„Życie jest zmianą. Jeśli przestaniesz się zmieniać, przestaniesz żyć.”
~ Rainer Haak
Wczoraj cały dzień spędziła z Deidarą, ale już dzisiaj postanowiła, że weźmie się za porządny trening, dlatego, gdy tylko wstała od razu poszła do łazienki, rzucając ukradkowe spojrzenie na śpiących Sasoriego i Sakure. Wczoraj, kiedy lalkarz wszedł do pokoju, usłyszała go ponieważ akurat się obudziła i rozmyślała o Deidarze. Wymieniła z nim parę zdań i Akasuna chyba uznał, iż od teraz równie dobrze może spędzać noce tutaj. Co prawda wcale jej to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Cieszyła się ze szczęścia tej dwójki, a już zwłaszcza z tego, że ma chwilę sam na sam z Deidarą. Po krótkim prysznicu, rozczesała włosy i ubrała szare dresy i czarną dużą bluzkę. Skoro dzisiaj ma trening, to lepiej żeby się ubrała luźno. Szybko wyszła na korytarz i udałą się pod pokój Deidary. Zapukała i nie minęła chwila, a w drzwiach stanął już ubrany blondyn.
- O Hinata! – wykrzyknął na powitanie.
- Idziemy na śniadanie? – spytała Hyuuga.
- No pewnie!
I nie wiadomo czemu, ale idąc złapał ją za dłoń. Była nieco szorstka i miała grudki gliny, bo za pewne od rana rzeźbił. Była również o wiele większa od jej malusieńkiej rączki, ale pomimo tego, czuła, że w jakiś sposób jej dłoń idealnie pasuje do jego dłoni. Kiedy kilka razy pogładził jej skórę kciukiem i po jej ciele przeszedł dreszcz, a ona sama się zarumieniła. Kiedy doszli do kuchni, tam oboje zabrali się za przygotowanie jajecznicy i herbaty.
A po zrobieniu, zabrali się za pałaszowanie posiłku i wesoło rozmawiali.
- Masz dzisiaj trening? – spytał Dei.
- No… chyba nie mogę usiedzieć teraz w jednym miejscu. – Wyszczerzyła swoje białe ząbki.
- Mam nadzieję, że to nie po mnie. – Oboje się zaśmiali. – Kisame będzie?
- No jasne, jak zawsze, a co?
- Zastanawiam się czy mam przyjść i czy moje nerwy wytrzymią. – Zrobił groźną miną, patrząc w jakiś punkt naprzeciwko niego, jakby już wyobrażał sobie tam mistrza miecza, który rzuca w jego stronę obraźliwą uwagę.
- Ewentualnie możesz przyjść po mnie po treningu. – zaproponowała Hyuuga.
- Tylko co ja będę robił przez tyle czasu? – narzekał blondyn, a Hinata westchnęła.
- W ogóle nie można tobie dogodzić.
- Taki już jestem. – Puścił do niej oczko, a jej twarz spłonęła rumieńcem.
- Jak ja to uwielbiam! – powiedział, nagle zanosząc się śmiechem.
- Ale co? – Jej twarz stała się jeszcze bardziej czerwona, o ile to w ogóle było możliwe.
- To, że się czerwienisz! Jesteś wtedy taka słodka! – Poczochrał ją po włosach i ucałował w czoło, a Hyuuga dziękowała bogu, że nie pozwolił jej zemdleć.
~*~
Budząc się w ramionach Sasoriego pierwsze co zrobiła to wciągnęła w płuca jego drewniany zapach, a drugie… No cóż. Z prędkością światła otworzyła oczy i z głośnym: „Haja!” zepchnęła Sasoriego z łóżka. Spadł z głośnym jękiem, masując przy okazji plecy. Spojrzał na nią wzrokiem, który równie dobrze mógłby zabijać, a Haruno jakby tego nie zauważając, dalej gapiła się z niepokojem na łóżko Hyuugi.
- Co to było? – syknął Sasori, powoli się podnosząc.
- Jak to co?- warknęła. – Co ty tu robisz? Hinata cię już na pewno widziała.
- Wyluzuj… Wczoraj zauważyła mnie jak wchodziłem i powiedziała, że to takie słodkie. – Starał się udać jej głos, jednak wyszedł tak piskliwy, że Haruno mimowolnie się skrzywiła.
- Ahaaa, to w sumie dobrze. – Wyszczerzyła się i spojrzała na twarz Sasoriego. Dopiero teraz zobaczyła, że stoi nad nią niczym kat. Jego twarz jakby pogrążona w mroku i ten psychopatyczny uśmiech. Haruno się wzdrygnęła. –Co ci jest?
- Czas zapłacić za niemiłą pobudkę. – powiedział i wziął ją na ręce. Oczywiście nie obyło się bez pisków, wyrywań i licznych zadrapań na twarzy lalkarza. Jednak warto było ją zanieść do łazienki położyć w wannie, wziąć rączkę od prysznicu i puścić na nią strumień zimnej wody. Jej piski zbudziły zapewne całą bazę, ale Sasori jakoś się tym nie przejął. W końcu, kiedy Sakura przystosowała się do wody, zakręcił ją i spojrzał na Sakure, która mogłaby teraz zabijać wzrokiem.
- No dzięki… - mruknęła, powoli się podnosząc i mamrotając jeszcze parę przekleństw w stronę Sasoriego. W tym czasie w którym Sakura wyrżnęła z włosów wodę, Sasori zarzucił jej ręcznik na głowę nadal z szerokim uśmiechem.
- To była tylko niewinna zemsta.
Ale Sakura nie zamierzała mu odpowiadać, jedynie posłała mu nienawistne spojrzenie, na co on się jedynie zaśmiał. W tych jakże odmiennych nastrojach ruszyli w głąb pokoju, by Haruno spokojnie mogła wziąć ubrania, a Sasori mógł znowu położyć się w łóżku. Nie minęła chwila, a chłopak po prostu zamknął powieki i stracił wszelką świadomość. Właśnie odpływał w stronę jego snów, snów, w którym widział przed oczami jej różowe włosy. Sam nie wiedział czemu, ale tylko to zapamiętał ze wszystkich swoich drzemek o niej. Jej kosmyki, koloru dojrzałych kwiatów wiśni. Musiał przyznać, że w końcu takie włosy nie zdarzają się zbyt często.
Sakura szybko ogarnęła się po czym wyszła i ujrzała śpiącego Sasoriego. Mimo wszystko uśmiechnęła się do siebie. Przez chwilę zastanawiała się czy może jednak nie zostawić go, żeby sobie nie pospał, ale szybko zrozumiała, że jeszcze bardziej by się obraził, gdyby poszła na śniadanie bez niego.
- Ej, Sasori… - powiedziała łagodnie i pogłaskała go po włosach. Zadrżał pod jej dotykiem i uśmiechnął się. Zastanawiała się czy śpi, czy może jednak robi sobie z niej żarty. Jednak kiedy cicho zachrapał domyśliła się, że jednak nie oszukuje. Wzięła jeden kosmyk czerwonych włosów i założyła go za ucho. – Sasori… - powiedziała już głośniej i dopiero teraz poczuła, jak jego ręka łapie ją za nadgarstek. Spojrzała na niego zdziwiona, a ona uchylił lekko powieki i dźwignął swoje ciało w górę. Przyciągnął ją do siebie, tak, że ich wargi dzieliło zaledwie parę milimetrów.
- Co chciałaś? – szepnął i poczuła jak jego usta otarły się delikatnie o jej. Czy on zaraz jej nie pocałuję? Wciągnęła zapach drewna i poczuła się w jednej chwili zawstydzona. I jak mu teraz odpowie? Jeśli to zrobi, to wtedy na pewno poczuję jego usta, jednak ona chciała je poczuć. Otworzyła buzi i spojrzała mu głęboko w oczy.
- Idziemy na śniadanie? – wykrztusiła, czując jak przy każdym słowie jego usta są coraz bliżej. Sama nie wiedziała czy dalsze słowa są konieczne, bo już bez nich prawie, że czuła jego wargi. Zauważyła jak Sasori zamyka oczy, więc i ona zrobiła to samo. Teraz to się stanie! Zaraz się pocałują! W jej brzuchu chmara motyli wzbiła się wysoko w górę, lekko ją łaskocząc i uśmiech sam jej wpełzł na twarz. Jedna sekunda.
- Co się dzieję?! – Drzwi gwałtownie zostały otworzone, kiedy ona poczuła jak Sasori delikatnie kładzie wargi na jej ustach. Oboje jak oparzenie oderwali się od siebie i spojrzeli w stronę nieproszonego gościa, którym okazał się teraz cały czerwony Sasuke.
- O co ci chodzi?! – warknął Sasori. No dobra ok. Niech już sobie tutaj przychodzi, ale nie akurat wtedy, kiedy on i Sakura mają „coś do zrobienia”! To mógłby być przełom! A ten bezczelny dupek im w tym przeszkodził.
- Usłyszałem krzyki.
- Z jakieś dziesięć minut temu! Masz naprawdę szybki zapłon!
- Ważne, że w ogóle przyszedłem, drewniaku, a w ogóle to… co ty tu robisz z rana?
- To samo co ty. – Teoretycznie nie skłamał. Był tu dla Sakury, a to że był tu od nocy nie miało praktycznie znaczenia w tej rozmowie.
Brunet najwidoczniej ochłonął, choć wtedy przed oczami stanął jej obraz Sakury, która chyba całowała się z tym debilem! Oczywiście wiedział, że to prędzej czy później nadejdzie, jednak nie myślał, że to się stanie tak szybko. Poczuł niemiłe ukucie, gdzieś w okolicach serca. To naprawdę bardzo bolało.
- Idziesz z nami na śniadanie, Sasuke?
- Skoro już tu jestem to w sumie mogę iść. A i tak właściwie to chciałem z tobą porozmawiać. – Dopiero teraz przyszło mu to do głowy. Chyba tego potrzebował, a i gówno go obchodziło, że jej „chłopak” tutaj siedzi i może mu się to nie podobać.
- No to idealnie. Ja akurat pójdę się ubrać. Jak coś to czekam na stołówce. – powiedział Sasori i wyminął Sasuke w drzwiach.
Sakura westchnęła, wiedziała, że Sasori nie jest zły, jednak na pewno nie podobała mu się perspektywa, że Haruno ma zostać sam na sam z Sasuke.
- To co? Idziemy?
- No jasne. – Uśmiechnęła się do niego ciepło i oboje wyszli z pokoju. Udali się w kompletnie inną stronę niż stołówka, a dokładnie tam na korytarz, gdzie człowiek przechodzi raz na naprawdę długo. Sakura oparła się o ścianę i spoglądała na Sasuke, który stał przed nią i drapał się po głowie, uciekając od niej spojrzeniem.
- Co chciałeś, Sasuke? – spytała, chcąc w końcu wiedzieć, o co może mu chodzić. W końcu nie na darmo by ją tu ściągał.
- Ty… jesteś z Sasorim?
Zamrugała chwilę oczami i przez jedną małą chwilę miała ochotę powiedzieć „tak”, jednak w porę się ugryzła w język. Skłamałaby. Nic jak na razie się nie wydarzyło przez co miałaby mieć podstawy na to, że lalkarz to jej chłopak.
- Nie, nie jestem.
Sasuke wydał z siebie westchnięcie pełne ulgi, a Haruno spojrzała na niego rozbawiona.
- A co? Zazdrosny?
Ale on jej nie odpowiedział. Spojrzał prosto w jej oczy, po czym oparł ramiona o ścianę po obu stronach jej głowy. Zdziwiona patrzyła jak nachyla się nad nią i jego usta delikatnie muskają jej. To był bardzo szybki pocałunek, a Sasuke nie spodziewał się nawet odpowiedzi, nachylił się nad jej uchem i swoim oddechem podrażnił delikatnie jej skórę.
- Kocham cię. – Usłyszała jego szept i jeszcze bardziej rozszerzyła oczy. Chciała mu coś odpowiedzieć, ale zabrakło jej słów. Sama nie wiedziała co czuję. W środku mnóstwo uczuć biło się, by dojść do drogi prowadzącej do jej serca, choć swoją bitwą, wpuściły tam jedynie zamęt. Czuła jak nagle się wszystko rozpada. Wspomnienia związane z Sasuke momentalnie wróciły i przez chwilę jej serce zabiło mocniej. Tak długo czekała na te słowa. Chciała je tak bardzo i to zawsze z jego ust. Bardziej niż cokolwiek innego. Ten jedyny raz. A teraz? Wolałaby nigdy tego nie usłyszeć. Ona sama przed sobą już przyznała, że pokochała Sasoriego, a on wszedł nagle znów w jej świat i porządnie w nim zamotał. Sama już nie wiedziała czy to jednak przyjaciel. Jej oddech przyśpieszył, kiedy znów ostatni raz spojrzał swoimi hebanowymi oczami prosto w jej. Posłał jej smutne spojrzenie i odszedł w stronę swojego pokoju.
Długo stała w tym samym miejscu i patrząc ciągle na wprost, jakby raz po raz odtwarzała wydarzenie mające miejsce wydaję się, że przed chwilą. Po jej policzkach pociekło parę gorących łez, którym pozwoliła swobodnie opaść na ziemię. Nawet nie wiedziała ile tu stoi.
- Sakura? – Głęboki, kobiecy głos wyrwał ją z zamyślenia, ale nie spojrzała się na osobę, która to do niej powiedziała. Wiedziała, że to na pewno Konan. Kobieta podeszła do niej i zmierzyła ją zatroskanym spojrzeniem. – Wszystko w porządku?
I w jednym momencie, Sakura po prostu się do nie przytuliła, a ta choć zdziwiona objęła ją. Dygotała i całą swoją wolę skupiała się, by znowu nie zacząć płakać. Konan gładziła ją po włosach, do tego momentu, w którym Sakura się nie uspokoiła i nie oderwała się od niej.
- Przepraszam cię, Konan. – wydukała mocno speszona swoim zachowaniem.
- Co się stało? – Sakura na to pytanie głęboko westchnęła, a kobieta uśmiechnęła się delikatnie.
- Facet?
- Faceci. – poprawiła ją.
- Och, z nimi zawsze problemy, co? Wkurzają cię?
- Wpieprzają się wtedy, kiedy nie powinni się wpieprzać. – powiedziała naburmuszona.
- Mówisz o Sasorim?
- Nie, o Sasuke.
Konan zamrugała chwilę oczami. Nigdy nie przypominała sobie, by Sasuke mógł kogoś pokochać, z drugiej strony o Sasorim również tak myślała.
- Ale to nieważne. – skłamała. – Idziesz na śniadanie?
- Nie, właśnie wracam, ale dzięki i smacznego.
- Dziękuję. – Posłała do niej ciepły uśmiech i udała się w stronę stołówki. Tam już czekał na nią Sasori. I choć wiedziała, że ze sobą nie są, to czuła się mocno winna choć nie powinna. Lecz nie o pocałunek jej chodziło, tylko o myśli. Jak mogła znowu zacząć myśleć o Sasuke?
„No nie wiem, może dlatego, że gość był miłością twojego życia przez jakieś cztery-sześć lat?” – Odezwał się jakiś sarkastyczny głosik w jej głowie.
Przysiadła się do Sasoriego, który spojrzał na nią z ukosa. Herbata już nieco wystygła, aczkolwiek nadal chyba była ciepła, a kanapki leżały na stole, czekając, aż ktoś je skonsumuję.
- Co tak długo? – spytał naburmuszony.
- Ucięłam jeszcze pogawędkę z Konan. – Uśmiechnęła się do niego i spojrzał na śniadanie. – To naprawdę miłe, że to tym razem ty coś zrobiłeś.
- Raz na jakiś czas nie zaszkodzi. – powiedział i oboje wzięli się za pałaszowanie jedzenia.
~*~
Hinata idąc na trening z Deidarą spodziewała się już krzywych spojrzeń od swojego mistrza. Co jak co, ale tych dwoje się bardzo nie znosiło. Będąc na trzecim piętrze głęboko westchnęła, ze względu na ilość pokonanych schodów, Deidara zaśmiał się z niej i uznał, że musi popracować nad kondycją. Nawet nie zdawali sobie sprawy, że ich sielance ktoś się przygląda.
- W końcu się pojawiłaś. – powiedział Kisame, odkładając miecz. Najwidoczniej trenował tutaj od kiedy wrócił i liczył na to, że Hyuuga szybko tutaj zawita. Hinata poczuła jak jej policzki niemiłosiernie pieką. Czekał tu cały czas, a ona całe dnie się obijała.
- Przepraszam, że tyle to trwało.
- No nic… - westchnął. – Chyba czas zacząć, co? A i jeszcze jedno. Czemu zawsze chodzi za tobą ta przybłęda?
- Nie jestem przybłędą, rybo!
- Och, mistrzu! Deidara jest moim przyjacielem! – Naprawdę dziwnie się czuła, tłumacząc mu, że to jest jej tylko przyjaciel. W sumie jak na razie tak było, bo do niczego więcej nie zmierzało.
- Dobra, dobra, ja i tak wiem swoje. Przygotuj się. – Hinata już zaczęła wyjmować swoje katany, jednak mistrz ruchem ręki kazał je jej schować.
- Nie będą ci potrzebne. Dzisiaj poćwiczymy uwolnienie wody.
Zamrugała oczami i ze skupieniem przysłuchiwała się to co jej mistrz mówi. Dzisiaj w końcu zacznie trenować element wody. Bo w sumie nawet nie zaczęła, a nawet jeśli Kori i Mizu dają jej moc władania wodą (i lodem) bez umiejętności, to jednak lepiej chociaż w jednym elemencie być dobrym.
- Zaczniemy od najłatwiejszej: Mizurappa. Pieczęcie, które są potrzebne do tej techniki to smok, tygrys, zając. – mówiąc, pokazywał dłońmi jak wyglądają pieczęcie, choć Hyuuga dobrze znała każdą na pamięć. – Nabierasz powietrze w płuca i w tym samym czasie, gromadzisz chakre w brzuchu. Po wykonaniu pieczęci postaraj się „wypluć” jak największy strumień wody. Gotowa?
- Jasne!
I tak Deidara w ciszy obserwował poczynania Hyuugi. Sam nie wiedział czemu, ale nie potrafił usiedzieć w miejscu ani minuty, ale jeśli chodzi o nią, to mógłby patrzeć na jej sylwetkę godzinami. No i już nie chodzi tu o jej długie, wyrzeźbione nogi, zgrabny tyłeczek, czy choćby bardzo wielkie, piękne piersi. Tu chodziło o coś więcej. Lubił patrzeć, kiedy odgarniała niesforne włosy z bladej twarzy, kiedy marszczyła brwi i nadal wyglądała delikatnie i słodko. To wszystko sprawiało, że na jej widok po prostu szalał. Ale mógł jednocześnie po prostu patrzeć. Obserwować to jak się rusza, jej mimikę twarzy, to jak mocno się stara. Ona była naprawdę zawzięta. Sam nie wiedział czemu ona i Sakura tak usilnie starają się być silne, by na nikim już nie polegać. Rozumiał, że nie chcą być ciężarem, ale zdarzało się, że obje potrafiły się prawie, że zaharować na śmierć, byleby poczynić mały krok na przód. Czasem podziwiał je. A już zwłaszcza białooką.
Nawet nie zauważył, kiedy Hyuuga nauczyła się Mizurappy i Bakusai Shōha. Zaczęła zbierać swoje rzeczy, a Deidara nieco jej pomógł. Szybciej od nich wyszedł zadowolony Kisame, którego najwidoczniej ucieszyły postępy Hinaty.
Kiedy wyszli ta od razu zaczęła mówić jak to jest fajnie umieć uwolnienie wody i różne takie rzeczy. Oczywiście nie to, że jej nie słuchał, po prostu czasem nie rozumiał co do niego mówi. Ale on po prostu lubił słuchać jej głosu.
- Jak się wykąpiesz to przyjdź do mnie, ok?
- No spoko! – Ucieszyła się i zaraz popędziła w swoją stroną. Deidara natomiast pędem wleciał do pokoju i tam szybko zaczął uprzątać ubrania z podłogi, glinę i inne niezidentyfikowane przedmioty. Od kiedy Hyuuga „wyprowadziła się” od niego miał niemałe problemy z zachowaniem porządku w pokoju. Kiedy ona tu przesiadywała, zawsze po sobie posprzątała, a co najważniejsze zawsze posprzątała po nim, kiedy choćby rzucił skarpetkę na podłogę. Nie zauważał tego, dopóki jej nie zabrakło. Zanotował sobie w pamięci, żeby jej za to podziękować.
Kiedy ogarnął pokój, w końcu usłyszał pukanie. Otworzył z szerokim uśmiechem i Hyuuga weszła do pokoju. Oboje usiedli na łóżku i rozmawiali. W sumie to o niczym. O całym dzisiejszym dniu, o Sasorim i Sakurze, narzekali na misję, porozmawiali o Kisame. Zauważył, że im więcej rozmów z nią przeprowadza, tym ta staję się bardziej śmielsza i coraz bardziej wyraża swoje poglądy, czasem nawet podnosi ton głosu, albo wybucha niepohamowanym śmiechem. Bardzo go to cieszyło. Cieszyło go, że się przed nim otwiera.
Wieczory nadchodziły coraz szybciej, dlatego, iż coraz szybciej zbliżała się zima. W pokoju było bardzo ciepło, a zwłaszcza, gdy oboje leżeli pod kocem. Deidara delikatnie ocierał swoją stopę o jej. Teraz nie rozmawiali. To była jedna z tych chwil, kiedy po prostu milczeli, a cisza nie była dla nich niezręczna. Deidara obejmował Hinate, a ta wtulała się w jego tors. Czuła miarowe bicie jego serca. Blondyn głaskał jej głowę, czasem na chwilę zaprzestał tylko po to, by porozczesywać palcami jej włosy lub się nimi pobawić. Drugą rękę wplótł w dłoń Hinaty i mocno ścisnął, oczywiście na tyle mocno by Hinata nie czuła bólu. Hyuuga również zacisnęła delikatne palce na jego dłoni, czasem je miło drapiąc. On mógłby trwać tak całą wieczność, Hyuuga również nie miała nic przeciwko.
Jednak nic nie może trwać wiecznie.
- Widziałeś dzisiaj Nico albo Nishi? – spytała nagle Hinata i gwałtownie się podniosła, ale Deidara nie pozwolił jej chociaż wypleść jej dłoni.
- Nie, może się po prostu mijaliśmy.
- To niemożliwe. Nishi na pewno by mnie szukała.
Deidara w jednej chwili również uznał to za dziwne. Nishi miała fioła na punkcie Hinaty i jak jej nie widzi jeden dzień to na pewno coś jest z nią tak. Nishi jest teraz z Hinatą praktycznie zawsze. Spojrzeli na siebie i razem wymaszerowali z pokoju wprost do lokum bliźniaków. Zapukali, ale żadna żywa dusza się nie odzywała. W końcu zdecydowali, że wejdą bez pozwolenia.
To co zobaczyli mocno ich zdziwiło. Ostatnio, gdy Hinata tu była zobaczyła, że cały pokój może nie błyszczał, ale Nishi utrzymywała w nim stały porządek. Teraz natomiast wszystko stanęło do góry nogami. Pościel leżała na podłodze, na materacu w łóżkach, widać było dziury, ucierpiało również kilka szafek.
Rozgrywała się tutaj walka, w której bliźniacy najprawdopodobniej polegli i zostali porwani. Okno było otwarte na oścież.
- Przybyli niedawno. – powiedział Deidara, podchodząc do materaca. – Albo raczej zmyli się stąd niedawno, wszystko jest jeszcze „świeże”.
- Jeśli jeszcze dzisiaj wyruszymy to złapiemy ich trop! Choć trzeba zawiadomić całą organizację!
No cóż...
Tak jakoś ostatnio mnie wzięło na uczucia, więc przed wielką akcją postanowiłam, że nieco jeszcze zamotam w relacjach :P
Czy ja coś kiedyś mówiłam, że na bank nie będzie SasuSaku? xD Nigdy mnie nie słuchajcie. Oczywiście paring przewodni dalej to SasoSaku, ale ostatnimi czasy jakoś mnie wzięło na to pierwsze, więc wplotę parę wątków, namotam w głowie Sakury, a na końcu i tak będzie lovestory z Saso xD
A i mam dosyć, że w paringu SasoSaku dzieję się dużo, a w DeiHina nic, tzn mało scen, mało opisów ich momentów i dlatego jak widzicie postanawiam to zmienić. Dzisiaj to ostatni rozdział z serii "Przed Wielką akcją" , bo jak zdążyliście zauważyć zaczyna się Wielka akcja xD
G: Robisz z siebie idiotkie -.-
D: Nieprawda... Powracając... A i WAŻNE: zmieniłam wiek Konan i Nagato ze względu na potrzeby opowiadania jak i z racji tego, iż to jest ich prawdziwy wiek, a ja ich bardzo mocno odmłodziłam ._. Mają teraz czterdzieści lat, a czemu na wzgląd na opowiadanie mają tyle dowiecie się w tej sadze, a następnej nieco więcej xD
A i komenty, komenty, bo zostawiliście mnie w najgorszym momencie (tak wiem, ja was też zostawiałam ;____;) , wtedy, kiedy mam wielką akcję i nie wiem czy ktoś czyta, czy się podoba i wgl, jak widzicie staram się teraz wynagrodzić przez dłuższy czas brak rozdziału i piszę co chwilę notki, nie za krótkie, i dość pełne akcji, więc liczę na to, że mi wybaczycie tamtą nieobecność ;___;
To chyba wszystko! Salut!
Tak jakoś ostatnio mnie wzięło na uczucia, więc przed wielką akcją postanowiłam, że nieco jeszcze zamotam w relacjach :P
Czy ja coś kiedyś mówiłam, że na bank nie będzie SasuSaku? xD Nigdy mnie nie słuchajcie. Oczywiście paring przewodni dalej to SasoSaku, ale ostatnimi czasy jakoś mnie wzięło na to pierwsze, więc wplotę parę wątków, namotam w głowie Sakury, a na końcu i tak będzie lovestory z Saso xD
A i mam dosyć, że w paringu SasoSaku dzieję się dużo, a w DeiHina nic, tzn mało scen, mało opisów ich momentów i dlatego jak widzicie postanawiam to zmienić. Dzisiaj to ostatni rozdział z serii "Przed Wielką akcją" , bo jak zdążyliście zauważyć zaczyna się Wielka akcja xD
G: Robisz z siebie idiotkie -.-
D: Nieprawda... Powracając... A i WAŻNE: zmieniłam wiek Konan i Nagato ze względu na potrzeby opowiadania jak i z racji tego, iż to jest ich prawdziwy wiek, a ja ich bardzo mocno odmłodziłam ._. Mają teraz czterdzieści lat, a czemu na wzgląd na opowiadanie mają tyle dowiecie się w tej sadze, a następnej nieco więcej xD
A i komenty, komenty, bo zostawiliście mnie w najgorszym momencie (tak wiem, ja was też zostawiałam ;____;) , wtedy, kiedy mam wielką akcję i nie wiem czy ktoś czyta, czy się podoba i wgl, jak widzicie staram się teraz wynagrodzić przez dłuższy czas brak rozdziału i piszę co chwilę notki, nie za krótkie, i dość pełne akcji, więc liczę na to, że mi wybaczycie tamtą nieobecność ;___;
To chyba wszystko! Salut!
Na początek chciałam Ci bardzo podziękować za przepiękny komentarz na moim blogu. Naprawdę, jestem super szczęśliwa ^_^
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, to zacznijmy od tego, że łatwiej jest mi wyobrazić sobie Sasuke, który wchodzi i krzyczy coś w stylu:
"Przepraszam, co tu się odpierdala?"
Bo to w końcu Sassske.
Ale chyba cieszę się, że powiedział jej takie urocze słowa. Mam nadzieję, że do tego stopnia namiesza w glowie Sakurze, że zrobi się z tego porządny teatr. W końcu, czym byłby związek bez osób trzecich? Szczególnie w opowiadaniach, bez kolejnego adoratora zaczyna robić się nudno.
Żebym ja przypadkiem nie przeniosła się na Sasusaku, kiedy zaczniesz ich tutaj wtrącać, och, broń Boże ;_:
Chcę takiego Deia, noo...
I pamiętaj, jeszcze jego bokserki!
Lubie bawić się kursorem myszki, zamiast którego lata tu sobie Sasori. Jest prawie tak malutki jak w rzeczywistości ^_^
Jako iż skończyło się Naruto, a ja byłam na bieżąco z mangą, to pozostały mi teraz jedynie blogi. Dlatego... karm mnie! Więc pisz!
No nie mogę się doczekać dalej, niech Sakura ma wyrzuty sumienia ;_:
W ogóle to sama mogłaby mieć takie wahanie, że pocałowalaby tego Sasske, a Sasori, by to zauważył. Jejuuu, mam teraz pełno pięknych kontynuacji tego co zaczęłas, no i jak ja się teraz zabiorę za fizykę? :|
Idę robić to co robię zresztą cały czas od pewnego czasu (uczyć się...), dlatego życzę Ci duużo wenki, oczywiście *oddaje honory* (bo w końcu szlachetna pani, wyższaś stopniem) i do zobaczenia! :*
Uff całe szczęście, że Sasori będzie mieć swój happy ending.
OdpowiedzUsuńChcę ci powiedzieć, że to najlepszy blog o Naruto jaki kiedykolwiek czytałam <3
Proszę pisz dalej :)
piękne piękne piękne! przeczytałam twój blog od samego początku i jestem zakochana *_* dzięki Tobie pokochałam Sasoriego prawie tak jak Naruciaka a to nie lada wyzwanie.. tak bardzo uwielbiam momenty SasoSaku... :3
OdpowiedzUsuńpiszesz bardzo dojrzale i przejrzyście, tego właśnie szukałam na innych blogach i nie mogłam znaleźć :C do tego ciągle jakaś akcja-cud, miód, malina. <3
do tego jeszcze to wplątanie SasuSaku to już w ogóle..... <3 proszę o więceeeej :3 czekam z niecierpliwością na notkę!! kocham :*:*
No no rozdział mi się podobał xd
OdpowiedzUsuńStarrk: Niedługo niezła akcja ^ ^
Na serio SasuSaku o.O ...Plątasz xd
Starrk: I Konan taka pomocna xd i ma 40-stke na karku :3
Hinata wojownik, technik wody się uczy xd i Dei, który lubi na nią patrzeć ^*^
I ktoś ukradł Nishi i Nico...tam tam tam tam...
Pozdrawiam Livka, Noriko Kureiji and Starrk
Ps. Jestem na tablecie ...