poniedziałek, 29 kwietnia 2013

6 rozdział

"Ludzka siła wyrasta ze słabości."
Ralph Waldo Emerson

Kupiły jedzenie na dzisiaj i jutro. Pogoda na dworze była okropna, lecz chyba jak zawsze w wiosce deszczu. Ciągle padał deszcz, a niebo było zachmurzone niemal zawsze. Jak można tyle wytrzymać nie widząc, choć niemych przebłysków słońca? Oprócz tego wszyscy tutaj czcili Paina, a za anioła brali Konan. To było idealne miasto dla Akatsuki. Teraz jak na to patrzeć ta osada zawsze była ściśle chroniona. Musiały mieć wiele szczęścia, że dostały się akurat, wtedy kiedy jakiś naprawdę nieuważny strażnik pilnował bramy. Wóciły do hotelu, już miały pomaszerować w stronę pokoju, lecz zatrzymała ich recepcjonistka.
- Witam z powrotem. – przywitała się z uśmiechem. - Goście, z którymi dzielicie łazienkę właśnie wrócili.
- Dziękujemy bardzo. – powiedziała grzecznie Hinata i ruszyła razem z Sakurą w stronę pokoju. – Ciekawe kto to?
- Też jestem ciekawa. - odparła, jednak nie okazując przy tym tyle entuzjazmu co przyjaciółka.
- Wiesz tam na pewno jest jakiś mężczyzna.
- Skąd to niby wiesz? - Uniosła brew do góry, spodziewając się, że zaraz wypali, iż używała Byakugana prześwietlając ich cały pokój albo co gorsza jeszcze tam weszła!
- Obejrzałam łazienkę i na samym środku leżały bokserki. – odpowiedziała zawstydzona.
Sakura zaczęła się śmiać. Jednocześnie ogarnęła ją też ulga, że Hinata nie jest paranoiczką z jej myśli.
- No to miałaś ładny widok.
- To nie jest śmieszne! – wykrzyknęła Hinata. – Będę miała uraz psychiczny.
Weszły do pokoju. Od razu powkładały wszystkie zakupy. Sakura położyła się na łóżku, a Hinata siedziała przy stole. Pukała nerwowo palcami o blat stołu, a spojrzenie pełne obawy kierowała prosto w łóżko, na którym próbowała zasnąć Haruno.
- Boję się, że dzielimy łazienkę ze zboczonymi mężczyznami. – przyznała w końcu Hinata.
- Nie bój żaby, znam cię. Pamiętasz jak kiedyś poszłaś odwiedzić Naruto i był centralnie przy twojej twarzy, ty go wtedy walnęłaś tak z czoła, że poleciał na kilka metrów. – Sakura zaczęła się śmiać.
- Byłam zakłopotana i to działo się tak szybko. – zaczęła się tłumaczyć. –Po za tym to był Naruto, a tu kompletnie obcy mężczyzna.
- A skąd wiesz, że to nie jakieś małżeństwo?
- Też tak myślałam… Ale coraz bardziej mam do tego wątpliwości…
Ich rozmowę przerwało pukanie. Obje spojrzały się w stronę drzwi.
- A co jeśli to ci mężczyźni? – zapytała zakłopotana Hinata.
- Uspokój się! – krzyknęła Sakura. – Ja otworzę.- Podeszła do drzwi, pewnie je rozwarła i jej oczom ukazał się blondyn z podobną fryzurą do Ino, ubrany w sprawne dżinsy i czarną koszulkę, na jego twarzy widniał głupkowaty uśmiech, tuż obok niego stał gość, którego Sakura dobrze znała. Miał czerwone, rozwichrzone włosy, brązowe, przy ćpane oczy, na sobie miał beżową bluzkę i niebieskie dżinsy. – Akatsuki! – Hinata spojrzała się tam gdzie stała Sakura i lekko pochyliła głowę tak, żeby spojrzeć czy aby jej się nie pomyliło. Widząc ich zrozumiała, że raczej jej się nie przywidziało.
- Ty! – Sasori wskazał palcem na Sakure. Świdrował ją chłodnym spojrzeniem przez które, co chwilę przechodziły iskierki nienawiści.
- Znasz ją? – zapytał Deidara, patrząc się to na nią, to na niego.
- Była jedną z przyczyn mojej śmierci.
Deidara się uśmiechnął.
- Co za zrządzenie losu! – powiedział rozbawiony, mając w tej chwili wielką zabawę z zaistniałej sytuacji.
- Dobrze powiedziane – zgodziła się Sakura. – Mamy do was sprawę.
- „My”? – zapytał Deidara, myśląc że jest tu tylko Haruno.
- Hinata chodź tu!
Hyuuga niepewnie podeszła do Sakury. Nadal jednak bała się im pokazać, dlatego lekko wychyliła głowę zza pleców swojej przyjaciółki. Zlustrowała obojga speszonym wzrokiem, zastanawiając się, do kogo należały tamte bokserki. Wkrótce zdała sobie sprawę, że nie powinna myśleć o takich rzeczach w takiej chwili!
- Och, widzę, że chowasz tutaj ładną lalunię. – Uśmiechnął się Deidara.
- Daruj sobie komplementy względem Hinaty. – powiedziała chłodno Sakura. – Jak już mówiłam mamy do was sprawę.
- Jaką? – zapytał Sasori.
- Wejdźcie – Sakura otworzyła szerzej drzwi i wpuściła ich do środka. Weszli do środka, jednak zachowując przy tym odpowiednią ostrożność. Rozglądali się niespokojnie po pomieszczeniu.
- Wyluzujcie, przecież we dwie nie dałybyśmy z wami rady, a jesteśmy tylko my. – powiedziała Sakura
- Tak, więc czego chcesz? – zapytał zniecierpliwiony Sasori. Naprawdę ostatnie na co miał ochotę, to wysłuchiwać tego, co mają do powiedzenia te smarkule.
- Chcemy dołączyć do Akatsuki. – powiedziała pewnie Sakura i w tej chwili zapadła cisza. Było słychać tykanie zegara. Jakimś sposobem nawet ten głupi blondyn ucichł. Sasori spojrzał się na nie jak na jakiegoś głupka.
- Słucham? – zapytał. –Wydaję mi się, że się przesłyszałem.
- Nie. – odparła hardo Sakura. – Chcemy dołączyć do Akatsuki.
- Pewnie teraz myślicie, że przyjmiemy was, zaprowadzimy do bazy i wasz plan się spełni.
- O czym ty mówisz? – zapytała Sakura.
- Nie udawaj głupią. – odparł chłodno Sasori. – Wy jesteście przynętą i jeśli was tam zaprowadzimy to pewne, że ktoś za wami pójdzie. A nawet jeśli nie to, to na pewno chcecie pobyć przez chwilę w Akatsuki i zebrać informację, a potem odejść.
- To zrozumiałe, że macie takie podejrzenia – powiedziała Sakura, zaskakując tym samym Hinate, która nadal cicho stała tuż za nią. – W końcu przypadkowo spotykacie dwie zżyte ze swoją wioską dziewczyny, mówiące że chcą ją zdradzić. Dziwne. Prawda?. – Sakura się chwilę zatrzymała aby spojrzeć na twarze mężczyzn. – Pewnie się też zastanawiacie „nawet jeśli naprawdę chcą do nas dołączyć, to jaki mają cel?”, jeśli chcecie wiedzieć to jest to„siła”. Prosta rzecz, ja i Hinata mamy dość traktowania nas jak słabeuszy, może dla was to dziwne dlaczego chcemy z tak prymitywnej rzeczy opuszczać swoje rodzime wioski, ale takie już jesteśmy, nie jesteśmy takie jakie każdemu się mogło zdawać, wioska nic dla nas nie znaczy, no przyjaciele może coś znaczą, jednak trzeba oderwać się od kołyski. Ja i Hinata właśnie próbujemy to zrobić, więc proszę przyjmijcie nas do Akatsuki.  – Jej oczy były pełne determinacji i nie zdradzały, ani trochę kłamstwa. Sam jej głos był przekonujący, ani na chwilę się nie załamała. Jakby na to nie patrzeć to trzy czwarte to, co powiedziała było prawdą.
Sasori westchnął. Znów nastała chwila ciszy, a dziewczyny trzymały kciuki, aby wypowiedź Sakury zabrzmiała wiarygodnie i aby im zaufali.
- Nie ma mowy – powiedział po chwili.
- Sasori, pozwólmy im spróbować. – przekonywał Deidara, sam nie wiedząc po co je broni. Być może podobało mu się ich determinacja. To najbardziej cenił w ludziach, którzy urodzili się po prostu przeciętni, nie tak jak ci geniusze Uchiha, ale chcą ich przewyższyć!
- Nie możemy narażać naszej organizacji!
- W takim razie niech spotkają się z Tobim.
Sasori popatrzył na proszące oczy dziewczyn, a potem przeniósł wzrok na Deidare.
- Dobra niech wam będzie, ale jeśli podczas drogi coś się stanie, to ty bierzesz za to odpowiedzialność – Z Deidary ponownie przeniósł wzrok na dziewczyny. – I wy same będziecie musiały z nim rozmawiać.
Sasori jak widać skończył i wyszedł z ich pokoju. Haruno długo patrzyła się na otwarte na szerz drzwi, mając w oczach małe światełka szczęścia.
- Bałwan – skomentowała Sakura, a Deidara się zaśmiał.
- Sorki za niego. Jest strasznie drętwy i zgorzkniały.
- Zauważyłam – powiedziała Sakura
- A i przy okazji jestem Deidara, a wy?
- Jestem Sakura Haruno, miło mi – uśmiechnęła się ciepło.
- Hinata Hyuuga. – powiedziała niepewnie.
- Jej! Klan Hyuuga, nieźle. Przydasz nam się. No, a ty masz jakieś specjalne zdolności?
- Jestem medykiem, uczennicą czcigodnej Tsunade. – odparła dumie.
- A no tak, to ty znalazłaś antidotum na truciznę Sasoriego.
- Widać jestem znana.
Zaśmiali się.
- Jutro wyruszamy o godzinie dziewiątej, ja po was przyjdę, ponieważ Sasori na pewno nie będzie chciał na was czekać.
Uśmiech Sakury nagle znikł, a wstąpiło na jego miejsce podejrzliwość. Coś tu nie grało... To było zbyt dziwne...
- Jedno pytanie – zaczęła, a Deidara spojrzał na nią pytającą. – To dziwne, że nie masz względem nas żadnych podejrzeń, a nawet nas broniłeś, mogę wiedzieć o co chodzi?
- Wydawałyście się naprawdę żądne siły. - odpowiedział jak gdyby nigdy nic.
- Jesteś zbyt naiwny.
- Co proszę?! – Oburzył się
- Dobra wyluzuj, a teraz wypad do swojego pokoju. – powiedziała popychając, chłopaka do wyjścia. – A i macie nas nie podglądać – dodała zamykając mu drzwi przed nosem.



Jest szósty~!

2 komentarze:

  1. KOCHAM TWOJEGO BLOGA, NAPRAWDĘ. <333

    Lecę dalej. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. TAK!
    TO BOKSERKI DEIDARY, YEAH!
    *taniec szczęścia*
    *meksykańskia fala*
    *skoki przez ognisko*
    *okrzyki aborygenów*
    AVE DEIDARA \d/
    Bóg wysłuchał me modlitwy, yeah!
    *Sasori schodzi na minimalnie piąty plan*
    Dobra, koniec B|

    OdpowiedzUsuń