato będzie naszym dowódcą. I nawet nikt nie zwrócił uwagi, kiedy Tobi ulotnił się z pomieszczenia. 
- Na początek podzielmy się na grupy. Jest nas czternaście. Ja i Konan będziemy na pewno działali w parze.
- Ale jak w parze? – Zdziwił się Deidara.
- Co ci znowu nie pasuję? – burknął Pain. 
- No to, że jest ciebie czy jak to tam aż trzech, który będzie z nią w „parze”.
- Chodzi mi o mnie. A tamtych rozmieszczę pośród drużyn. Aby było nam łatwiej. Nazwiemy nasz odziały numerkami. Mój i Konan to numer 1. 
- No ok. 
- Pozostaję nam dwanaście osób, podzielimy się więc na trójki. W drugim oddziale będzie Shuradō jako łączność między drużynami, do niego dojdzie Kakuzu i Hidan. Ten będzie się trzymał na końcu, gdyż nie ma w nim żadnego sensora.
- Nie chwaląc się liczę już sobie dużo lat i uwierz, ale potrafię dobrze szpiegować. – powiedział z urazą Kakuzu.
- Ale skoro masz Hidana to za dobrze by waszej drużynie to nie wyszło, więc lepiej żebyście trzymali się z dala. – powiedział Pain, a Kakuzu posłał swojemu partnerowi nienawistne spojrzenie, przez którego jak zawsze nie mógł w pełni zasłynąć z innych umiejętności, niż zabijanie. – Powracając. Do oddziału trzeciego zaliczać się Ningendō, który tak samo jak w drugim pełni za łączność, do niego dochodzą Sakura i Sasuke. Ten odział będzie się również trzymał nieco dalej, ze względu na brak sensora, a także na to, iż medic ninja nie może ucierpieć. I wreszcie odziały, które mają sensorów i które będą trzymały się na samym przodzie. Czwarty to Hinata jako sensor, do niej dochodzą Kisame i Itachi. To jedyny oddział z którym nie mam łączności, dlatego liczę na to Kisame i Itachi, że będziecie mieli wszystko pod kontrolą. – Zrobił krótką pauzę, patrząc na tych dwóch, a oni w tym samym momencie przytaknęli głowami, zapewniając, że tak będzie. – I wreszcie piąty. Zetsu jako sensor i łączność oraz Sasori i Deidara. Jak już mówiłem rozmieszczenie naszych oddziałów jest bardzo proste. Wyruszamy po sobie w określonych odstępach czasu, by nie zwracać na siebie uwagi i by lepiej ukryć chakre. Czwarty  i piąty ruszają jako pierwsze, po złapaniu tropu, macie się rozdzielić, tak żeby na wszelki wypadek zajść przeciwnika od obu stron. Następnie ruszam ja i Konan, będziemy waszą łącznością, i ostatnie odziały to drugi i trzeci, możecie od razu się oddzielić, by tak samo jak sensory, „otoczyć” przeciwnika. To jak będziecie się poruszać w trójkach nie ma dla mnie żadnego znaczenia, macie zrobić to tak, żeby niczego nie spieprzyć. W drugim oddziale kapitanem będę oczywiście ja, w trzecim również, w czwartym moje obowiązki ma pełnić Itachi i w piątym Sasori. Czy to wszystko jest dla was jasne?
Hinata podniosła niepewnie dłoń. 
- Słucham?
- Mamy ich śledzić to samego końca, czy zacząć walkę gdzieś pośrodku lasu i po prostu odbić Nishi i Nica?
- Do tego momentu, w którym nas nie wykryją, śledzimy ich, aż dotrą do swojej bazy. Choć naszym priorytetem jest przechwycenie tych dwoje, to jednak jeszcze lepiej by było, gdybyśmy wybili wrogów od razu. 
- Ok. Jednak… jako posiadaczka byakugana, sądzę, iż będę miała lepiej ocenić co i jak, a chciałbym o tym powiadamiać innych, może jednak ktoś z łączności, by do nas doszedł.
Nagato przez chwilę zastanowił się nad tym co powiedziała białooka, aż w końcu uznał, że to wcale nie głupi pomysł.
- No dobrze. – Spojrzał na Zetsu. – Niech biała strona pójdzie do oddziału czwartego. 
- Ale że ja? – spojrzał na niego biały. – Czy mój klon?
- Twój klon. – wysyczał. Coraz bardziej tracił cierpliwość. Dawno już nie udawał się na takie misje. Zawsze działał sam i nie musiał nikomu tłumaczyć swoich planów i działań akcji. Teraz ma o wiele trudniejsze działanie, bo jest ich multum, a do tego większość z nich to bezmózgie istoty, a po tępej minie Hidana już wiedział, że białowłosy, nie zrozumiał, żadnego jego słowa.
- Oke~ej! – powiedział melodyjnie i z ziemi tuż obok stopy Hyuugi wyrosło ciało białego Zetsu. Cudem się stało, iż Hyuuga ze strachu nie pisnęła. 
- To chyba wszystko. Idźcie wziąć broń i prowiant, ale nic po za tym. Najlepiej jakbyście plecaków w ogóle nie zabierali. I pośpieszcie się! Im szybciej wyruszymy tym mamy lepsze szanse na złapanie ich tropu. Zwłaszcza niech bujną dupy odziały cztery i pięć. Czekam na wszystkich na zewnątrz. Przed oknem pokoju Nishi i Yuki, zrozumiano?!
- Tak jest! – I z szybkością światła rozproszyli się do swoich pokoi. 
~*~
Nishi, kiedy się obudziła poczuła tępy ból gdzieś w okolicach prawej półkuli, chciała się tam złapać, jednak poczuła jak jej ręce są skrępowane przez liny. Wkrótce powróciło do niej czucie. Bała się otworzyć oczy, co chwila czuła mocne szarpnięcia, jakby ktoś… ja niósł. Powróciła pamięcią to co się stało dzisiaj w pokoju. Poszła na śniadanie i miała nadzieję spotkać tam Hinate, ale było za późno bo już dawno je zjadła i z tego co słyszała to poszła trenować, więc zdecydowała się jej nie przeszkadzać i później ją dopaść. Później razem z Nico włóczyli się po organizacji, jednak zdecydowali się w końcu powrócić do pokoju. Tam już czekali na nich jej oprawcy. Niemal od razu unieruchomili Nica, a ten zaskoczony, nawet nie zauważył, kiedy go walnęli i po prostu upadł. Oczywiście Nishi zaczęła się bronić, jednak dwóch na jedną to nie było walka fair play. I na końcu skończyło się tak, że straciła świadomość, a teraz leży w ramionach jakiegoś silnego mężczyzny. Wiedziała dlatego, iż tajemniczy jegomość miał szeroką klatkę piersiową i oczywiście brak piersi, do tego jego ramiona były mocno umięśnione. 
I nagle usłyszała dobrze jej znajomy głos.
- Gdzie nas zabieracie, sukinsyny?! – To był Nico. Och, dziękowała bogom, że on też tu jest! 
- Przymknij się wreszcie. –syknął jakiś mocny kobiecy głos. – Zadajesz to pytanie od kiedy się obudziłeś, nie znasz już innych?
- Och, nie martw się znam. Choćby „Jesteś idiotką czy idiotką?”.
- Ty mi naprawdę działasz na nerwy, zamknij się kretynie, zanim rozwalę ci łeb. 
- No jasne, powodzenia. – prychnął. Cały Nico, jak on kochał prowokować ludzi, a potem dostawać od tych silniejszych baty. 
- Murao, on cię tylko prowokuję, nie daj się. – powiedział spokojnie głos mężczyzny, który ją niósł. 
- Och, odezwała się oaza spokoju. – prychnęła kobieta zwana Murao. 
- Ja się chociaż nie angażuję w gadki z nim.
- Bo się boisz. – powiedział Nico głosem przesyconym dumą. O Jezu jak ona by chętnie strzeliła sobie z otwartej dłoni w czoło, oddając cześć jego głupocie, ale na szczęście nie mogła.
- Zamknij się, mała pluskwo i mnie nie denerwuj! – warknął mężczyzna. 
- Naoki, on cię tylko prowokuję, nie daj się. – powiedziała Murao, przedrzeźniając jego gruby głos, przez co zabrzmiała trochę jak jakiś przygłupi mięśniak. 
- Daj mi spokój. – syknął.
Czy ona naprawdę będzie musiała wysłuchiwać ich rozmów przez resztę drogi? Albo może sama do nich dołączy. To chybaby było najrozsądniejsze. Może ona jakoś ich przekona do wyjawienia im, gdzie ich wloką. Otworzyła oczy i udała zaspaną i natychmiastowo mężczyzna spojrzał na nią. Spotkała się z jego zielonymi tęczówkami, a chwilę później objęła wzrokiem całą jego twarz. Miał namalowane czerwone cienie pod oczami, brąz włosy, które sterczały pod lewym kątem i niektóre związane u doły w dość długą kitkę i kościste policzki. Jego „tępa mina” z połączeniem z niebezpiecznym wyglądem jakoś nie dodawała jej otuchy. Nie wyglądał na jakiegoś przygłupa czy coś. Po prostu tą minę chyba tylko tak dało się określić. 
- Murao! Obudziła się!
- Serio?! – Chwilę później stała nad nią kobieta, która wykłócała się wcześniej z jej bratem. Miała grube, czarne włosy, a grzywka zachodziła jej prawie za oczy, mimo to widziała te białe tęczówki, które mocno kontrastowały z kolorem jej włosów. Na pewno nie była z klanu Hyuuga, gdyż oni nie posiadali źrenic, a ta osobniczka je miała. Była mocno blada, jakby w ogóle promyki słońca nigdy nie dotknęły jej skóry. Miała nieco przyduży nos, który za specjalnie nie odejmował jej uroku, a chyba nawet go dodawał. Kolejne co zauważyła to liczne kolczyki na wargach w czarnych kolorach. Swoje oczy również podkreślała czarnymi cieniami. Wyglądała jak gwiazda rocka. 
- Nishi?! Wreszcie się obudziłaś! Czy ty wiesz, że ci frajerzy nas porwali?!
- Wyobraź sobie, że zdaję sobie z tego sprawę. – powiedziała z niesmakiem, zastanawiając się nad tym czy dla jej brata jest jeszcze jakaś nadzieja.
- No to świetnie! Może coś z tym zrobimy?!
- A może wreszcie się zamkniesz! –syknęła coraz bardziej, tracąc nad sobą kontrolę.
- Już ją lubię. – powiedziała Murao, a Naoki jej przytaknął. 
- Bardzo dobrze robisz, eee Nishi… - Zrobił na chwilę pauza, by zobaczyć czy na pewno dobrze wypowiedział jej imię, a ona szybko przytaknęła, by kontynuował. – Te liny zatrzymują przepływ chakry i uwierz mi, że nie chcecie teraz jej użyć.
Nishi przełknęła ślinę.
- No ok, ale mogę chociaż wiedzieć gdzie nas zabieracie? – Spojrzała niemal błagalnym wzrokiem to na Murao to na Naokiego. Oboje spojrzeli po sobie i chyba zdecydowali się powiedzieć, bo oboje przytaknęli.
- Sądzę, że nie warto wam to wiedzieć, ponieważ nie macie bladego pojęcia, gdzie to jest, ale jeśli już tak was nosi… idziemy na jedną z wysp za krajem ziemi. – I rzeczywiście. Nishi nie miała pojęcia, gdzie to jest, co tam jest i szczerze powieszawszy nadal nie chciała wiedzieć. 
- Ale po co?
- Zadajesz zbyt dużo pytań, mała. – powiedziała Murao, jednak uśmiechnęła się do niej. – Idziecie tam by nam pomóc, jak skończycie swoją robotę, będziecie mogli sobie pójść.
- To czemu po prostu nas nie poprosiliście?
- Od kiedy należycie do Akatsuki musieliśmy zabrać was siłą.
- Akatsuki to wasi wrogowie?
- Można tak powiedzieć, chodzi o to, że lepiej, żebyśmy nie wpieprzali się w swoje interesy, a i tak zbyt dużo namotaliśmy, ale to już chyba będzie na tym koniec.
- A co jeśli będą nas szukali?
- To niemożliwe, mała. – Chyba jej się spodobało, mówiąc do niej takim przydomkiem. – Akatsuki to dupki, którzy wydadzą swoich towarzyszy bez mrugnięcia okiem.
Ale Nishi i tak wiedziała, że Hinata jest inna. Młoda spadkobierczyni byakugana nie jest taka jak oni. Ona na pewno będzie jej szukać, aż do skutku. Z całej siły skupiła na niej swoje myśli, marząc by do niej dotarły.
„Niech twoje oczy, przebiją się przez każdą przeszkodę, Hinato! Pokaż im, że to one mogą wszystko!”
~*~


Niemal każdy już stał pod oknem pokoju Nishi i Nica. Wszyscy jak jeden mąż ubrani byli w standardowe stroje Akatsuki i gotowi do walki. Wszyscy z grupy sensorów się zgromadzili, ale Pain postanowił jednak poczekać na wszystkich. Kiedy jak zawsze Hidan wszedł mocno spóźniony, ten nic już na to nie powiedział, gdyż wiedział, że nie warto.  Zebrali się ciasny okrąg, każdy spoglądał na ich przywódcę. 
- Zwyczaj głosi, iż przed wyprawą wojownicy słyszeli od kapitanów podbudowującą ich morale przemowę. Nie jestem w tym za dobry, jednak również postaram się dodać wam otuchy. To pierwszy raz o wielu lat, gdy Akatsuki ponownie się zjednoczyło jako ufający sobie towarzysze. Nie ukrywam, iż jest to dla mnie i Konan pewien ważny sentyment, jednak nie po to was zebrałem w jednym miejscu przed wyprawą. Chodzi o to, żebyśmy po raz pierwszy naprawdę na sobie polegali i się wspierali. Nie mam pojęcia czy będzie ciężko, lecz niech każdy się postara o to, żebyśmy wszyscy razem wrócili tutaj do tego miejsca cali i zdrowi łącznie z naszymi dwoma towarzyszami! Chcę abyśmy pomagali w sobie walce i nawzajem się bronili, zapamiętajcie moje słowa, bo prędko je z moich ust nie usłyszycie! Po raz pierwszy od kiedy powstała nowa era Akatsuki widzę w was prawdziwych towarzyszy i modlę się, żeby to tak zostało! Gdy znowu spotkamy się w tym miejscu ma nikogo nie zabraknąć, zrozumiano?!
- Tak jest! 
- No więc odziały pięć i cztery! Ruszajcie! 
I natychmiastowo szóstka osób ruszyła wprost w ciemny las, podążając za śladami. Nagato spojrzał na Konan i zdziwił się tym widokiem. Po jej policzkach, ciekło kilka gorących łez. Nikt nie mógł tego zauważyć bo opuszczała głowę.
- Coś się stało? – spytał szeptem. Ostatni raz widział jak płaczę, po śmierci Yahiko, później stała się opanowana i chłodna, nie znająca łez. 
- Och, to… wzorowałeś się na słowach Yahiko? 
No jasne! Jak mógł tego nie zauważyć, przecież prawie, że zawsze to samo mówił im wszystkim ich rudowłosy przyjaciel. 
- Chyba tak…
- To naprawdę wspaniale, że znowu mamy takich towarzyszy, prawda? 
Przytaknął jej i chwilę nic nie mówił, a jej łzy nadal skapywały na ziemie. Zastanawiał się czy przerwać ciszę, przytulić ją, albo coś, jednak ona go uprzedziła. Podniosła głowę, a po jej twarzy ciekły gorące strumienie, jednak na twarzy widniał ten, piękny, szeroki uśmiech, który tak kochał, a którego tak dawno nie widział. 
- Teraz chyba mogę w końcu odnaleźć Heiwe*, nie sądzisz? – A on zdziwił się jeszcze bardziej, ale i sam się uśmiechnął szeroko.
- Po misji zaraz zabieramy się za poszukiwania! Ale jak na razie… - i znów przyjął swoją firmową maskę spokoju i powagi… - musimy się w ogóle za nią zabrać. Ej drugi i trzeci, ruszycie jakieś pięć-dziesięć minut po nas, czaicie?
- Tak jest!
- Chodź, Konan! – I razem ruszyli w głąb, ciemnego lasu, pchani nadzieję na nowe jutro, na wspanialszą przyszłość. Od dawna nie byli szczęśliwi jak teraz, w nich rozwijała się coraz większa siła zwana przyjaciółmi. Nareszcie mogli brnąć na przód, wiedząc, że jest obok nich ktoś, kto zawsze im pomoże, gdy upadną. 
Jednak wtedy jeszcze nie wiedzieli…

*Heiwa- jap. nadzieja. 

I jak wam się podoba nowa odsłona Akatsuki? Rozdział króciutki i taki miał w sumie być, bo to dopiero przygotowania </3 Ale w następnych akcja się rozkręci, no może bardziej w 35 się rozkręci xD A i właśnie, zazwyczaj w książkach, opowiadaniach się chyba nie rozpisuję na temat walk, jednak ja jako iż tworzę na podstawie Naruto (w którym pojedynki są długie i rozbudowane) to chciałam, aby te sceny walk zajęły mi znaczną część rozdziałów, trochę tak jakby anime. Mam nadzieję, że was nie zanudzę jakoś tym co będzie i ogólnie, że teraz was znowu przybędzie, bo za chwilę normalnie się załamię, oczywiście dziękuję tym, którzy komentują i dalej są ze mną <3 Jesteście kochani <3 
Po za tym jak ktoś patrzył w Historii (że stronie) to widział, że mam cały rozdział 34 i 35 napisany, a teraz zaczynam 36, więc możliwe, że akcja będzie się dość szybko dodawała <3
To chyba wszystko ^ ^ Sayonara ~ 

3 komentarze:

  1. Cóż króciutki komentarz, gdyż śpieszę się, ale jak zwykle genialne. Oby tak dalej, a i no Akatsuki i misja ratunkowa- kurde nie spodziewałam się o i takie pytanie :) Gdzie jest Grimmjow? Dawno go nie widziałam :) Mam nadzieję, że w następnym rozdziale już pojawicie się :) Ty i on, Natuśka i Grimmjow :) Czyż to nie pięknie brzmi xD? Jeszcze raz- genialne :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniała notka ! :* czekam na rozwój akcji bo jak narazie nie ma co oceniać, więc dodawaj notkę szybciutko :*:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział boski, zresztą jak zawsze c;
    Jeszcze jedna sprawa ;u; gg się zepsuło i nie mogę napisać :c Wbij na fanpejdża to pogadamy a ja postaram się jeszcze pomajstrować przy tym gg ;cc

    OdpowiedzUsuń