wtorek, 27 sierpnia 2013

22 rozdział

"Śmierć dziec­ka - nieważne w ja­kim wieku - jest czymś tak niena­tural­nym i niewłaści­wym, że po ta­kiej tra­gedii trud­no na no­wo od­szu­kać sens życia.[...]"
~ Dean Ray Koontz
Idąc długim, ciemnym korytarzem była bardzo przestraszona, ale otuchy dodawali jej mistrz, który hardo ich prowadził i idący za nią nieco znudzony Deidara. Chociaż oni się nie boją. To w jakiś sposób ją uspokajało. Czuła, że skoro jej dwoje towarzyszy się nie boi, to ona również nie ma czego. 
Kisame ustał gwałtownie, a Hinata o mało na niego nie wpadła.
- Słyszeliście to? – spytał.
Hyuuga rozejrzała się niespokojnie.
- Co?
W jednej chwili z ciemności wyleciała wprost na nich chmara piszczących nietoperzy. Odganiali się od nich, krzycząc różne przekleństwa pod adresem zwierząt. W końcu wszystkie wyleciały i mogli odsapnąć.
- Wy małe skurczybyki, zaraz was wysadzę! – krzyknął blondyn biegnąc w przeciwną stronę.
- Stój idioto! – rozkaz Kisame, jednak to tak jakby mówić do ściany. Deidara już dawno był za daleko. – Idziemy bez niego.
- Jak to? A jeśli coś mu się stanie?
- Deidara może i jest idiotą, ale jest silny, w końcu należy do Akatsuki! – mówiąc to ruszył przed siebie, a za nim nadal nie pewna Hyuuga.
Nie mogła mieć pewności, że nic mu się nie stanie, ale jednak Kisame ma rację, Deidara jest silny i da sobie radę, a ona musi skupić się na odnalezieniu mieczy. W końcu nie będzie łatwo, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej umiejętności. Nie chciała teraz zatapiać się w swoje kompleksy, bo to mogłoby tylko pogorszyć sprawę. Nie pozostawało jej nic innego jak uwierzyć w siebie. 
Dochodzili do końca korytarza i jej mistrz w końcu stanął, tym razem zrobił to powoli, więc Hyuuga również miała czas na zareagowanie i zatrzymanie się. 
- Hinata, od teraz wkraczamy na teren wroga, nie mogę z tobą dalej iść. – Odwrócił się. Nie widziała go bo było ciemno, widziała tylko jego rekinie oczy. Zawsze, kiedy się w nie patrzyła wyrażały pustkę, jakby nic nie czuł, ale dzisiaj pojawiła się w nich iskierka smutku i żalu.
- Dlaczego nie idziesz?
- Przejście jest tylko dla jednej osoby. – Dotknął drzwi, przy których stali. – Takie są zasady.
- Nie idziesz przez jakieś zasady?
- Tak. A teraz idź, dasz sobie radę. – Sam nie był pewny swoich słów, ale Shiro… nie Hinata da sobie radę.
Zwlekła się ze swojego miejsca i weszła przez drzwi w głąb nieznanego korytarza. Nie wiedziała o co chodzi? Dlaczego nie poszedł z nią? Dlaczego akurat teraz zobaczyła w jego oczach coś co być może starał się tak bardzo ukryć?
Przeszła kilka kroków, aż nagle stanęła. Usłyszała coś. Bez wątpienia. Włączyła Byakugana i stanęła do pozycji obronnej.
- Jeśli tu jesteś, to proszę wyjdź. – Jednak nikt się nie pojawił i nic nie usłyszała.
Może jednak jej się pomyliło. Rozluźniła się, ale mimo to nie wyłączyła techniki i wyostrzyła bardziej zmysły. Nie może dać się zaskoczyć! To oznaczałoby porażkę!
Odetchnęła i pewnym krokiem ruszyła przed siebie. Wokół panowała niezachwiana cisza i słyszała tylko swoje przyśpieszone bicie serca i stąpanie butów na mokrej podłodze. Mokrej? Kiedy ona zaczęła być mokra? Stanęła jak wryta i rozejrzała się pośpiesznie wokół siebie. Nic jednak nie wskazywało na to, że to jakaś technika, woda była normalna, mimo to cały czas jej przybywało. Spojrzała przed siebie i zobaczyła światełko. Zaczęła biec. Zaczynając się przybliżać widziała już wyjście, rażące w oczy. Wbiegła do ogromnego pomieszczenia, do którego stopniowo wlewała się woda. Nikogo, ani niczego nie było. Tylko woda. Nie widziała też innego przejścia. Gdzie do cholery mogłyby być te miecze? Rozejrzała się uważnie. Czyżby jednak miecze zostały skradzione?
- Może w końcu byś mnie zauważyła?
Hyuuga przestraszona odwróciła głowę na prosto od wejścia i ze zdziwieniem spostrzegła, że stoi przed nią dziewczyna o niebieskich włosach i tego samego koloru oczach, Ubrana była w czarny płaszcz z kapturem. Była bardzo piękna.
 - Kim jesteś? – spytała Hinata lustrując dziewczynę wzrokiem.
- To chyba ja powinnam się o to spytać.
- Jestem Hinata Hyuuga, przyszłam tu w celu odnalezienia mieczy Kori i Mizu.
- Mówisz o tych? – Przed dziewczyną nagle pojawiły się dwie katany. Jedna cała biała, a druga cała niebieska. Obie miały około 70 cm długości.
Hinata spojrzała się zdziwiona na dziewczynę.
- Chcesz je mieć?
- Tak, bardzo.
- W takim razie, spróbuj mi je odebrać!
Katany znikły, a dziewczyna pozostała w bezruchu.
- Czemu się nie ruszasz?
- Eh?
- Nie „Ehuj” mi tutaj tylko atakuj!
Hinata sprawdziła jej stan chakry. Przeciwnik, z którym miała do czynienia był bardzo silny. Bez planu nie da rady, ale nawet nie zna jej umiejętności, a więc póki co jedyny plan to sprawdzić na co ona jest zdolna.
Katany, które miała na plecach postanowiła nie ruszać, najpierw zaatakuje tym co jej lepiej wychodzi.
Ruszyła na dziewczynę. Pierwszy ruch był kierowany w ramię, ale uniknęła ciosu. To samo z brzuchem i głową. Hinata starała się trafiać precyzyjnie, ale przeciwniczka była bardzo szybka. Nawet nie zauważyła, kiedy pojawiła się za nią i dała jej potężnego kopa w plecy. Hyuuga zachwiała się, ale zaraz obróciła się by zadać cios w twarz, jednak tylko mignęło jej przed nosem. Dziewczyna odskoczyła na kilka metrów.
- Jak tak dalej pójdzie, to nie użyje nawet jednego nin-jutsu, pani Hinato.
- Postaram się bardziej, mogę znać twoje imię?
- Nishi Yuki.
- Jesteś z tego klanu?!
- Myślałam, że chcesz toczyć pojedynek, a nie rozmawiać?
Nishi szybko znalazła się przy Hinacie i kopnęła ją w brzuch, z ust Hyuugi wyleciała strużka krwi. Starała się zadać cios, ale dziewczyna szybko odskoczyła. Hyuuga nie wiedziała co ma robić? Po tym jak ją tak niszczy nie dowie się o niej nic! Póki co ma tylko to, że jest cholernie silna i szybka, ale w czym to ma jej niby pomóc?!
Hinata nie mogąc czekać ustawiła się w dobrej pozycji i wykonała kilka pieczęci. Skupiła chakrę i na jej dłoniach pojawiły się dwa lwy.
- Jūho Sōshiken!
Nishi zlustrowała technikę.
- Wreszcie coś na poziomie… - Uśmiechnęła się do siebie. Wykonała kilka pieczęci i w jednej chwili woda znalazła się przy jej dłoniach. Poruszyła nimi i przezroczysta ciesz ruszyła z ogromną szybkością na Hyuuge, która łatwo rozwaliła falę. Spróbowała jeszcze kilka razy, aż w końcu zaatakowała z góry. Mimo wszystko nic to nie dawało. Hyuuga w końcu przestała unikać i rzuciła się wprost na przeciwniczkę. Chciała trafić w głowę, ale Nishi szybko odsunęła ją w bok. Drasnęła ją w policzek, widząc to dziewczyna z klanu Yuki odskoczyła na kilka metrów. Hinata nie zamierzała zmniejszać między nimi dystansu, a więc szybko do niej dobiegła atakując i zadając małe obrażenia. W końcu Nishi straciła gardę i Hinata walnęła ją z całej siły w brzuch. Nie zamierzała czekać, aż znowu wstanie.
Dobiegła do niej.
- Kaiten! – Wrzasnęła i wokół niej zawirowała chakra zadając poważne obrażenia.
Bezwładne ciało dziewczyny opadło na wodę tonąc powoli.
- Udało się. – szepnęła i uśmiechnęła się. Odwróciła się plecami do miejsca, gdzie przed chwilą zmarła dziewczyna i ruszyła powoli na przód.
Nagle usłyszała plusk. Odwróciła się przestraszona.
- Co się…?
Z wody wynurzyła się nieźle poharatana dziewczyna.
- Tak łatwo się nie dam. – powiedziała ochryple i woda, jaka znajdowała się w pomieszczeniu zaczęła się zlewać nad ich głowami w jedną wielką kulę. – Miło było cię poznać, ale to już koniec!
Kula rzuciła się w stronę Hyuugi. Jeszcze tylko zdążyła z siebie wydać krzyk.
~*~
Siedząc pod tymi drzwiami powracały do niego wspomnienia. Te miłe jak i straszne. To był okres w jego życiu, w którym potrafił okazywać uczucia. Uśmiech sam mu witał na twarzy, gdy sobie to wszystko przypominał.

~12 lat wcześniej
 Szedł powoli w stronę domu. Po spotkaniu z tym grubasem był piekielnie zmęczony. Spojrzał na pobliski plac zabaw. Wszystkie dzieci bawiły się wspólnie, oprócz pewnej czarnowłosej dziewczynki - Shiro. W pewnej chwili podniosła głowę i spojrzała się na niego. Uśmiechnęła się szeroko i zeskakując z bujaczki popędziła w jego stronę. Podskakiwała wesoło z nóżki na nóżkę, a Rekin, widząc to przybrał swoją standardową maskę zniechęcenia. Nie lubił, gdy ktoś zaczynał z nim rozmowę dłużej niż pięć minut. Zaczynał wtedy pytać o różne rzeczy, na które nie miał największej ochoty odpowiadać. A z tym dzieckiem tym bardziej było coś nie tak. Nie dość, że go lubiła i nie bała się z nim rozmawiać, to jeszcze nie odczuwała obawy przed tym, że nawet jeśli spojrzy na nią surowo, to coś jej zrobi. A na nią kierował taki wzrok wielokrotnie, bo nie potrafiła miejscami zamknąć swojej jadaczki. 
- Kisame-san! Dzisiaj znowu wracasz o późnej porze!
- No i? - spytał obojętnie, a ona niczym nie zrażona kontynuowała rozmowę.
- Zawsze pracujesz do tak późnej godziny?
- Tak, a ty czemu nie bawisz się z dzieciakami? - Zainteresował się wyjątkowo i spojrzał ponownie na plac zabaw i na dzieci zerkające co chwilę ze złością w ich stronę.
- Bo nie chcą się ze mną bawić. – Spuściła głowę na chwilę markotniejąc.
- Czemu? - Aż sam się zdziwił, że wypytuję się o jej życie. Trochę go zainteresowała.
- Bo zadaję się z tobą. - Kisame nie był zanadto lubiany w wiosce mgły. Uważany był za bezdusznego potwora, co właściwie było prawdą. Taki już był wychowany.
- Nie rozumiem, więc, dlaczego jeszcze ze mną rozmawiasz?
- Bo lubię z tobą spędzać czas! - I znów szeroko się uśmiechnęła.
Kisame nic nie powiedział. Dziecko przypominało mu jego samego. On również był samotny w dzieciństwie. Przez wygląd dzieci nie chciały się z nim zaprzyjaźniać, to sprawiło, że stał się nieufny. Później wioska mgły sama robiła z niego potora. Trudno się nim nie stać, gdy musiał zabić swojego kolegę z ławki. To dziecko tak samo jak on było zawsze uśmiechnięte, ale czuł, że za tym uśmiechem czai się ból z powodu braku rodziców. Zawsze go zaczepiała, kiedy wracał z misji. To już się stało codziennością. Czasem nawet specjalnie przystawał, by w końcu go zauważyła by podbiegła, choć wmawiał sobie, że po prostu jest zmęczony i musi odsapnąć
Ich wspólna codzienność była dokładnie taka jak zawsze, dopóki nie zdała akademii i nie stała się pełnoprawnym ninja. I właśnie wtedy poprosiła go o trening. Oczywiście się nie zgodził. Wtedy pomyślał sobie, że nie ma czasu na trening kogoś kto nigdy nie będzie silny i marnowanie cennego czasu. Pomimo, że czuł chęć spędzania z tą małą czasu, to jednak wyraził swoje zdanie bardzo jasno.
- Czemu? – spytała oburzona, na jego natychmiastową odpowiedź.
- Bo nie, nie będę uczył takiego gówniarza.
- To nie fair!
- Co niby jest nie fair? Wracaj do domu.
- Mam pomysł! – rzekła hardo, a Kisame wywrócił oczami. Jej pomysły nie były nigdy za nadto mądre. – Jeśli uda mi się pokonać Hidekiego, to będziesz moim trenerem!
- Hideki?
- Tak! Ten wielki mięśniak, którego nikt nie może pokonać! 
- I tobie też się to nie uda… Jeśli rzucisz mu wyzwanie to spierze cię na kwaśne jabłko.
Hideki, nie był ninją. Był osiłkiem, który maltretował małą osadę w której ona mieszkała. Jako iż niestety władze wioski mgły nie zamierzały nic z tym zrobić, on sobie spokojnie chodził i utrudniał wszystkim życie, kradnąc, bijąc, a nawet zabijając, a ta mała istotka ubzdurała sobie, że uda jej się z nim wygrać.
- Rób co chcesz. - powiedział w końcu, choć w duchu miał nadzieję, że jednak zachowa trochę zdrowego rozsądku i nie pójdzie do tego osiłka.
Odszedł od placu zabaw i poszedł do domu.
Następnego dnia jak zawsze z pracy wracał najludniejszą częścią osady, by w razie czegoś kupić coś, co mu będzie potrzebne i oczywiście, by iść na plac zabaw, bo tędy była najłatwiejsza droga. Właśnie przechodził koło straganu, gdzie dwie, starsze kobiety głośno rozprawiały na jakiś ciekawy dla nich temat. Z braku innego zajęcia, zaczął wsłuchiwać się w ich rozmowę.
- Słyszała pani o tej całej Shiro? To jest niezłe ziółko!
- A to niby czemu? – spytała zainteresowana, a Kisame przystanął, słysząc jej imię. 
- Bachor wyzwał Hidekiego na pojedynek! Teraz leży w jakimś zaułku.
- I dobrze jej tak! Mogła się z nim nie pojedynkować!
Krew zaczęła w nim buzować i nim zdążył pomyśleć już biegł co sił w stronę zakwaterowania Hidekiego. Sam nie wiedział co robi. Po prostu miał ochotę go mocno pobić. Może nawet zabić. To było bez znaczenia. Gniew rozlał się po całym jego ciele, a ręce nie mogły utrzymać miecze. Emocje robiły swoje. Dawno już nie czuł takie złości. Agresja mieszała się z dziwnym strachem. Lecz nie o siebie. Bał się o Shiro. Bał się, że nie zdąży na czas i będzie po prostu za późno. Wydawało mu się, że biegnie w miejscu, że mijają wieki. Widział przed oczami twarz roześmianej Shiro, a później nagle jej wizja zmieniła się diametralnie. Była cała w siniakach. Aż warknął ze złości. Nie chciał jej takiej widzieć. Była dla niego ważna, mocno się do niej przywiązał i nie chciał, by jej się coś stało.
Na horyzoncie ujrzał spory tłum ludzi, zgromadzonych w kółku, nad czymś, co było straszne, bo wszyscy krzyczeli przerażeni. Przyśpieszył tempa, co było chyba już niemożliwe i zaczął przepychać się przez tłum, przez co parę ludzi wylądowało z głośnym hukiem na ziemi, ale nikt nie ważył się nic powiedzieć.
W końcu dotarł do końca i ujrzał jakiegoś łysego faceta z twarzą wykrzywioną w perfidnym uśmiechu, a u jego stóp... małą dziewczynkę, ledwo dychającą. Jej piękne, czarne włosy sklejone były przez krew, a twarz napuchnięta. Nie przypominała już tej szczęśliwej Shiro. I to ten cały Hideki był temu winien. I to on za to srogo zapłaci.
- Nadal jesteś taka pewna siebie bachorze?! – Już miał kopnąć ją w brzuch, ale Kisame sparował uderzenie.
- Co jest?! – krzyknął oburzony, ale nim zdążył mrugnąć, na jego klatce pojawiła się ogromna szrama, a zaraz potem Kisame pchnął go w brzuch. Upadł. Wydawałoby się, że to wszystko zadziało się po jednym ruchu. Wszyscy wstrzymali oddech, bojąc się, że mogą być następni. Odsunęli się parę kroków w tył, a Kisame obrzucił ich morderczym spojrzeniem.
- Na co się gapicie? - warknął. - Zmiatać stąd!
I wszyscy poderwali się do biegu, aż w końcu wokół nich nie było ani żywej duszy.
Podszedł powoli do Shiro i drżącymi ramionami wziął ją na ręce. Zaniósł ją do swojej małej chatki i tam opatrzył, kładąc na tarasie na wygodnym materacu. Obudziła się kilka godzin później, właśnie zbliżał się zmrok. Słońce chowało się zmęczone za horyzontem, a chmury na niebie przybierały paletę różnych barw. Pomarańczowy, który chwilę później wchodził w różowy, by już następne obłoki były fioletowe.
- Gdzie jestem? – spytała, przecierając oczy
Kisame wszedł na taras, a Shiro spojrzała na niego zdziwiona. On niczym nie zrażony przysiadł się do niej.
- U mnie w domu.
- A co z Hidekim?
- Skąd mam wiedzieć? Lepiej idź spać, moje treningi nie są lekkie.
- Czy to znaczy, że…? – spytała unosząc się z miejsca
- Tak, a teraz uwal się spać. Trening o szóstej i nie odpuszczę cię, a wręcz przeciwnie! Jak mogłaś dać się pobić tak słabemu gościowi! Jeśli chcesz być moją uczennicą to weź się w garść! – I tak zaczął swój pierwszy wykład, których oczywiście było ich więcej. O tym, że zaspała, że jest leniwa i wiele innych.
Był wymagający, ale mimo to… kochał swoją podopieczną. To była jedyna dla niego ważna osoba. Jedyna, którą pokochał. Oczywiście jak córkę. Była dla niego jak dziecko. Łatwo uczyła się jego technik i łatwo przychodziło jej posługiwanie się dwoma mieczami. Myślał, że ta sielanka będzie trwała zawsze.

~6 lat później
Shiro niecierpliwie stała przed małym strumykiem gapiąc się w swoje odbicie w wodzie. Jej włosy podrosły i nabrała kobiecych kształtów od kiedy rozpoczęła trening u Kisame. Jak tylko jakiś chłopak się obok niej pojawiał, to rekin zawsze go poszczuwał mieczem, co było dla niej bardzo zabawne. Czasem miała wrażenie, że jest to jej prawdziwy ojciec.
- Co robisz? – Z dala usłyszała głos swojego mistrza.
- Czekałam na ciebie! – Wstała, kładąc ręce na biodra. – Spóźniłeś się.
- To nie moja wina. – Przeskoczył strumyk. – Idziesz?
- Pewnie!
Szybko się uporała z rzeczką i weszli bez przeszkód do świątyni, zachwycając się jego wnętrzem. Shiro przechodził zaczarowana przez całą świątynie, rozkładając ręce, by dotknąć pomników.
- Długo zajęło za nim otrzymałem informację od tego grubasa. – powiedział podchodząc do figury  na końcu świątyni i dotykając laski. Przejście się otworzyło.
- Jesteś pewna?
- Tak. Miecz Kori i Mizu są mi jak najbardziej potrzebne.
Weszli razem w ciemny korytarz. Oboje raźno maszerowali przez korytarz. Shiro kroczyła pierwsza piekielnie ciekawa co znajdą na końcu tunelu. W końcu natrafili na drzwi.
- No to wchodzimy – rzekł Kisame.
- Nie.
- Co?
- Ja wchodzę, ty zostajesz.
- Czemu?
- Bo to ja chce mieć te miecze, takie są zasady.
- Jakie zasady?
- Moje i twoje mistrzu. – Uśmiechnęła się do niego i nim zdążył coś powiedzieć dziewczyna zniknęła za drzwiami. Jeszcze chwilę wpatrywał się w wrota. Nie wiedział co zrobić. Chciał za nią iść, ale mimo to stał w miejscu.
Przełknął ślinę i oparł się o zimną ścianę. Odetchnął głęboko i przemyślał wszystko. Shiro jest silna i da sobie radę. Jest tego pewien. Rozluźnił mięśnie i zamknął oczy. Uśmiechnął się błogo na myśl o swojej przybranej córce.
Bum!
Natychmiastowo otworzył oczy i w jednej chwili był już na nogach. Świątynia się niebezpiecznie zachwiała. Odruchowo położył dłoń na klamce, ale nie nacisnął.
- Cholera!
Bum!
Kolejne uderzenie sprawiło, że Kisame coraz bardziej wątpił w swoje przemyślenia. Usłyszał jęki i kaszlenie. To była Shiro. Nie… Nie tylko ona… Ktoś jeszcze.
- Cholera jasna! – warknął i uderzył pięścią w ścianę.
Przez długą chwilę nic nie słyszał.
Miał szeroko otwarte oczy, a słuch był nastawiony na najmniejszy szmer.
Jęk. Kaszel. I znowu jęk. Po chwili cisza.
Stał chyba z dziesięć minut, zanim zdążył przyswoić fakt, iż niczego nie słychać.
Przestraszony dopadł się do drzwi i otworzył je silnym zamachnięciem. Jego oczom ukazała się ogromna sala wypełniona wodą. Przed nim stała czarnowłosa dziewczyna odwrócona tyłem. To była Shiro. Uśmiechnął się i wydał z siebie westchnienie ulgi. Był szczęśliwy dopóki…
Dopóki Shiro nie upadła na plecy pokazując ogromną dziurę w brzuchu i zakrwawioną twarz.
Przerażony Kisame w jednej chwili znalazł się przy niej i złapał za rękę powstrzymując ją przed zatonięciem.
Spojrzał się w jej martwe, czarne oczy. Pustka. Nie widział w nich już tej iskierki radości i nadziei. Przytulił ją do siebie.
- Cholera! – Jęknął i przycisnął zimne ciało dziewczyny do siebie. – Cholera! – Zawył, a pomieszczenie wypełniło się jego żalem. Wszystko wokół straciło sens. Nie płakał, bo nie mógł. Miał w oczach pustkę. Zupełnie jak ona po śmierci. W tamtej chwili po raz kolejny poczuł się jakby nie miał uczuć. Czas spędzony z Shiro, budził w nim tak barwne emocje, że wiele razy nie wierzył, że to naprawdę on. A teraz jego emocje umarły razem z nią. Nie mógł uwierzyć w te nieszczęście jakie go spotkało. Myślał, że życie w końcu dało mu kogoś, kogo mógłby pokochać. Jak ona bardzo się mylił. To wszystko było okrutne. Dostał drgawek na całym ciele, przyciskał do siebie ciało Shiro przez cały ten czas. Jenak w końcu musiał coś zrobić. Musiał opanować emocje. Puścił jej bezwładne ciało, aby zatonęło i wyszedł. Wrócił do wioski i znów stał się tą bezwzględną maszyną do zabijania.
Teraz czekając znów w tej samej pozycji, znów z tą samą obawą nie mógł powstrzymać fali strachu jaka go zalała zaraz po tym jak Hinata tam weszła. Nie wchodził, bo okazałby brak szacunku zasadzie, którą wymyśliła Shiro. Mimo to bał się. To była jego druga uczennica. Druga szansa od losu. Życie podrzuciło mu drugą osobę, która mogłaby być jego córką. Coraz bardziej się do niej przywiązywał i nie chciał jej stracić.
Z drugiej strony usłyszał jakiś wybuch. Ten głupi Deidara właśnie w tej chwili musi wysadzać te nietoperze. Ale z drugim uderzeniem nie był pewien czy rozsadzał zwierzęta. Kolejny wybuch był tak ogromny, że każdy by wiedział, iż walczy z jakimś silnym przeciwnikiem. Ale nie powinno być ich dwóch. Wtedy obok ciała Shiro widział jakąś martwą kobietę.
Znów spojrzał się na drzwi i pomyślał o Hyuudze.
~*~
Tonęła.
Wokół niej znajdowała się woda i tylko woda. Nic innego.
Czyżby umarła?
Nie, nie mogła.
Przecież jest tyle osób, które na nią czeka.
Sakura, Naruto, cała wioska liścia, Deidara, Akatsuki i… i jej mistrz. Kisame. Nie może go zawieźć i przynieść mu wstyd.
Odwrócił głowę w bok i ujrzała czarnowłosą dziewczynę. Była piękna. Uśmiechała się się tak cudownie, że Hinacie zdawało się, że otacza ją jakiś dziwny, ciepły blask. Emanowała dobrem i spokojem, niczym domowe ognisko.
- Walcz. – szepnęła – Nie zostawiaj mistrza samego.
Otworzyła szeroko oczy. Nie wiedziała kim jest i skąd przybywa, ale mimo to wiedziała, że chodzi jej o Kisame.
- Walcz – Powtórzyła i zniknęła.
I w tej samej chwili wybudziła się z transu. Dopiero teraz poczuła ból i krew na całym ciele. Chciała złapać oddech, ale była pod wodą. Szybko wypłynęła i z trudem na niej ustała. Przed nią w równie ciężkim stanie chwiała się Nishi.
- Ty… Ty jeszcze… Żyjesz? – wycharczała i  upadła na kolana. – Poddaje się. Zabij mnie jeśli chcesz… Ja już nie mam sił… - Zachwiała się niebezpiecznie, ale Hyuuga powstrzymała ją przed upadkiem.
- Nie jestem jedną z tych osób. Powiedź gdzie są miecze.
Otworzyła szeroko oczy.
- Nie zabijesz mnie?
- Nie. – Uśmiechnęła się do niej ciepło. – Nie widzę potrzeby.
Nishi sama nie wiedząc czemu także się uśmiechnęła.
- No tak miecze… - Wykonała kilka pieczęci i pojawiły się nad nią dwie katany. Jedna cała biała, a druga niebieska. – Zostaw mnie tu.
- O nie…
- Spokojnie. Mój brat się mną zajmie.
- Na pewno?
- Tak, a ty wracaj.
Hinata delikatnie odstawiła Nishi i ruszyła do wyjścia. Szła powoli.  W końcu dotarła do drzwi. Pchnęła je i zrobiła pierwszy krok. Ujrzała swojego mistrza. Wpatrywał się w nią jak w obrazek. Podeszła do niego z uśmiechem.
- Udało mi się! – Wyciągnęła przed siebie miecze.
Kisame także się uśmiechnął, ale tak szczerze, po raz pierwszy od wielu lat. Położył dłoń na jej głowie i poczochrał włosy.
- Zdolna dziewczyna!
Rozdział miał być smutny i mam nadzieję, że taki będzie... Miał też wyjść tak jakoś idealnie, ale niestety ja to potrafię wszystko spiperzyć T^T
I do tego jeszcze nie umiem opisywać walk -.-" Jestem jak siedem nieszczęść =.=""

Opisy nowych bohaterów już są. 
I są także miecze: 
Kori:
Mizu:




12 komentarzy:

  1. rozdział fajny, ale masz racje, smutny!
    biedny Kisame, czuł się jakby stracił córkę! ;/
    na szczęście ma jeszcze Hinatę! tak bardzo się cieszę, że stała się u ciebie silna! :)
    i ma nowe miecze fiu, fiu! :D
    a teraz niech poluje na Deia no!!! xd
    właśnie, ten to jak zawsze, nie ma chuja żeby czegoś nie wysadził xD
    czekam na następną notkę, i muszę przyznać, że piszesz coraz lepiej! :)
    pozdrawiam! :D
    aaa i fajowy szablon! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. To było naprawdę wzruszające.
    Hoshi: *ociera łezkę* Tak, masz rację.
    Uczucia Kisame do Shiro były naprawdę piękne. Według mnie walkę opisałaś bardzo dobrze. Sama nie wiem czy napisałabym lepiej, ale nigdy nie opisywałam żadnej walki, więc pewnie miałabym problem. A Ty poradziłaś sobie z tym pierwszorzędnie ;-D

    Bardzo spodobała mi się Shiro. Jej zawziętość i upartość, żeby dojść do celu. W tym wypadku, żeby Kisame stała się jej mistrzem. Szkoda tylko, że umarła... poległa w walce T^T Współczuje Kisame. To musi być straszne przywiązać się do kogoś jak do własnego dziecka, a potem stracić tę osobę.

    Koniec walki też był naprawdę ciekawy, nie spodziewałam się tego. Znaczy spodziewałam się, że Hinata wygra, ale nie spodziewałam się takiej akcji. Duch Shiro i dobre serce Hinaty. Zgarnęła dwa miecze, nikogo nie zabiła i sprawiła, że jej mistrz był z niej dumny.

    Jakoś tak poetycko, albo mi się tylko wydaje. Dziwne, że Hoshi odezwała się tylko raz, ale może to i lepiej. W każdym razie jak już zapewne zdążyłaś zauważyć rozdział bardzo mi się podobał. Był po prostu cudowny ^_^

    Pozdrooo ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeej, ale fajny. Zachowanie bardzo w stylu Hinaty :> I historia Kisame dość wzruszająca... Lubię takie opowieści. Nie mogę doczekać się dalszego ciągu, tym bardziej, że odnosząc się do wszystkich rozdziałów, zapowiada się baardzo ciekawie.
    Ogólnie pomysł mi się straasznie podoba! Już niedługo będę miała swój własny trochę podobny blog o tematyce yaoi&hentai. Mam nadzieję, że będzie równie dobry jak Twój.
    niesamowicie podobają mi się pary jakie stworzyłaś Sasori x Sakura x Sasuke i Hinata x Deidara, sama mam pomysł na bardziej Sasori x Hinata x Sasuke.

    Co do Twojej opowieści, ma w sobie coś, czego brakuje wszystkim innym. Na każdym blogu albo gwałt, albo szantaż, albo jakieś totalne komedie, które bardziej przypominają tragifarsy, a u Ciebie coś, czego nie ma nigdzie, a co niebywale mnie zafascynowało i urzekło - w Akatsuki są grzeczni chłopcy, którzy nie chcą zranić osób dla siebie ważnych - zarówno Sasori jak i Deidara stopują w przełomowym można by rzec momencie, mimo, że mogliby iść dalej, bez najmniejszego oporu! Niebywale mi się to spodobało.
    Mam cichą nadzieję, że Sakura wybierze jednak Sasoriego, w końcu sasuke miał długie lata szansę, ale ją zmarnował - w żadnym wypadku nie jest to sugestia - tylko nadzieja.

    I z góry przepraszam oraz mam nadzieję, że się nie pogniewasz za to, że cały blog w jednym komentarzu pod najnowszym postem recenzuję :P

    W każdym razie oczarowała mnie ta historia i porwała.

    Powodzenia i dalszego natchnienia ! :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny czytałam go i jeszcze raz i jeszcze raz :D naprawdę masz talent opis walki świetny ! Historia Kisame A+ ! I fajne jest to że poświęciłaś to opowiadanie głównie o Hinacie i Kisame mam nadzieje że może zrobisz następny tylko o Sasorim x Sakurze x Sasuke. Wszystko było świetne wydaje mi się że z każdym innym rozdziałem robisz się coraz lepsza ^^ TAK TRZYMAJ czekam na następny rozdział z niecierpliwością :DD
    Pozdrawiam Pysia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. DZIEWCZYNO... WOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOW !!
    Nic więcej nie trzeba dodawać

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba wszystkich zaskoczył ten rozdział, świetnie ci wyszedł :) Nie powiem ci czy dobrze opisałaś walkę, użycie jutsu itd. bo ja się po prostu na tym nie znam :D Szczerze przyznam, że zazwyczaj nie wczytuję się w te momenty, ale tobie chyba wyszło w porządku bo mnie jakoś specjalnie nie znudziło :) Czekam na więcej Saso (<3)
    Pozdrawiam i weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. O BOŻE Boskie opowiadanie wyszło ci świetnie aż miło się czyta :)))))))))) Brawo
    I co do komentarza na górze proszę teraz o SasoxSaku <3

    PS. Jeśli twoja nauczycielka/nauczyciel nie wstawi ci z polaka 6 na koniec roku to jest pojebany xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię to, nie lubię! Wręcz kocham! To było świetne, chociaż nie... Genialne!!! Opis walki bardzo dobry, a ten wątek z Kisame bardzo wzruszający... Czekam na dalszy rozwój akcji. Pozdrowienia i życzę weny =D

    OdpowiedzUsuń
  9. świetne opowiadanie naprawdę az się łeska kręci naprawdę na 1000000000x TAK
    ale jak mam być szczera to ta nowa nuta (rap) BŁAGAM~~ zmień ją bo nie da się jej słuchać xDD i jakoś specjalnie nie pasuje do tego bloga ( ale to tylko moje zdanie) Czekam na następny wspaniały rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  10. niech ktoś mi powie jak dostać się na rozdział 1, bo nigdzie nie widze tej kochanej strzałki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A więc w stronie Historia jest link do rozdziału 1
      Pozdrawiam ;) ~!

      Usuń
  11. Smutek, żal, cierpienie ;(
    Pierdolić zasady, trzeba było tam wejść!
    Nishi...
    Ja Ran Nishi, czuję się zaszczycona , heheh <3
    Spać mi się chce ;-:
    Deidara poszedł wysadzać nietoperze <3
    Spać ;-:
    A gdzie tutaj był Sasori? ;o
    Nie było ;-;
    Spać ;-;

    OdpowiedzUsuń