"Bo to co cię uskrzydla potrafi być jak morderca"
~ Kali - Dwa Spojrzenia (ft. Hemp Gru)
Hinata z włączonym byakuganem przypatrywała się oddalonej o dwieście
metrów ogromnej fortecy z cegieł. Co chwilę wychodziło z niej kilku ludzi.
Hyuuga zdenerwowana opierała dłonie o kolana. Kisame miał dać jej jakiś znak,
kiedy ma wkroczyć, jednak nie powiedział jaki. Jeszcze raz zlustrowała wzrokiem
„zamek” i znów przeniosła spojrzenie na drzwi. Żadnych ruchów. Chyba będzie
musiała chwilę poczekać. Wydała z siebie westchnienie pełne zdenerwowania.
Kiedy opuściła oczy usłyszała wybuch. Podskoczyła i przerażona spojrzała się na
zamek. Przez ściany widziała jak Kisame jest w samym środku i walczy ze
wszystkimi po kolei. Aha. Czyli to jest ten jego „znak”.
Hinata migiem ruszyła do zamku. Mistrz miecza zapewniał, że
są słabi i dlatego nawet nie musi używać żadnych innych technik oprócz katany. Wyjęła oba z pochwy i ruszyła na pierwszego przeciwnika. On także wyjął miecz. Pierwsze
uderzenie Hyuugi nadeszło z góry, ninja obronił się swoim mieczem i ugiął pod
wpływem naparcia Hyuugi. Ta zręcznie wykorzystując jego odsłonięcie, przecięła
jego tors. Padł.
Hinata spojrzała się na swój miecz. Był cały we krwi. Ona
właśnie zabiła niewinnego człowieka. Który mógł mieć rodzinę… Dzieci…Rodziców…
Nie! To nie czas na takie przemyślenia! Jest już na to za
późno!
Białooka ruszyła dalej pozostawiając za sobą ciało
mężczyzny.
~*~
Nie wiedziała jak się tu znalazła…? Może Itachi ją
przyniósł? A może jakoś sama tu dotarła?
Przewróciła się na drugi bok i dostrzegła śpiącego Sasoriego. Nie… On też nie spał. Patrzył się w sufit. Nagle spojrzał w jej stronę.
Dziewczyna speszyła się, kiedy przyglądał się jej od dłuższej chwili, ale
wzroku nie odwróciła. Znowu wpatrywała się w jego czekoladowe oczy. Potrafiły je one zahipnotyzować, tak, że nie zwracała już uwagi na cały świat.
"Wydłubię ci je" - przeszło przez myśl Sakurze.
- Dzień dobry. - Usłyszała w końcu jego głos, przesiąknięty był poranną chrypką.
- Dzień dobry… - odpowiedziała nieco skołowana.
Akasuna nagle wstał i bez słowa, zaczął ogarniać swój materac, by potem również nic jej nie mówiąc, po prostu wejść do łazienki.
Haruno także wstała i pościeliła łóżko. Wzięła z szafki
ubrania i poczekała aż łazienka będzie wolna.
Kiedy Sasori wyszedł ubrany w stare dżinsy, nieco poszarpane przez różne ostre narzędzia oraz jakąś dużą szarą bluzkę, natychmiast wślizgnęła się do łazienki
robiąc wszystkie poranne czynności. Ubrała się w krótkie, czarne spodenki oraz czerwoną bluzkę, a włosy związała w kitkę.
Wyszła i zauważyła ze zdziwieniem, iż Sasori nie bawi się
przy swoich lalkach, ale spogląda w okno. Miała właśnie wyjść na śniadanie, ale
zatrzymała dłoń tuż przy klamce. Spojrzała się niepewnie na Akasune. Z góry
znała odpowiedź, ale warto się zapytać, chociażby dla zasad kultury.
- Idziesz ze mną na śniadanie?
Akasuna zdziwiony spojrzał się w jej stronę, chwilę mrugając powiekami, a w końcu odwrócił wzrok od jej oczu.
- Jasne.
Poczekała aż Sasori do niej dojdzie i razem ruszyli do
stołówki. Szli dość szybko, goniła ich niezręczna cisza, która się między nimi niemiłosiernie utrzymywała. Na stołówce nikogo nie było. Weszli do kuchni i tam również było pusto.
- Co chcesz do jedzenia? –spytała Sakura, od razu podchodząc do szafek i wyjmując z nich najpierw kubki i inne naczynia.
Akasuna wzruszył ramionami, siadając przy stole.
- Cokolwiek.
- Mogą być kanapki?
- Ta… Zaraz, ty będziesz je robiła?
- A co?
- Nie, nic. - Mimo wszystko i tak zobaczyła ten jego uśmiech. Był najwidoczniej rozbawiony całą tą sytuacją.
Zabrała się za robotę. Wstawiła wodę i wyjęła chleb, masło,
jakąś szynkę i ser. Zrobiła niektóre z tym niektóre z tym. Wszystkie poukładała
ładnie na talerzu i poczekała, aż woda się ugotuje. Zrobiła herbatę i wszystko
przeniosła na stolik. Usiadła obok Sasoriego i oboje zaczęli jeść.
Trwała cisza, a żadne z nich nie umiało jej przerwać. Jedli
w milczeniu. W końcu zaczęło się to stawać, na tyle męczące, a tym bardziej straszne, że Sakura dziwnie się czuła, słysząc jak przeżuwa swoje kanapki. Na szczęście Akasuna ich wybawił.
- Jak idzie trening? –Sasori w końcu przełamał ciszę.
- Nawet dobrze, ale trudno mi jest się nauczyć tej techniki
ognistej.
- Dobrze ci idzie…
- Skąd wiesz?
- No… Emm… -Na chwilę cię zaciął.
- Obserwowałeś mnie?
- Widziałem przez okno. – mruknął cicho i spuścił głowę w dół, jakby się zawstydził.
- Aha... - odpowiedziała tylko, ale na jej twarzy zagościła nutka rozbawienia.
Znowu zaczęli jeść, i znowu nastała cisza. Ona chyba zaraz skończy jeść te kanapki bo już nie można wytrzymać!
- Niedobre to… -Znowu przerwał Sasori
- Że niby co?
- Te kanapki.
- Jak kanapki mogą być niedobre?
- Po tobie wszystko możliwe…
- Słucham?! Jak
możesz?! –Haruno uniosła pięści, a Sasori odwrócił się do niej plecami, aby zamortyzować
cios. Haruno uderzała go lekko rękami, a chłopak się na to tylko śmiał. Jednak
mimo jego tekstów typu „Słaba jesteś” albo „A mocniej nie można” jej siła
ciosów nie wzrosła… Po prostu chciała się z nim chodź trochę pokłócić, tak na
żarty. Tak jak wcześniej. I teraz kiedy on się z niej śmiał i żartował mogła
stwierdzić, że między nimi jest wszystko ok.
Mogli by to ciągnąć w nieskończoność, ale usłyszeli trzask
drzwi i do pokoju wszedł młody Uchiha. Widząc ich razem, śmiejących się, poczuł
się mocno wkurzony i oczywiście już na wstępie mierzył się z Akasuną złowrogim
spojrzeniem. Haruno czując tą „miłą” atmosferę mimowolnie się wzdrygnęła.
- Witaj, Sasuke…
-Cześć, Sakura – Wyminął ich i podszedł do lodówki, aby wziąć
cole i usiadł obok nich, a dokładnie obok Haruno. Robił to wszystko nadal posyłając w każdej wolnej chwili Akasunie jego przesycone nienawiścią spojrzenie.
- O czym rozmawialiście?
- O co ci chodzi? –spytał nagle znudzony Sasori. Wystarczy, że wszedł i już nie miał na nic ochoty.
- Śmialiście się, a więc musiała to być ciekawa rozmowa.
- To była ciekawa rozmowa. - Dał nacisk na drugie słowo.
- Pewnie ją przerwałem. Tak mi przykro.
- Możesz to jeszcze naprawić. Idź sobie i będzie wszystko w porządku.
- Sądzę, że raczej nie muszę tego dla ciebie robić, Sakura
się pewnie cieszy, że tu jestem.
- Wątpię, jest zdenerwowana tak jak ja.
- Nie widać tego.
- Sakura prawda, że chcesz, aby on sobie poszedł?
- Sakura prawda, że chcesz, abym sobie stąd nie szedł?
Haruno spojrzała się na obu chłopaków. Nie wyglądali
przyjaźnie. Nie chciała tu być już kiedy wymieniali się nieprzyjemnymi zdaniami, a teraz kiedy zwrócili się bezpośrednio do niej, miała ochotę zapaść się pod ziemię.
- Eee… Ja…
Wtem do kuchni wparował Hidan, jak zawsze uśmiechnięty i nietaktowny. W ogóle nie wyczuł napiętej atmosfery. Haruno zawsze wkurzało takie zachowanie, ale teraz dziękowała Bogu za to, że ten idiota jest jaki jest.
- Dzisiaj robimy „wieczorek strasznych historii” kto idzie?
- Ja! Pomogę ci to wszystko przygotować!
- To świetnie! Chodź mała!
Haruno wyszła za Hidanem. Nie miała ochoty spędzać z nim
czas, ale to lepsze niż oglądanie potyczek Sasori vs Sasuke. Chwila moment… On
powiedział… „Wieczorek strasznych historii”?! Nie! Tylko nie to!
- Wiesz Hidan, ja chyba jednak spasuje…
- Teraz nie ma odwrotu! Idziemy! – I pociągnął ją za sobą.
~*~
Siedziała na jedynym przetrwałym murku. Wykończyli całą tą
organizacje… Pod nią leżały trupy… Już zimne… Naokoło nich krążyły muchy, a w
powietrzu unosił się zapach zgnilizny. Coraz bardziej ją mdliło. Poszłaby już stąd sobie, ale Kisame uznał, że musi zobaczyć czy aby żaden z nich nie miał
nic wartościowego…
A więc siedziała w tym cmentarzu… Jutro już będą w domu… Tak…
W domu… Zastanawiała się, od kiedy na tą organizacje zaczęła mówić „dom”? Było
jej tam nawet dobrze, a Sakura też się dobrze bawiła… Uśmiechnęła się pod nosem…
Członkowie organizacji także byli spoko. A Deidara przypominał jej Naruto… Było
tam… fajnie…
****
Siedzieli na około. W środku było mnóstwo przekąsek. A w pokoju
było ciemno, jedynie latarka, którą świecił Hidan sobie na swoją mordę, była
jedynym światłem. Sakura siedziałą z skulonymi nogami. Nie chciała dać po sobie
poznać, że boi się takich rzeczy, ale źle to jej wychodziło. Obok niej siedzieli
Sasori i Sasuke, którzy jakimś cudem się nie pozabijali.
- Kto pierwszy zacznie opowiadać? – spytał Hidan
- Daj mi to… - powiedział Kakuzu. – Dawno temu w pewnej
organizacji, żył pewien dziwny koleś, ni to dupa wołowa, ni to nieśmiertelny
człowiek… Na swoje włosy nakładał dużo żelu i zawsze nosił przy sobie jakiś
chujowy naszyjnik Jashina, którego wielbił bardziej od swojej matki (Wielbił
bardziej niż Natalia Grimmjowa xD To tak
można o_O?) A więc taki idiota truł wszystkim dupę, a w szczególności mnie i…
- Daj mi to! –warknął Hidan – Ja zacznę. A więc w pewnym domu
żyła sobie kiedyś kobieta. Sama. Nie miała męża, dzieci, rodziny… Była sama…
Nikt do niej nie przychodził… Dom, w którym mieszkała nie był zwyczajny…
A więc pewnego dnia, wracała z pracy… Drzwi były otwarte…
Bardzo się zdziwiła, gdyż dokładnie pamiętała, że na 100% je zamykała… Weszła i
zaczęła rozglądać się po całym domu. Nikogo nie było, a jednak miała nieodparte
wrażenie, że ktoś za nią kroczy… Jakiś cień… Czuła oddech na karku… Odwróciła
się, ale niczego tam nie było… Wtedy pierwszy raz pożałowała, że jest w domu
sama… Całkiem sama… Poszła do łazienki i wzięła kąpiel. Po wyjściu umyła zęby i
spojrzała w lustro. Jakiś cień przemknął za nią… Przerażona odwróciła się, ale
niczego nie zobaczyła… Ubrała się i roztrzęsiona położyła się do łóżka… Nie
mogła spać. Owinęła się szczelnie kołdrą i już miała spać… Nagle usłyszała
trzask tłuczonego szkła… Zeszła na dół, ale nikogo nie było oprócz potłuczonego
talerza… Pozbierała je… I znowu poczuła oddech na karku… Nie wiedziała co zrobić…
Rozpłakała się… Zalana łzami znowu wróciła na górę i położyła się spać… Nie wiedziała jak to się stało, ale zasnęła…
Następnego dnia… Następnego dnia zeszła do kuchni, niechcący potrąciła kosz…
Wysypały się z niej kawałki talerzu… Tego samego co wczoraj… Było na nim coś
napisane… Złożyła kawałki i przeczytała napis „Zginiesz”… Nie czekając długo
zadzwoniła po policję… Przyjechali, ale nikogo i niczego nie znaleźli… Kobieta
wyprowadziła się z tego domu… Wróciła do swoich rodziców… Ale nadal czuła jak
coś za nią kroczy… To było dla niej nie do zniesienia… Pewnej nocy… Czuła wręcz
jak coś się nad nią unosi… Jak zbliża się do niej… Zaczęła krzyczeć… Ale to nic
nie dało… Następnego dnia znaleziono zwłoki kobiety w jej pracy. Ubrana była w
swój normalny strój… Pochowano ją i więcej nie zajmowano się tą sprawą… Do
czasu, aż znowu nowy kupiec jej starego mieszkania znalazł ją u siebie. Leżała
w pidżamie w łóżku... A minę miała krzyczącą… Jakby widziała coś… Jakby
widziała jakiś cień…
- I co podoba się? –spytał nagle Hidan, a Sakura o mało co nie
zemdlała.
Zatkała uszy na następne historię, ale ta, którą opowiedział
Hidan nadal tkwiła jej w głowie…
Po „miłym” spotkaniu razem z Sasorim maszerowała do pokoju.
Tam on zaraz się wślizgnął pod śpiwór, a Sakura pod kołdrę. Próbowała zasnąć. Ale nie mogła. W głowie miała nadal tą straszną historię. Spojrzała się na plecy Akasuny.
-Ej, Sasori… Możesz dziś ze mną spać? –Spytała niepewnie
Odwrócił się do niej i ujrzała błysk jego brąz oczu. Wydawały się smutne i przesączone poczuciem winy.
- Ja… Nie. -Przypomniał sobie akcję po alkoholu i natychmiast stracił cały swój dobry humor.
- No proszę!
- Nie. W ogóle dlaczego chcesz, żebym z tobą spał?
- No bo…
Usłyszeli trzask talerza, a Sakura pisnęła ukrywając głowę
kołdrą. W oczach miała maleńkie łezki. Akasuna z trudem powstrzymał śmiech. Ten
jeden raz zrobi wyjątek, w końcu nic złego się nie stanie. Podszedł do łóżka Sakury. Odkryła się kołdrą. Widząc
jej twarz nie mógł już się powstrzymać i parsknął śmiechem.
- Zamierzasz się ze mnie nabijać?
Sasori opanował śmiech i wcisnął się do łóżka Sakury. Splótł
jej dłoń z jego, a drugą ręką zaczął bawić się jej włosami.
-Już śpij… To tylko jakieś brednie… Nie masz się czego bać…
Jestem przy tobie…
Nie podejrzewałam że Sakura może bać się strasznych historii... Kyaaa~~!!! Sasori jest słodki!! >.< Kiedy czytałam końcówkę to sama się zarumieniłam, bo wczułam się w rolę Sakury, a kiedy Hidan opowiadał to straszydło ciarki mi przeszły po plecach mimo iż na dworze parówa. Rozdział super i życzę mega dużo weny, a dla Grimmojow'a cierpliwości żeby z tobą wytrzymał ^^ Buziaczki :*
OdpowiedzUsuńBoski ! Nie mogę sie doczekać następnego ! Mam nadzieję że szybko odzyskasz laptopa :) Jestem leniwa i ne chciało mi się zalogować więc pisze z anonima (: Zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://sakura-in-her-dream-world.blogspot.com/
Black Sakura
Hejoooł!!! Jak zobaczyłam, że jest rozdzialik to normalnie w myślach zaczęłam skakać i takie tam. Tak się podjarałam... no normalnie... no nie wiem, ale kurde, jak zobaczyłam ten boski napis "17 rozdział" to normalnie prawie orgazm xD. Rozdział superaśny, bombowy, cud i miód i orzeszki z czekoladą i bitą śmietaną ;D A jak zobaczyłam ten obrazek na końcu to po prostu prawie zemdlałam z wrażenia *przykłada zewnętrzną część dłoni do czoła i teatralnie mdleje z wrażenia* Dlaczego ja nie jestem na miejscu Sakury?? T_T Boż... to znaczy Jashinie (xD), jak ja jej zazdroszczę T_T. No cóż niestety Sasori pozostanie tylko jako mój wymarzony facet (chyba bym zeszła na zawał ze szczęścia gdybym takiego prawdziwego spotkała). No to życzę Ci mnóstwo weny Natuśko-chan i szybkiej naprawy laptopa. A teraz wracam do moich zrypanych marzeń xP
OdpowiedzUsuńPozdrooo ;*
Boskie (>*.*)><(*.*<)
OdpowiedzUsuńhttp://domsa-style.blogspot.com/-Nowy wpis już nie długo =)
Jaram się tym obrazkiem. Jaram się tą akcją. Wszystkim się jaram. ^^
OdpowiedzUsuńBoziu...
OdpowiedzUsuńA wiesz, że da się rozpłakać z zajebbistości?
Ryczę nad zajebistością tego zajebistego rozdziału ;-;
Już nie mam nad czym płakać XD
Ale to było takie piękne <3
Takie urocze <3
I w ogóle zazdro Sakurze <333
Musiałaś dać tutaj ten piękny obrazek? ;-;
Teraz to ja nie zasnę xd
Aaaaaa, niech wstanie w jego objęciach, nie wiem jak to ująć <333
Koniec, bo mokro xd
takie widok przed snem... zazdroszcze!! (ślini się)
OdpowiedzUsuńAAAAAA!!!
OdpowiedzUsuńkyaaaaa, taki sasori przydalby mi sie od czasu do czasu w zyciu *plakusia* (leo, kiba ewentualnie ty teddy... nie patrzcie na moj komentarzXD)
sasosaku jest kjut takie, ze az aw i placz, a saso juz w ogole - ful hiper super romantiko
m.